Posty

[Recenzja] Peter Hammill - "The Silent Corner and the Empty Stage" (1974)

[Recenzja] Alice Coltrane - "Universal Consciousness" (1971)

[Recenzja] Jethro Tull - "The String Quartets" (2017)

Obraz
Minęło już czternaście lat, odkąd ukazał się ostatni longplay Jethro Tull ("The Christmas Album"), a prawie dwadzieścia od ostatniego z zupełnie premierowym materiałem ("J-Tull Dot Com"). Wydawało się, że Ianowi Andersonowi wystarcza nagrywanie solowych albumów. Niespodziewanie wrócił jednak do nazwy zespołu, którą sygnuje swoje najnowsze wydawnictwo. "The String Quartets" to prawdziwe kuriozum. Album zawiera nowe aranżacje klasycznych utworów Jethro Tull, nagrane przez Andersona bez pomocy żadnego z dotychczasowych członków zespołu. Ich miejsce zajął... kwartet smyczkowy. To on pełni tu dominującą rolę, wspomagany jedynie fletem i z rzadka innymi instrumentami, jak gitara akustyczna, mandolina, pianino i czelesta. Partie wokalne zachowały się tylko w połowie kompozycji. Sam pomysł wydaje się ciekawy i mogło z tego wyjść coś naprawdę interesującego. Niestety, nie wyszło, a powodem tego jest zbyt kurczowe trzymanie się oryginalnych, prostych aranżacj

[Recenzja] King Crimson - "Beat" (1982)

Obraz
"Beat" to pierwszy album w historii King Crimson nagrany w dokładnie tym samym składzie, co poprzedni. Pod względem stylistycznym stanowi zaś bezpośrednią kontynuację "Discipline". Zespół jeszcze dalej zapuszcza się w rejony new wave i post-punku. Utwory opierają się zazwyczaj na nieoczywistych, połamanych rytmach i interesująco przeplatających się partiach dwóch gitar o czystym, przestrzennym brzmieniu (np. "Neal and Jack and Me", "Waiting Man" czy instrumentalny "Sartori in Tangier"). Sporym zaskoczeniem są utwory o zdecydowanie mniej skomplikowanym charakterze i wręcz popowych melodiach. Jak singlowy "Heartbeat", który chętnie odtwarzały amerykańskie stacje radiowe. I trudno się temu dziwić, bo utwór wyróżnia się naprawdę zapadającą w pamięć melodią. Taki kawałek mógłby zostać nagrany w tamtym czasie przez jakieś - za przeproszeniem - U2, gdyby tylko muzycy tej grupy potrafili tworzyć tak dobre kompozycje i mieli

[Recenzja] Pharoah Sanders - "Karma" (1969)

Obraz
Pharoah Sanders, po śmierci swojego mentora, Johna Coltrane'a, poświęcił się głównie karierze solowej. Z efektem, który musiał przejść najśmielsze oczekiwania wszystkich krytyków i słuchaczy. Wydany w 1969 roku (blisko dwa lata po śmierci Coltrane'a) album "Karma" to prawdopodobnie największe i najwspanialsze dzieło nurtu zwanego spiritual jazzem, a zarazem jeden z najlepszych albumów w ogóle. Longplay powstał w ciągu zaledwie dwóch jednodniowych sesji nagraniowych, 14 i 19 lutego 1969 roku. Sandersowi towarzyszył rozbudowany skład, obejmujący m.in. pianistę Lonniego Listona Smitha, basistów Rona Cartera i Reggiego Workmana, perkusistę Billy'ego Harta, flecistę Jamesa Spauldinga oraz wokalistę i perkusjonalistę Leona Thomasa. Czyli muzyków z najwyższej półki, których doskonała gra wzbogaciła niezliczone albumy jazzowe. "Karma" składa się z zaledwie dwóch utworów. Zdecydowaną większość albumu stanowi ponadpółgodzinna kompozycja "The Creator

[Recenzja] Caravan - "Waterloo Lily" (1972)

Obraz
Album "In the Land of Grey and Pink", pomimo dobrej prasy, nie odniósł komercyjnego sukcesu. Jak zwykle zawiodła polityka wytwórni Decca, polegająca na wypuszczaniu małych nakładów płyt. Najbardziej rozczarowany tym faktem wydawał się być Dave Sinclair, który bez wahania przyjął ofertę ex-perkusisty Soft Machine, Roberta Wyatta, aby dołączyć do jego nowej grupy, Matching Mole. Pozostali muzycy Caravan postanowili jednak kontynuować karierę. Nowym klawiszowcem został Steve Miller z grupy Delivery. W składzie tym powstał zaledwie jeden album - niesłusznie niedoceniany "Waterloo Lily". Miller - w przeciwieństwie do swojego poprzednika, grającego głównie na organach Hammonda, ale także na pianinie i melotronie - zdecydowanie preferował pianino elektryczne. Jego brzmienie nadało muzyce Caravan bardziej jazzowego charakteru. Słychać to przede wszystkim na przykładzie rozbudowanej, instrumentalnej kompozycji "Nothing at All / It's Coming Soon / Nothing at A

[Recenzja] Gentle Giant - "Playing the Fool: The Official Live" (1977)

Obraz
Dość późno muzycy Gentle Giant zdecydowali się na zarejestrowanie swojej pierwszej koncertówki. Album "Playing the Fool: The Official Live" ukazał się w styczniu 1977 roku, a nagrany został jesienią poprzedniego roku, podczas kilku europejskich koncertów (w Düsseldorfie, Monachium, Paryżu i Brukseli). A więc już po pierwszych oznakach twórczego zastoju (album "Interview"), ale jeszcze przed drastyczną zmianą stylu, jaką przyniosły kolejne longplaye. Na "Playing the Fool" nic jeszcze nie zapowiada tego, co wkrótce miało się wydarzyć. Dlatego też można potraktować to wydawnictwo jako podsumowanie pierwszego, najbardziej ambitnego okresu w twórczości grupy. Wydawać by się mogło, że zespół taki, jak Gentle Giant, czyli starannie aranżujący i dopracowujący w najmniejszym detalu swoje kompozycje, nie będzie drastycznie ich zmieniał podczas koncertów. Nic bardziej mylnego. Tzn. faktycznie, niektóre utwory nie odbiegają daleko od studyjnych pierwowzorów (np

[Recenzja] Alice Coltrane - "Journey in Satchidananda" (1971)

Obraz
Na początku lat 70., Alice Coltrane, poszukując religijnej i duchowej prawdy , poznała hinduskiego guru Swamiego Satchidanandę. Za jego namową, udała się do Indii, gdzie rozwijała swoje zainteresowanie filozofią wschodu oraz hinduizmem, przyjmując nawet nowe imię, Swamini Turiyasangitananda. Doświadczenia te miały istotny wpływ na charakter jej kolejnego albumu, "Journey in Satchidananda", mocno inspirowanego muzyką hinduską. Znaczna część longplaya została zarejestrowana w nowojorskim studiu Alice, podczas jednodniowej sesji, w listopadzie 1970 roku. W nagraniach ponownie wziął udział Pharoah Sanders, a także perkusista Rashied Ali (współpracownik Johna Coltrane'a w jego ostatnich latach życia; grał również na debiucie Alicji, "A Monastic Trio"), basista Cecil McBee (lista muzyków z którymi współpracował jest tak długa, że nawet wymienienie tych najsłynniejszych zajęłoby zbyt wiele miejsca), oraz indyjski muzyk Tulsi, grający na tamburze - instrumencie p