Posty

[Recenzja] Marillion - "Misplaced Childhood" (1985)

Obraz
Rock neo-progresywny to jeden z najbardziej kuriozalnych rodzajów muzyki. Czerpiąc inspirację z najbardziej postępowej i eksperymentatorskiej odmiany rocka (choć raczej od jej przystępniej grających przedstawicieli), jest tworem absolutnie wtórnym i schematycznym. Niestety, tego typu muzyka dała wielu słuchaczom, a nawet niektórym krytykom przekonanie, że rock progresywny polega na graniu w ściśle określonej konwencji, powielając pewne elementy zaczerpnięte od prekursorów stylu. Tymczasem nazwa rock progresywny została wymyślona na określenie muzyki zespołów, które cechowała silna indywidualność i chęć poszerzania ram rocka o nowe rozwiązania. "Misplaced Childhood" grupy Marillion to prawdopodobnie najsłynniejszy album neo-progowy. Często można spotkać się z opiniami, że to jedno z najlepszych lub wręcz najlepsze progresywne wydawnictwo lat 80., a nawet kwintesencja tego stylu. Takie twierdzenie miałoby jeszcze uzasadnienie (mocno naciągane) w przypadku wcześniejszych

[Recenzja] Eddie Henderson - "Realization" (1973)

Obraz
Eddiego Hendersona zwykle nie wymienia się wśród najwybitniejszych trębaczy. A szkoda, bo podobnie jak Miles Davis czy Freddie Hubbard, miał ciekawą, oryginalną technikę i z pewnością nie mniejsze umiejętności. Nie nagrał jednak tylu wybitnych albumów, co wyżej wspomniani muzycy. Jego największym osiągnięciem są zdecydowanie dokonania z grupą Mwandishi Herbiego Hancocka, ale też solowy debiut "Realization", będący zresztą bezpośrednią kontynuacją tamtego zespołu. W sesji nagraniowej (mającej miejsce w dniach 27-28 lutego 1973 roku) wziął udział prawie cały skład Mwandishi: Bennie Maupin, Buster Williams, Billy Hart, Patrick Gleeson, a nawet sam Hancock. Do kompletu zabrakło jedynie puzonisty Juliana Priestera. Jego miejsce zajął dodatkowy perkusista, Lenny White. Również pod względem muzycznym "Realization" stanowi naturalne rozwinięcie albumów "Mwandishi", "Crossings" i "Sextant". Takie utwory, jak "Scorpio-Libra" i &q

[Recenzja] Radiohead - "Hail to the Thief" (2003)

Obraz
Otwieracz albumu o orwellowskim tytule "2 + 2 = 5" brzmi tak, jakby zespół próbował pogodzić swoje aktualne wcielenie z wczesnymi dokonaniami. Gdy jednak wchodzą ostrzejsze gitary, robi się strasznie zwyczajnie i trywialnie. Znacznie ciekawiej wyszło to w "Go to Sleep" (z początku zdominowanym przez gitarę akustyczną i fajnie pulsujący bas, do których z czasem dołączają elektroniczne dodatki) i "There There" (znów świetny bas, wyraźne partie gitarowe i odrobina elektroniki), oba posiadają też lepsze melodie. Co ciekawe, wszystkie te utwory zostały wydane na singlach. Natomiast utwory dostępne wyłącznie na albumie, mają bardziej jednoznaczny charakter. Dzielą się na typowe dla grupy, smętne ballady z irytującym wokalem Thoma Yorke'a (np. "Sail to the Moon", "We Suck Young Blood", "Scatterbrain"), oraz odważne eksperymenty z brzmieniami elektronicznymi. A muzyka Radiohead zawsze była tym lepsza, im dalej odchodziła od

[Recenzja] Chick Corea - "Now He Sings, Now He Sobs" (1968)

Obraz
Armando "Chick" Corea zasłynął przede wszystkim jako współpracownik Milesa Davisa i założyciel Return to Forever. Szczególnie gra z trębaczem miała istotny wpływ na jego karierę. Nie tylko pomogła mu wyrobić sobie nazwisko w muzycznym świecie (grał na tak ważnych albumach, jak "In a Silent Way", "Bitches Brew" czy "On the Corner"), ale także rozwinąć się jako instrumentalista, otworzyć na nowe rozwiązania (jak np. przejście na elektryczne klawisze). Jednak już wcześniej Chick, aktywny od początku lat 60., dał się poznać jako utalentowany pianista. Wspomagał m.in. Sonny'ego Stitta, Blue Mitchella, Herbiego Manna i Stana Getza. Nagrał też dwa albumy jako lider (oba ukazały się w 1968 roku). Debiutancki "Tones for Joan's Bones", zarejestrowany jeszcze w 1966 roku, przyniósł muzykę typową dla ówczesnego jazzowego mainstreamu, zagraną bez zarzutu, ale niewyróżniającą się na tle podobnych wydawnictw. Ciekawiej prezentuje się drug

[Recenzja] Alameda 4 - "Czarna woda" (2018)

Obraz
Bydgoski projekt Alameda Organisation występował już w różnych konfiguracjach: jako trio, kwintet i duet (za każdym razem odpowiednio modyfikując nazwę). "Czarna woda", czwarty album kolektywu, nagrany został w kwartecie. Podstawą składu są, jak zwykle, Jakub Ziołek i Mikołaj Zieliński. W najnowszym wcieleniu dołączył do nich perkusista Tomasz Popowski, znany już z Alamedy 3, a także zupełnie nowy muzyk - gitarzysta Krzysztof Kaliski (początkowo w projekt zaangażowany był jednak Raphael Rogiński, który musiał zrezygnować z powodu innych zobowiązań). W nagraniach wzięło udział także kilkoro gości, w tym Łukasz Jędrzejczak ze składu Alamedy 5. Dotychczasowe albumy Alamedy różnią się nie tylko składem i numerkami w nazwie, ale także pod względem stylistycznym. Debiutancki "Późne królestwo" z 2013 roku, nagrany w trio, to mieszanka noise'u, psychodelii i shoegaze'u, z momentami o nieco folkowym charakterze. Później przyszła pora na bardziej elektroniczny

[Recenzja] Ornette Coleman - "Free Jazz: A Collective Improvisation" (1961)

Obraz
"Free Jazz: A Collective Improvisation", szósty album w dyskografii Ornette'a Colemana, to jedno z najbardziej oryginalnych i przełomowych wydawnictw w historii fonografii. Longplay dał nazwę nowej odmianie jazzu (choć wielu muzyków preferowało określanie jej mianem new thing ), której był jednym z pierwszych dojrzałych reprezentantów. Na okładce oryginalnego wydania nie przypadkiem wykorzystano obraz "The White Noise" amerykańskiego malarza Jacksona Pollocka (na niektórych reedycjach zastąpiono go zdjęciem Colemana lub zostawiono puste miejsce), który jest autorem zdania:  Nowe czasy potrzebują nowych form . Doskonale pasuje to do tego wydawnictwa, na którym faktycznie mamy do czynienia z zupełnie nową formą. Album został zarejestrowany 21 grudnia 1960 roku. Podczas sesji powstały dwa nagrania: 17-minutowy "First Take" (wydany dopiero w 1971 roku na kompilacji "Twins", później dołączany do kompaktowych reedycji "Free Jazz")

[Recenzja] Agitation Free - "At the Cliffs of River Rhine" (1998)

Obraz
Pod koniec lat 90. grupa Agitation Free zaliczyła średnio udany powrót, udokumentowany studyjnym albumem "River of Return". Mniej więcej w tym samym czasie pojawiło się jeszcze jedno, znacznie ciekawsze wydawnictwo. "At the Cliffs of River Rhine" to zapis występu zespołu w Kolonii, zarejestrowany 2 lutego 1974 roku. Muzycy promowali wówczas album "2nd" i to właśnie z niego pochodzi większość repertuaru (rozbudowane wersje "First Communication" i "Laila", syntezatorowa miniaturka "Dialogue & Random", oraz "In the Silence of the Morning Sunrise", który niestety został wyciszony po czterech minutach). Dodatkowo znalazł się tutaj premierowy jam "Through the Moods". Cały występ pokazuje najbardziej rockowe wcielenie Agitation Free, zorientowane na przepiękne gitarowe solówki Lutza Ulbricha i Gustava Lütjensa, podparte fantastycznie pulsującym basem Michaela Günthera, a czasem także organowym tłem. Mniej