Posty

[Recenzja] Eric Dolphy - "Here and There" (1966)

Obraz
Kilka dni temu, 20 czerwca, Eric Dolphy skończyłby 91 lat. Dziś natomiast wypada 55. rocznica  jego przedwczesnej śmierci. Mógł stworzyć jeszcze wiele wspaniałej muzyki. Dyskografia tego wybitnego jazzmana nie jest, niestety, zbyt obszerna. Za jego życia ukazały się zaledwie cztery studyjne albumy sygnowane jego nazwiskiem, a także dwie części koncertówki "At Five Spot". Ponadto sporo wydawnictw, na których wystąpił w roli sidemana, m.in. u boku Charlesa Mingusa, Ornette'a Colemana, Johna Coltrane'a i Olivera Nelsona. Doczekał się za to wielu pośmiertnych wydawnictw. Jako pierwszy ukazał się słynny album "Out to Lunch!", z zapisem jedynej sesji Dolphy'ego dla Blue Note. Dwa lata później Prestige opublikowało kompilację "Here and There", z niepublikowanym wcześniej materiałem koncertowym i studyjnym, pochodzącym z lat 1960-61. Najstarsze nagranie w zestawie to autorska kompozycja lidera, "April Fool", zarejestrowana - a jakże -

[Recenzja] Tangerine Dream - "Ricochet" (1975)

Obraz
Wykorzystując wielkie zainteresowanie, jakim Tangerine Dream cieszył się dzięki longplayom "Phaedra" i "Rubycon", postanowiono wydać pierwszy w historii zespołu album koncertowy.  I tak w grudniu 1975 roku do sklepów trafił "Ricochet". Muzycy nie poszli jednak na łatwiznę i nie wydali zwykłej rejestracji jednego występu lub kompilacji nagrań z kilku koncertów. Zamiast tego, wybrano najciekawsze improwizacje z kilku występów (odbywających się w dniach 14-23 września 1975 roku we francuskim Bordeaux i 23 października w Londynie), dodając odrobinę muzyki ze studia (wstęp "Ricochet (Part Two)"), a następnie wszystko zmiksowano, tworząc dwa około dwudziestominutowe utwory, będące de facto zupełnie premierowym materiałem. Stylistycznie jest to wciąż progresywna elektronika, oparta na transowych liniach basu z sekwencera. Jednak w porównaniu z materiałem zawartym na "Phaedrze" i "Rubyconie", "Ricochet" przynosi muzykę

[Recenzja] Ill Considered - "5" / "6" (2019)

Obraz
Londyński kwartet Ill Considered istnieje dopiero dwa lata, jednak już może pochwalić się pokaźną dyskografią. Na chwilę obecna liczy ona już dziewięć długogrających wydawnictw, z których pięć zawiera materiał studyjny, a pozostałe koncertowy. Tak duża aktywność wynika z podejścia zespołu, który stawia na spontaniczne improwizacje. Muzycy - saksofonista Idris Rahman, basista Leon Brichard, perkusista Emre'a Ramazanoglu i perkusjonalista Satin Singh - unikają grania prób i nie zawracają sobie głowy komponowaniem, a do studia czy na scenę często wchodzą nawet bez gotowych tematów, mając przygotowane zaledwie luźne szkice. Działają przy tym niezależnie, bez wsparcia żadnej wytwórni. Swoją muzyką dzielą się za pośrednictwem serwisu Bandcamp. Większość dotychczasowej dyskografii ukazała się także w formie fizycznej (na winylach i/lub kompaktach), choć tylko w ograniczonym nakładzie. Najnowszymi wydawnictwami zespołu są studyjne albumy "Ill Considered 5" i "Ill Con

[Recenzja] Tuxedomoon - "Half-Mute" (1980)

Obraz
Post-punk przejął rolę, jaką dekadę wcześniej pełnił rock progresywny. Podczas gdy dawni innowatorzy zwrócili się w stronę bezpieczniejszej muzyki, a ich bezpośredni naśladowcy ograniczali się do nudnego epigoństwa, to właśnie wykonawcy post-punkowi przejęli eksperymentalne, poszukujące podejście. Jednym z najlepszych dowodów na udowodnienie tej tezy, jest twórczość kalifornijskiego tria Tuxedomoon. Zespół powstał w 1977 roku z inicjatywy dwóch studentów muzyki elektronicznej, Stevena Browna i Blaine'a L. Reiningera. W ciągu pierwszych lat działalności towarzyszyli im różni muzycy, aż w końcu wykrystalizował się trzyosobowy skład, uzupełniony przez Petera Dacherta (występującego pod pseudonimem Peter Principle). Inspiracje zespołu obejmowały przede wszystkim punk rock i muzykę elektroniczną, ale można usłyszeć też wyraźne wpływy progowej awangardy, jazzu, noise'u, muzyki kabaretowej i innych stylów. Jeszcze w latach 70. ukazały się dwie EPki ("No Tears" i "S

[Recenzja] Magma - "Mëkanïk Dëstruktïẁ Kömmandöh" (1973)

Obraz
Jeden z najbardziej niezwykłych, oryginalnych, zwariowanych, a zarazem wyrafinowanych i ambitnych albumów w dziejach muzyki rockowej. Już oba wcześniejsze dzieła francuskiej Magmy, eponimiczny debiut i "1001° Centigrades", pokazały, że jest to zespół nietuzinkowy, niepowtarzalny. Ale dopiero na "Mëkanïk Dëstruktïẁ Kömmandöh" jego styl całkowicie się wykrystalizował, wzbogacony o nowe elementy, które na stałe wpisały się zeuhlową estetykę. Nie wszystkim muzykom odpowiadał ten rozwój, dlatego z poprzedniego składu zostali tylko Christian Vander, Klaus Blasquiz i Teddy Lasry. W nowym wcieleniu zespołu dołączyli do nich: klarnecista basowy René Garber, klawiszowiec Jean-Luc Manderlier, gitarzysta Claude Olmos i basista Jannick Top, a także żeński chór złożony ze Stelli Vander, Muriel Streisfield, Evelyne Razymovski, Michele Saulnier i Doris Reinhardt. Na trackliście "Mekanik Destruktiw Kommandoh" widnieje siedem ścieżek, jednak w rzeczywistości album za

[Recenzja] Fire! Orchestra - "Arrival" (2019)

Obraz
Fire! Orchestra powróciła niedawno z czwartym albumem. Zacznę jednak od wprowadzenia, niezbędnego dla osób, które dotąd nie miały do czynienia z tym projektem. Jest to rozbudowana wersja szwedzkiego tria Fire! (o którym pisałem już przy okazji zeszłorocznego albumu "The Hands"). Trzon tworzą zatem saksofonista Mats Gustafsson, basista Johan Berthling i perkusista Andreas Werliin. W bigbandowej wersji zespołu wspomagają ich liczni goście - często ważne postaci na współczesnej scenie muzyki improwizowanej. W pierwszych wcieleniach Orkiestry występowali jedynie muzycy skandynawskiego pochodzenia, później także innej narodowości. W 2013 roku ukazał się zarejestrowany na żywo album "Exit!", na którym w bardzo interesujący sposób połączono free jazz, fusion, awangardowy rock z odrobiną bluesa. Wydany rok później studyjny "Enter" okazał się bardzo ciekawym rozwinięciem tego stylu. Z czasem jednak formuła zaczęła się wyczerpywać, co pokazał trzeci album, &quo

[Recenzja] Gong - "You" (1974)

Obraz
Album "You" to trzecia część trylogii "Radio Gnome Invisible". Nie sposób jednak znaleźć tej informacji na okładce, która pod względem graficznym wyraźnie odstaje od obu poprzednich. Był to prawdopodobnie efekt kolejnych spięć w zespole. Klawiszowiec Tim Blake uważał bowiem, że charakterystyczne dla Gong elementy humorystyczne - jak dziwaczne wokale i głupie teksty - sprawiają, że zespół nie jest traktowany poważnie przez krytyków i zwykłych słuchaczy. Blake długo dyskutował na ten temat z Daevidem Allenem, aż obaj muzycy doszli do porozumienia - zespół miał w większym stopniu skupić się na tworzeniu interesującej muzyki, a ograniczyć wygłupy. Sesja nagraniowa "You" odbyła się latem 1974 roku, ponownie (bowiem właśnie tam nagrano pierwszą części trylogii, "Flying Teapot", a także zmiksowano drugą, "Angel's Egg") w brytyjskim studiu The Manor. W studiu pojawili się wszyscy muzycy, biorący udział w nagraniu poprzedniego longpla

[Recenzja] Bobby Hutcherson - "Components" (1966)

Obraz
Drugi album wibrafonisty Bobby'ego Hutchersona został nagrany w równie gwiazdorskiej obsadzie, co debiutancki "Dialogue". W składzie ponownie znaleźli się Freddie Hubbard i Joe Chambers, a ponadto dołączyli Herbie Hancock, Ron Carter oraz grający na saksofonie i flecie James Spaulding. Sesja odbyła się 14 czerwca 1965 roku, tradycyjnie w Van Gelder Studio, z Alfredem Lionem w roli producenta. Materiał został wydany dopiero w listopadzie 1966 roku pod tytułem "Components". Wypełniło go osiem premierowych kompozycji. O ile poprzedni album Hutchersona wypełniają wyłącznie kompozycje napisane przez sidemanów (Joego Chambersa i Andrew Hilla), tak na "Components" autorem połowy materiału jest lider. Cztery napisane przez niego utwory wypełniają pierwszą stronę winylowego wydania. Pod względem stylistycznym nie wychodzą poza granice hard bopu. Są jednak dość zróżnicowane: nagranie tytułowe wyróżnia się dużą ekspresją; "Tranquillity" to subt