Posty

[Recenzja] The Rolling Stones - "On Air" (2017)

Obraz
Nieco ponad rok temu historia The Rolling Stones zatoczyła koło. Wydany wówczas album "Blue and Lonesome" był powrotem do muzycznych korzeni grupy. Kolejne wydawnictwo grupy to jeszcze większa gratka dla wszystkich wielbicieli najwcześniejszego etapu kariery Stonesów. Album zatytułowany "On Air" to zbiór radiowych sesji zespołu, zarejestrowanych w studiach BBC w latach 1963-65. Mamy tu zatem do czynienia z najbardziej surowym, nieokrzesanym obliczem grupy, która nie wykraczała jeszcze poza rhythm'n'bluesowe schematy i instrumentarium. Podstawowe wydanie zawiera 18 utworów, a wersja deluxe przynosi 14 dodatkowych. Repertuar składa się w większości z przeróbek bluesowych i rock'n'rollowych standardów, z których tylko część powtarza się na regularnych albumach grupy. Możemy się przekonać, jak wielkim uwielbieniem muzycy darzyli wówczas Chucka Berry'ego - aż sześć utworów pochodzi z jego repertuaru ("Come On", "Roll Over Beetho

[Recenzja] Lotto - "VV" (2017)

Obraz
W tym roku nie można narzekać na brak ciekawych polskich wydawnictw. Oczywiście należy ich szukać nie w mainstreamie, a w ofercie niezależnych wytwórni. Jednym z takich albumów jest "VV" - trzecie wydawnictwo warszawskiego tria Lotto, tworzonego przez gitarzystę Łukasza Rychlickiego, basistę Mike'a Majkowskiego i perkusistę Paweł Szpura. Choć skład wygląda na bardzo tradycyjny, sama muzyka zdecydowanie taka nie jest. Twórczość grupy określana jest mianem post-rocka; dla mnie brzmi raczej jak jakaś odmiana elektroniki, mieszcząca się gdzieś między noisem, industrialem, post-minimalizmem i ambientem. Materiał w znacznej części składa się z różnych szumów, pisków, pogłosów, a całość ma bardzo mechaniczny, repetycyjny charakter. Na tle całości na pewno wyróżnia się "Paperchase", za sprawą czystego brzmienia gitary, która występuje tu w głównej roli. Uwagę zwraca także najbardziej dynamiczny "Heel" - nie jest to jednak rockowa dynamika, bliżej jej do d

[Recenzja] Greta Van Fleet - "From the Fires" (2017)

Obraz
Kiepsko jest z kondycją rockowej sceny, jeśli jej objawieniem i nadzieją zostaje ogłoszony bodajże najbardziej wtórny i pozbawiony własnej tożsamości zespół, jaki dane było mi słyszeć. Muzycy amerykańskiej grupy Greta Van Fleet (naprawdę nie da się już wymyślić lepszej nazwy?) postanowili zostać jak najwierniejszym sobowtórem Led Zeppelin. I muszę przyznać, że to imitowanie wychodzi im naprawdę doskonale. Parę miesięcy temu przypadkiem słuchałem radia (celowo nie robię tego od lat) i akurat był odtwarzany jeden z ich utworów, a ja zastanawiałem się, czy nie przegapiłem informacji o opublikowaniu jakiegoś niewydanego wcześniej utworu Led Zeppelin. Stylizowane na lata 70. brzmienie to norma u retro-rockowych grup, ale ten zespół prócz tego posiada wokalistę, który potrafi śpiewać dokładnie tak, jak młody Robert Plant i bynajmniej nie ustępuje mu możliwościami. Szkoda tylko, że swoje umiejętności i naturalne warunki głosowe wykorzystuje w najgorszy możliwy sposób. Maksymalnie odtwó

[Recenzja] Ulver - "The Assassination of Julius Caesar" (2017)

Obraz
Norweski Ulver zaczynał od grania black metalu, by z czasem zwrócić się w stronę ambientowej elektroniki i post-rocka (w międzyczasie flirtując też z innymi stylistykami). W ostatnim czasie muzycy najwyraźniej doszli do wniosku, że dotychczasowa formuła się wyczerpała (lub po prostu takie granie przestało być opłacalne) i czas na kolejną zmianę stylu. Efektem jest tegoroczny album "The Assassination of Julius Caesar". To wciąż muzyka przepełniona brzmieniami elektronicznymi, lecz odświeżonymi żywszą rytmiką i wyrazistymi melodiami. Ten longplay to po prostu hołd dla elektronicznego popu lat 80., ale z zachowaniem dobrego smaku, bez popadania w przesadny kicz lub banał. Skojarzenia idą przede wszystkim w stronę Depeche Mode. To ten sam rodzaj przebojowej, a zarazem dość mrocznej elektroniki. I zdecydowanie bliżej tutaj do późniejszych albumów brytyjskiej grupy, na których dźwięki generowane z syntezatorów są dopełniane brzmieniem tradycyjnych instrumentów. Utwory na &qu

[Recenzja] John Coltrane Quartet - "The John Coltrane Quartet Plays" (1965)

Obraz
"The John Coltrane Quartet Plays", wydany pół roku po słynnym "A Love Supreme", nie był tak wielkim sukcesem komercyjnym, jak jego poprzednik. Dlatego i dziś nie wymienia się go jednym tchem z innymi ważnymi dziełami saksofonisty. Niewątpliwie jest to jednak ważny album w jego karierze, stanowiący swego rodzaju pomost pomiędzy wcześniejszymi, melodyjnymi dokonaniami Trane'a, a jego późniejszymi eksperymentami na gruncie free jazzu. Gra Johna stała się tutaj bardziej agresywna i atonalna, momentami lekko drażniąca. Na pewno nie jest to tak przystępna muzyka, jak ta zaproponowana na "A Love Supreme". Nie zostało tu też nic z uduchowionego charakteru poprzedniego albumu - zastąpił go pewien niepokój, mroczniejszy nastrój. McCoy Tyner i Jimmy Garrison dbają jednak o utrzymanie melodii, niejako poskramiając freejazzowe zapędy lidera. Materiał zawarty na albumie nie jest w pełni premierowy. Kompozycja "Brazilia" była wykonywano na żywo już n

[Recenzja] Television - "Marquee Moon" (1977)

Obraz
Punkrockowa rewolucja niewątpliwie miała wiele negatywnych następstw. Takich jak całkowita zmiana oblicza przemysłu fonograficznego i muzycznego mainstreamu, które odcięły się od bardziej ambitnych rodzajów muzyki. Lecz z drugiej strony, równolegle z punk rockiem pojawiły się takie nurty, jak post-punk czy new wave, ściśle z nim powiązane, ale pod wieloma względami będące jego przeciwieństwem. Przede wszystkim była to muzyka znacznie bardziej wartościowa artystycznie, nie tak prostacka i prymitywna. W tzw. podziemiu działało wiele grup, które eksperymentowały i poszukiwały nowych rozwiązań, niejako przejmując rolę pełnioną dotychczas przez progrockowych gigantów, którzy w tamtym czasie woleli się skupiać na pisaniu popowych przebojów, aby tylko utrzymać się w mainstreamie. Co ciekawe, więcej ambitnego punku (choć brzmi to jak oksymoron, wcale nim nie jest) powstawało w Stanach, niż w Wielkiej Brytanii. Wiele interesujących rzeczy działo się na scenie nowojorskiej, której jednym

[Recenzja] Miles Davis - "Live-Evil" (1971)

Obraz
"Live-Evil" to dość specyficzny album koncertowy. Koncertowy materiał przeplata się tutaj z nagraniami studyjnymi, zaś same nagrania z występów zostały poddane drastycznej obróbce studyjnej, za którą tradycyjnie odpowiada Teo Macero. Większość materiału została zarejestrowana w waszyngtońskim klubie The Cellar Door. Miles występował tam przez cztery wieczory z rzędu, pomiędzy 16-19 grudnia 1970 roku. Towarzyszyli mu wówczas Keith Jarrett, Michael Henderson, Jack DeJohnette, Airto Moreira, oraz nowy saksofonista Gary Bartz. Ponadto, ostatniego dnia dołączył do nich John McLaughlin. I właśnie nagrania z 19 grudnia (ściślej mówiąc: z drugiego i trzeciego setu) zostały wykorzystane na "Live-Evil". Choć tytuły poszczególnych ścieżek mogą sugerować zupełnie premierowy materiał, często kryją się pod nimi znane motywy: "Sivad" to fragmenty wykonań "Directions" i "Honky Tonk" z drugiego setu (Macero wykorzystał tu także urywek studyjnej w

[Recenzja] Herbie Hancock - "Empyrean Isles" (1964)

Obraz
Zwykle pierwszą recenzję danego wykonawcy zaczynam od krótkiej notki biograficznej. Tym razem jest to zupełnie zbyteczne. Herbie Hancock to jeden z tych muzyków, których nie trzeba przedstawiać. Jeden z najpopularniejszych twórców współczesnego jazzu, mający na koncie zarówno wybitne albumy, doceniane przez znawców i koneserów, jak i spore sukcesy w mainstreamie (nie tylko jazzowym). Sądzę, że większość Czytelników miała kontakt z jego twórczością. Jeśli nie poprzez jego liczne solowe albumy lub nie mniej liczne albumy innych wykonawców, na których się udzielał, to dzięki filmom, do których nagrywał muzykę. Najważniejszy, pod względem artystycznym, okres solowej twórczości Herbiego przypadł na początek lat 70. Dokonania z poprzedniej dekady - a w każdym razie te dla wytwórni Blue Note, utrzymane w stylistyce hard bopu i jazzu modalnego - to naprawdę przyjemna muzyka, perfekcyjnie wykonana, ale też dość bezpieczna i zachowawcza, bez eksperymentów, jakie cechowały ówczesną twórczo