Posty

[Recenzja] Henry Cow / Slapp Happy - "In Praise of Learning" (1975)

Obraz
"In Praise of Learning" to trzecia część skarpetkowej trylogii Henry Cow, a zarazem drugi album nagrany wspólnie z zespołem Slapp Happy. Materiał został napisany przez muzyków obu zespołów, ale z wyraźną przewagą wkładu członków Henry Cow. Dlatego nie powinno dziwić, że w przeciwieństwie do bardziej piosenkowego "Desperate Straights" (zdominowanego przez kompozycje Slapp Happy), tym razem dominuje bardzo awangardowe, skomplikowane granie. Choć najbardziej radykalny, abstrakcyjny charakter mają akurat dwa nagrania podpisane przez oba składy. Instrumentalne "Beginning: The Long March" i "Morning Star" to czyste free improvisation, pełne dysonansów i atonalnych dźwięków, zaś całkowicie pozbawione powtarzających się tematów i choćby śladów melodii. Jest to muzyka niezwykle wymagająca, mogąca drażnić i sprawiać wrażenie bezsensownego hałasu, ale tak naprawdę bardzo wyrafinowana i intelektualna. Pozostałe utwory przynajmniej sprawiają pozory ba

[Recenzja] Mythic Sunship - "Another Shape of Psychedelic Music" (2018)

Obraz
Mythic Sunship to duński zespół, założony w 2009 roku. Od samego początku w jego składzie znajdują się gitarzyści Emil Thorenfeldt i Kasper Stougaard Andersen, basista Rasmus Cleve Christensen oraz perkusista Frederik Denning. Do tej pory muzycy wydali siedem długogrających albumów, z czego dwa najnowsze, "Upheaval" i "Another Shape of Psychedelic Music", ukazały się w tym roku (odpowiednio w styczniu i październiku). Zespół obraca się w podobnych klimatach, co nagrywający dla tej samej wytwórni Monarch (którego jedyny jak dotąd album, "Two Isles", ukazał się dwa lata temu), grając długie, instrumentalne jamy, pozbawione wyraźnych struktur, stylistycznie mieszczące się gdzieś pomiędzy rockiem psychodelicznym, a stonerem. Tak przynajmniej było do czasu wydania "Another Shape of Psychedelic Music". Skład poszerzył się tu bowiem o saksofonistę Sørena Skova, co skierowało muzykę zespołu na bardziej jazzowe tory. W przeciwieństwie do wielu saks

[Recenzja] Tomasz Stańko - "Almost Green" (1979)

Obraz
Pomimo artystycznego i komercyjnego sukcesu "Balladyny", Tomasz Stańko zdecydował się nagrać swój kolejny studyjny materiał dla małej fińskiej wytwórni Leo Records. Wtedy musiało wydawać się to dobrym pomysłem. Wytwórnia należała do ówczesnego współpracownika trębacza, perkusisty Edwarda Vesali, więc pewnie o wszystkim zadecydowały względy finansowe. Dziś jednak wiadomo, że był to strzał we własną stopę. Album "Almost Green", podobnie jak cały katalog Leo Records, został wydany tylko raz, w niewielkim nakładzie. Co gorsze, chyba nawet nie wiadomo komu obecnie należą się prawa do nagrań Leo Records (Vesala zmarł w 1999 roku), ani jak je zdobyć, więc nie ma praktycznie żadnych szans na wznowienie tego katalogu. A szkoda, bo znajdują się w nim bardzo ciekawe pozycje, jak niedawno przeze mnie recenzowany drugi album The Quartet, "Loaded", czy niniejszy longplay. Materiał na "Almost Green" został zarejestrowany w Helsinkach, w bliżej nieokreślo

[Recenzja] Can - "Soon Over Babaluma" (1974)

Obraz
"Soon Over Babaluma" pozostaje w cieniu nieformalnej trylogii, którą tworzą albumy "Tago Mago", "Ege Bamyasi" i "Future Days". Nic w sumie dziwnego - w jego nagraniu nie brał już udziału charyzmatyczny wokalista Damo Suzuki (który, po dołączeniu do Świadków Jehowy, na blisko dekadę porzucił muzyczną działalność). Nie znaczy to bynajmniej, że album znacząco ustępuje swoim poprzednikom pod względem artystycznym. Co prawda nie ma tu już szaleństw na miarę drugiej połowy "Tago Mago", ale zamiast tego jest większa dojrzałość - pod względem stylistycznym jest to niewątpliwie kontynuacja wcześniejszych dzieł (z naciskiem na "Future Days"), ale jakby bardziej przemyślana i dopracowana. W każdym razie, warstwa instrumentalna wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom, a Michael Karoli i Irmin Schmidt starają się jak najlepiej wypełnić pustkę po byłym wokaliście. Nerwowa atmosfera, mechaniczna perkusja wybijająca nieco egzotyczne rytm

[Recenzja] Chick Corea - "The Sun" (1971)

Obraz
Pod koniec lat 60., wraz z ekspansją muzyki rockowej, jazz stawał się coraz bardziej niszowym gatunkiem. Sytuacji na pewno nie poprawiała polityka wytwórni płytowych, nastawionych na zysk. Nawet uznani jazzmani zaczęli mieć problem ze znalezieniem wydawcy, jeśli nagrany przez nich materiał nie był zgodny z aktualnymi trendami. Z problemem tym zmagał się także Chick Corea (zanim podpisał kontrakt z ECM), którego albumu "The Sun" nie chciała wydać żadna większa wytwórnia. Nie dlatego, że był słaby - po prostu został utrzymany w stylistyce post-bopowej, zamiast dającego szanse na lepszą sprzedaż fusion. Ostatecznie materiał został wydany wyłącznie w Japonii, przez tamtejszą wytwórnię Express. Dopiero kilka lat później, w 1978 roku, a więc już po wielkim sukcesie odniesionym przez Coreę z grającą fusion grupą Return to Forever, "The Sun" został wznowiony nakładem EMI. Album jest zapisem sesji z 14 września 1970 roku w nowojorskim Up Surge Studio. Klawiszowiec w t

[Recenzja] Ash Ra Tempel - "Join Inn" (1973)

Obraz
Podczas sesji nagraniowej "Join Inn" doszło do ponownego zjednoczenia Manuela Göttschinga i Hartmuta Enke'a z Klausem Schulze'em. Tym samym powrócił oryginalny skład Ash Ra Tempel, który rozpadł się wkrótce po nagraniu debiutanckiego albumu, gdy Schulze postanowił rozpocząć solową działalność. To nie jedyne tutaj nawiązanie do eponimicznego debiutu. Czwarty album zespołu ma dokładnie taką samą strukturę. Wypełniają go tylko dwa długie jamy, z których pierwszy (19-minutowy "Freak'n'roll") jest zwariowanym, porywającym popisem gitarowym Göttschinga z towarzyszeniem solidnej, krautrockowej sekcji rytmicznej i niewielu elektronicznych dodatków, zaś drugi (24-minutowy "Jenseits") - bardziej nastrojowym, psychodeliczno-ambientowym nagraniem, z dużą ilością brzmień klawiszowych, hipnotycznym basem i pojawiającą się dopiero po dłuższym czasie subtelną gitarą. Nawiązaniem do dwóch poprzednich albumów jest natomiast obecność krótkiej partii woka

[Recenzja] Lonnie Liston Smith and The Cosmic Echoes ‎- "Astral Traveling" (1973)

Obraz
Lonnie Liston Smith to jazzowy klawiszowiec, najbardziej znany ze współpracy z Pharoahem Sandersem (m.in. na albumach "Karma", "Deaf Dumb Blind" i "Thembi") i Milesem Davisem ("On the Corner"). A "Astral Traveling'' to debiutanckie dzieło jego własnej grupy, The Cosmic Echoes. W jej oryginalnym składzie znaleźli się m.in. tacy muzycy, jak basista Cecil McBee (z którym Smith grał u Sandersa), gitarzysta Joe Beck, czy perkusjonaliści James Mtume i Badal Roy (wszyscy trzej grali z Davisem, choć ten pierwszy w innym okresie, niż Smith). Warto też wspomnieć o mniej znanym saksofoniście George'u Barronie, na którym spoczął niemal cały ciężar grania solówek - pozostali muzycy, włącznie z liderem, skupiają się raczej na kreowaniu klimatu. Producentem albumu został natomiast Bob Thiele, znany z pełnienia tej samej roli na znacznej części dyskografii Johna Coltrane'a. Lonnie Liston Smith - kompozytor pięciu zawartych tu utworów

[Recenzja] Slapp Happy / Henry Cow - "Desperate Straights" (1975)

Obraz
"Desperate Straights" to efekt współpracy dwóch różnych, także pod względem stylistycznym, zespołów: avant-progowego Henry Cow i art-popowego Slapp Happy. W nagraniach wzięli też udział liczni goście, jak np. Geoff Leigh (były muzyk Henry Cow), Nick Evans (członek Keith Tippett Group, znany także ze współpracy z Soft Machine i King Crimson), czy Pierre Moerlen (z Gong). Współpraca obu grup układała się na tyle dobrze, że zarejestrowały razem materiał na jeszcze jeden longplay, "In Praise of Learning". Z tych dwóch wydawnictw, "Desperate Straights" to dzieło przede wszystkim Slapp Happy. Większość utworów została napisana przez instrumentalistów tej grupy, gitarzystę Petera Blegvada i pianistę Anthony'ego Moore'a, z niewielkim wsparciem członków Henry Cow (coś od siebie dołożyli tylko John Greaves i Chris Cutler - każdy z nich jest współautorem jednego utworu). Nie powinno zatem dziwić, że pod względem stylistycznym materiał ten bliższy jest