Posty

[Recenzja] Alice Coltrane - "World Galaxy" (1972)

[Recenzja] Camel - "Moonmadness" (1976)

Obraz
Czwarty album Camel, "Moonmadness", to szczytowe osiągnięcie zespołu pod względem komercyjnym, a zarazem łabędzi śpiew oryginalnego składu grupy. Tym samym, longplay zamyka klasyczny okres działalności zespołu. I całkiem nieźle sprawdza się jako jego podsumowanie, choć przecież nie mógł to być celowy zabieg - basista Doug Ferguson podjął decyzję o odejściu dopiero tuż przed przystąpieniem zespołu do nagrywania kolejnego albumu. A jednak, "Moonmadness" zdaje się łączyć różne cechy poprzednich wydawnictw. Na prostym, rockowym debiucie spokojnie mogłaby znaleźć się kompozycje "Another Night" i "Chord Changes". To jedne z najbardziej dynamicznych utworów grupy. Pierwszy z nich jest oparty na wręcz hardrockowym riffowaniu, uzupełnionym nieco funkową grą sekcji rytmicznej i organowo-syntezatorowymi ozdobnikami. Ostateczny efekt psuje niestety zbyt anemiczna partia wokalna. Drugi na szczęście jest instrumentalny - no prawie, bo w pewnym momencie

[Recenzja] King Crimson - "Three of a Perfect Pair" (1984)

Obraz
"Three of a Perfect Pair" to ostatnia część tzw. "kolorowej trylogii" - trzech albumów King Crimson nagranych w latach 80. przez ten sam skład, spójnych stylistycznie i ozdobionych podobnymi, minimalistycznymi okładkami z jednolitym tłem w innym kolorze. Po bardzo udanym, odświeżającym styl grupy "Discipline" i dobrym, choć nierównym "Beat", przyszła pora na... najsłabszą odsłonę trylogii. "Three of a Perfect Pair" wyraźnie dzieli się na dwie części, odpowiadające dwóm stronom wydania winylowego. Strona A, zatytułowana "The Left Side", to utwory o bardziej piosenkowym charakterze. Tytułowy "Three of a Perfect Pair", "Model Man", "Sleepless" i "Man with an Open Heart", pomimo pewnych udziwnień (zwłaszcza w warstwie rytmicznej), to kawałki bardzo melodyjne, wręcz przebojowe. W przypadku "Sleepless" dosłownie - to największy singlowy przebój zespołu. Jedyny któremu udało si

[Recenzja] Saagara - "2" (2017)

Obraz
Jednym z najciekawszych albumów mijającego roku okazuje się dzieło polskiego klarnecisty Wacława Zimpla i indyjskich instrumentalistów, współpracujących pod szyldem Saagara. Projekt ten narodził się w 2013 roku, a dwa lata później ukazał się debiutancki album, zatytułowany po prostu "Saagara". Zawarta na nim muzyka to połączenie klasycznej muzyki karnatackiej (czyli południowoindyjskiej) i jazzu, w podobny sposób, w jaki robiła to grupa Shakti Johna McLaughlina (tylko z klarnetem zamiast gitary). Wydany na początku bieżącego roku "2" przynosi nieco inną muzykę. Do powyższych inspiracji doszły wpływy minimalistycznej elektroniki. Podobne brzmienia pojawiły się już na dwóch zeszłorocznych albumach Zimpla (solowym "Lines" i "LAM" tak samo nazwanego tria), nagranych z istotną pomocą producenta Maurycego "Mooryca" Zimmermanna, który powraca w tej roli na "Dwójce" Saagary. Co ciekawe, elektronika nie jest tu tylko dodatkiem,

[Recenzja] Deep Purple - "Infinite" (2017)

Obraz
"Infinite" to dwudziesty - i być może ostatni - album tej zasłużonej, lecz od dawna nieekscytującej grupy. Przedpremierowe zapowiedzi nie nastrajały pozytywnie. Po przesłuchaniu longplaya mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że oba single dały dobry pogląd na to, czego spodziewać się po całości. "Time for Bedlam" - pierwszy ujawniony utwór, a zarazem otwieracz albumu - to taki typowy hardrockowy kawałek w szybkim tempie, lecz wygładzony brzmieniowo i pozbawiony dobrej melodii. Zaskoczeniem była elektroniczna klamra utworu, z przetworzonym głosem Iana Gillana, brzmiąca kuriozalnie i zbyt pretensjonalnie. Jak się okazuje, to nie jedyny utwór, w którym zespół próbuje ukryć braki kompozytorskie udziwnioną, taką niby-nowoczesną aranżacją. W "On Top of the World" pojawia się niemal identyczny fragment z deklamacją Gillana i elektronicznym podkładem, ale umieszczony w środku kompozycji. Z kolei "Get Me Outta Here" w całości opiera się na elektroni

[Recenzja] Peter Hammill - "The Silent Corner and the Empty Stage" (1974)

[Recenzja] Alice Coltrane - "Universal Consciousness" (1971)

[Recenzja] Jethro Tull - "The String Quartets" (2017)

Obraz
Minęło już czternaście lat, odkąd ukazał się ostatni longplay Jethro Tull ("The Christmas Album"), a prawie dwadzieścia od ostatniego z zupełnie premierowym materiałem ("J-Tull Dot Com"). Wydawało się, że Ianowi Andersonowi wystarcza nagrywanie solowych albumów. Niespodziewanie wrócił jednak do nazwy zespołu, którą sygnuje swoje najnowsze wydawnictwo. "The String Quartets" to prawdziwe kuriozum. Album zawiera nowe aranżacje klasycznych utworów Jethro Tull, nagrane przez Andersona bez pomocy żadnego z dotychczasowych członków zespołu. Ich miejsce zajął... kwartet smyczkowy. To on pełni tu dominującą rolę, wspomagany jedynie fletem i z rzadka innymi instrumentami, jak gitara akustyczna, mandolina, pianino i czelesta. Partie wokalne zachowały się tylko w połowie kompozycji. Sam pomysł wydaje się ciekawy i mogło z tego wyjść coś naprawdę interesującego. Niestety, nie wyszło, a powodem tego jest zbyt kurczowe trzymanie się oryginalnych, prostych aranżacj