Posty

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard - "Infest the Rats' Nest" (2019)

Obraz
King Gizzard & the Lizard Wizard na swoim drugim tegorocznym albumie, "Infest the Rats' Nest", postanowili zmierzyć się ze stylistyką odległą od wszystkiego, czego próbowali wcześniej. Zresztą nie pierwszy raz w swojej karierze. Tym razem nie porwali się jednak na coś, co z dużym prawdopodobieństwem by ich przerosło (jak próba grania jazz rocka na wydanym dwa lata temu "Sketches of Brunswick East"). Wręcz przeciwnie. Sięgnęli po stylistykę, z którą żaden muzyk nie powinien mieć większych problemów. Nawet nie trzeba było angażować wszystkich członków septetu - w sesji udział wzięło w zasadzie trzech muzyków: śpiewający gitarzysta i basista Stu Mackenzie, grający na gitarze i basie Joey Walker oraz perkusista Michael Cavanagh. Trio, w niewielkim stopniu wsparte przez innych członków zespołu, postanowiło zmierzyć się z thrash metalem. Wydany już parę miesięcy temu singiel "Planet B" prezentuje się nawet nieźle. Oprócz typowo thrashowej pracy gi

[Recenzja] Gong - "Live Etc." (1977)

Obraz
"Live Etc." to uzupełnienie najciekawszego, najbardziej twórczego i kreatywnego okresu w historii grupy Gong. Na dwie płyty winylowe trafiły fragmenty koncertów, sesje radiowe i studyjne odrzuty. Wszystko zarejestrowano pomiędzy czerwcem 1973, a wrześniem 1975 roku, a więc w czasie, gdy powstały dwie ostatnie części trylogii "Radio Gnome Invisible" - "Angel's Egg", "You" - i tuż przed zmianą kierunku na "Shamal". Wydawnictwo doskonale podsumowuje i uzupełnia materiał znany ze studyjnych albumów. Pierwszą płytę wypełniają głównie nagrania koncertowe z sierpnia i września 1973 roku (odpowiednio we Francji i Szkocji), zarejestrowane w najsłynniejszym składzie grupy, tworzonym przez Daevida Allena, Gilli Smyth, Didiera Malherbe'a, Steve'a Hillage'a, Tima Blake'a, Mike'a Howletta i Pierre'a Moerlena. Repertuar obejmuje zarówno utwory znane z albumów "Camembert Electrique" ("You Can't Kill

[Recenzja] Tool - "Ænima" (1996)

Obraz
Dokładnie przed tygodniem dyskografia Tool trafiła w końcu na serwisy streamingowe. To zapewne część kampanii promocyjnej zapowiadanego na koniec sierpnia nowego albumu grupy, "Fear Inoculum". Zawsze to jeden news więcej na każdym portalu zajmującym się muzyką. Ale sama inicjatywa godna pochwały. Od teraz nie trzeba już męczyć się na YouTubie, ręcznie przewijając co bardziej denerwujące fragmenty poszczególnych albumów. Wystarczy jedno kliknięcie, by przejść do następnego utworu. Miło. Zwłaszcza, że na bardzo długich albumach grupy nie brakuje zbędnych wypełniaczy. Wyjątkiem bynajmniej nie jest drugie pełnowymiarowe wydawnictwo zespołu, "Ænima". Zespół nie miał żadnej litości dla słuchaczy - umieścił na albumie niemal dokładnie tyle muzyki, ile mieści się na płycie kompaktowej. W pierwszej kolejności powinny wylecieć stąd wszystkie przerywniki, których zespół nawpychał tu do cholery. Część z nich to ewidentne wygłupy (organowa melodyjka "Intermission&quo

[Recenzja] Bobby Hutcherson - "Head On" (1971)

Obraz
O ile albumom Bobby'ego Hutchersona z lat 60. można zarzucić zbytnie podobieństwo między sobą, tak jego twórczość z początku lat 70. zaskakuje niezwykłą wręcz różnorodnością. Po ambitnym, łączącym spiritual jazz i fusion "Now!", wibrafonista nagrał bardziej komercyjny, jazz-funkowy "San Francisco". A zaraz potem znów zachwycił swoją kreatywnością i ambicjami na "Head On". Album ten nie do końca słusznie zaliczany jest do nurtu fusion. Poza elektrycznym pianinem, pojawiającym się w zależności od utworu mniej lub bardziej sporadycznie, instrumentarium jest w pełni akustyczne. Znalazła się tu niezwykle oryginalna mieszanka post-bopu, jazzu awangardowego, free jazzu, fusion i spiritualu. Podczas sesji nagraniowej, odbywającej się w dniach 1-3 lipca 1971 roku w Los Angeles, Hutcherson skorzystał z pomocy bardzo rozbudowanego aparatu wykonawczego. W nagraniach wzięło udział aż dwudziestu jeden muzyków. Poza liderem i jego stałym współpracownikiem, s

[Recenzja] Magma - "Köhntarkösz" (1974)

Obraz
Gdyby nie wydany rok wcześniej "Mëkanïk Dëstruktïẁ Kömmandöh", to prawdopodobnie właśnie "Köhntarkösz" byłby powszechnie uznawany za największe osiągnięcie francuskiej Magmy. Album został nagrany po kolejnej zmianie składu. Jego trzon wciąż jednak tworzyli Christian Vander i Klaus Blasquiz, występujący w zespole od początku, a także Stella Vander i Jannick Top, którzy dołączyli przed nagraniem "M.D.K.". W tym samym roku, jako kwartet, zarejestrowali także materiał na wydany pod nazwiskiem Vandera album "Tristan et Iseult" (znany też jako "Ẁurdah Ïtah" i w ostatnich latach wznawiany pod nazwą zespołu). Podczas sesji "Köhntarkösz" skład został rozbudowany o dwóch klawiszowców, Gerarda Bikialo i Michela Grailliera, a także o gitarzystę Briana Goddinga. Znaczną część albumu zajmuje skomponowany przez Vandera utwór tytułowy, podzielony na dwie ponad piętnastominutowe części. Choć zespół zachował wszystkie charakterystycz

[Recenzja] Min Bul - "Min Bul" (1970)

Obraz
Min Bul to efemeryczny projekt trzech norweskich muzyków: Terjego Rypdala, basisty Bjørnara Andresena i perkusisty Espena Ruda. We wrześniu 1970 roku trio zarejestrowało materiał na swój jedyny, eponimiczny album (na niektórych reedycjach sygnowany jest nazwiskami muzyków, a nie nazwą Min Bul). Postawili głównie na autorski repertuar - wyjątek stanowi "Nøtteliten", kompozycja norweskiego pianisty jazzowego Johana Øjana. Utwory o freejazzowym charakterze przeplatają się tutaj z nagraniami bliższymi stylistyki fusion. "I Cried a Mllion Tears Last Night" to brutalne otwarcie, z agresywnymi, atonalnymi partiami gitary Rypdala i bardzo luźną, pozornie chaotyczną grą sekcji rytmicznej. Równie swobodny charakter posiada także "Invocation", choć to już mniej intensywne nagranie. Najdłuższy na płycie "Champagne of Course" przynosi kompletną odmianę. Andersen gra na kontrabasie bardzo chwytliwy, ostinatowy motyw, interesująco dopełniany przez perkus

[Recenzja] Tool - "Undertow" (1993)

Obraz
Wywiad z samym sobą. Co sądzisz o Tool? To chyba najczęstsze pytanie (a przynajmniej najczęstsze tego typu), jakie pojawia się w komentarzach. Szczerze mówiąc, jestem nim już strasznie znudzony i właśnie dlatego zdecydowałem się na tę rozmowę, abym nie musiał już wracać do tego tematu. Sam zespół jest mi kompletnie obojętny i raczej niewiele mam na jego temat do powiedzenia. Ułatwię ci zadanie. Do kogo byś go porównał? Do Rush i Guns N' Roses. Serio? No, Rush to rozumiem, bo to też wybitny przedstawiciel rocka progresywnego w cięższej odmianie. Ale z tym Guns N' Roses to chyba wyłącznie zła wola. Nic nie rozumiesz ;) Twórczość Rush i Tool może wydawać się wybitna w porównaniu z rockowym mainstreamem, bo na jego tle członkowie tych grup faktycznie posiadają nieco większe umiejętności. Ale jak się posłucha różnych bardziej awangardowych wykonawców - powiedzmy, że Franka Zappy, Captaina Beefhearta, Can, Henry Cow, Magmy, Gentle Giant, Gong, Soft Machine, King C

[Recenzja] Gong - "Gazeuse!" (1976)

Obraz
Album "Gazeuse!" (tudzież "Expresso", jak zatytułowano go w Stanach i Kanadzie) ukazał się pod szyldem Gong ze względów kontraktowych. W rzeczywistości jest jednak debiutem nowej grupy. Po wydaniu "Shamal" w zespole doszło do kolejnego rozłamu. Muzycy nie byli zgodni do tego, jak powinna wyglądać ich dalsza twórczość. Didier Malherbe nie miał na ten temat zdania, Mike Howlett chciał kontynuować kierunek z "Shamal", a Pierre Moerlen i Mireille Bauer pragnęli zwrócić się w stronę instrumentalnego jazz-rocka. Ten ostatni pomysł spodobał się przedstawicielom Virgin Records, którzy zapewne liczyli na podobny sukces, jakim cieszyły się wówczas grupy fusion w rodzaju Weather Report, Return to Forever i Mahavishnu Orchestra. W rezultacie, Howlett odszedł z zespołu. Na jego miejsce wrócił Francis Moze, który pełnił już rolę basisty na albumie "Flying Teapot". Do składu dołączył także Benoit Moerlen, który wspomagał zespół już w czasie nagr