Posty

[Recenzja] The Rolling Stones - "Emotional Resque" (1980)

Obraz
Podczas rozciągającej się na przestrzeni dziewięciu miesięcy sesji nagraniowej Stonesi znów świetnie się ze sobą bawili. Efektem było powstanie znacznie większej ilości materiału, niż mieścił standardowy longplay. Szkoda jedynie, że muzycy tylko się bawili, zamiast naprawdę przyłożyć do pracy. Pomimo sporej selekcji materiału - ostatecznie na płytę trafiło niewiele ponad czterdzieści minut muzyki - powstało najbardziej niecharakterystyczne wydawnictwo zespołu w jego dotychczasowej karierze. Co z tego, że sporo tu energii, odczuwalnej radości z grania i różnych inspiracji - od zawsze obecnych w twórczości grupy bluesa ("Down in the Hole") i rock'n'rolla (np. "Summer Romance"), po disco ("Dance (Pt. 1)", tytułowy "Emotional Resque") czy reggae ("Send It to Me") - skoro same kompozycje są zupełnie nijakie, nieciekawe, strasznie sztampowe. Tak mógłby grać jakikolwiek zespół, ale od takiej marki, jak The Rolling Stones, oczekiwać

[Recenzja] The Butterfield Blues Band - "East-West" (1966)

Obraz
Na eponimicznym debiucie The Paul Butterfield Blues Band absolutnie nic nie zapowiadało, że będzie to zespół poszukujący nowych rozwiązań. Zawarta na nim muzyka całkowicie wpisuje się w schematy chicagowskiego bluesa. a w grze muzyków nie słychać chęci wyjścia poza obowiązujące reguły. W porównaniu z tamtą płytą, wydany mniej więcej rok później "East-West" sprawia wrażenie dzieła zupełnie innej grupy. I to bynajmniej nie dlatego, że z nazwy zniknęło imię lidera, a w nagraniach wziął udział nowy perkusista Billy Davenport, który zastąpił bębniącego dotychczas Sama Laya. Drugi album chicagowskiego sekstetu otwiera się na nowe wpływy, jak rock czy jazz. To w zasadzie jeden z pierwszych albumów, które śmiało można nazwać blues rockiem. Zaledwie parę tygodni wcześniej, w lipcu 1966 roku, ukazał się "Blues Breakers" Johna Mayalla i Erika Claptona, który zdefiniował tę stylistykę oraz określił jej ramy. Natomiast opublikowany w sierpniu "East-West" poszerzył

[Recenzja] The Rolling Stones - "Some Girls" (1978)

Obraz
Wielokrotnie spotykałem się z opinią, że The Rolling Stones przez cały czas grają tak samo. To oczywista nieprawda. Na przestrzeni lat zespół wielokrotnie odchodził od swoich rhythm'n'bluesowych korzeni, inspirując się aktualnymi trendami w muzyce. Całkiem możliwe, że był to czysty koniunkturalizm, mający pomóc w pozyskaniu nowych słuchaczy i sprzedaży jeszcze większej ilości płyt. Jednak nierzadko odbywało się to z korzyścią dla samej muzyki, jak w przypadku psychodelicznego "Their Satanic Majesties Request", albo wzbogaconych wpływami bluesa, country, folku czy gospel "Beggars Banquet" i "Let It Bleed". Proceder ten trwał w najlepsze także przez całe lata 70., gdy na płytach Stonesów pojawiały się pojedyncze kawałki nawiązujące do soulu, funku lub reggae. Na swoim ostatnim wydawnictwie z tamtego dziesięciolecia, albumie "Some Girls", muzycy także nie pozostali obojętni na ówczesne mody. A był to czas, gdy największą popularnością ci

[Recenzja] The Paul Butterfield Blues Band - "The Paul Butterfield Blues Band" (1965)

Obraz
The Paul Butterfield Blues Band zasłynął jako jeden z pierwszych zespołów łączących bluesowe kompozycje z rockowym brzmieniem oraz energią. Początkowo muzyków interesowało jednak granie czystego bluesa. Korzenie zespołu sięgają początku lat 60., kiedy na Uniwersytecie w Chicago poznało się dwóch wielbicieli bluesa - Paul Butterfield i Elvin Bishop. Pierwszy śpiewał, a także grał na harmonijce, zaś drugi na gitarze, więc szybko zaczęli wspólnie jamować. Kiedy zaoferowano im, gdzieś w 1963 roku, występy w jedynym z lokalnych klubów, duet postanowił zaprosić do współpracy sekcję rytmiczną. Ale nie pierwszą lepszą sekcję, lecz ówczesnych współpracowników samego Howlin' Wolfa - basistę Jerome'a Arnolda oraz perkusistę Sama Laya. Pierwszy występ okazał się sukcesem i kwartet zdecydował związać się na dłużej. Podczas jednego z kolejnych występów, wśród publiczności znalazł się niejaki Joe Boyd, początkujący producent. Szybko skontaktował się ze swoim znajomym kolegą po fachu, Paulem R

[Recenzja] The Rolling Stones - "Black and Blue" (1976)

Obraz
Album "Black and Blue" narodził się w dość niecodzienny sposób. Materiał na niego i same nagrania powstawały równolegle z przesłuchaniami kolejnych gitarzystów na miejsce Micka Taylora. Jednym z zaproszonych muzyków był irlandzki wirtuoz Rory Gallagher, który w styczniu 1975 roku spędził kilka dni ze Stonesami w Holandii. W tym czasie pracował głównie z Mickiem Jaggerem, pomagając w ukończeniu kompozycji wokalisty. To ponoć właśnie Irlandczykowi Stonesi zawdzięczają riff i tytuł kawałka "Hot Stuff", a także kilka innych motywów, choć jego nazwisko nie pojawia się w opisie. Zanim jednak doszło do poważniejszych rozmów o współpracy, Gallagher musiał udać się do Japonii na własne występy. Później zaś przyznawał, że był zbyt zadowolony ze swojej kariery, by dołączyć do zespołu.  W międzyczasie Stonesi testowali innych muzyków, jak Jeff Beck, Peter Frampton (ex-Humble Pie), Steve Marriott (ex-Small Faces i Humble Pie), Harvey Mandel (ex-Canned Heat), sesyjny gitarzys

[Recenzja] The Who - "Live at the Isle of Wight Festival 1970" (1996)

Obraz
Studyjna część dyskografii The Who, na przestrzeni ledwie kilku lat, bardzo u mnie straciła. Co prawda płyty z drugiej połowy lat 70. i późniejsze zawsze uważałem za okropne, ale te z początków działalności oceniałem pozytywnie. A taki "Who's Next" przez krótki czas wymieniałem nawet wśród swoich ulubionych albumów wszech czasów. Dziś nawet na nich słyszę więcej wad niż zalet, czego zresztą nie omieszkałem szerzej omówić w recenzjach. Zachowałem natomiast dobre wrażenie na temat koncertowego "Live at Leeds". Może nie podzielam popularnej opinii, jakoby była to najlepsza koncertówka w ogóle, ale to bardzo solidne granie na pograniczu blues- i hard rocka, zawierające właściwie wszystko, czego należy od takiej muzyki wymagać: mnóstwo energii, odpowiednio dociążone brzmienie, charakterystyczne kompozycje czy bardzo swobodne wykonanie. Tak, w tamtym czasie zespoły rockowe nie były szafami grającymi - na żywo prezentowały swoje lub cudze kawałki w całkiem innych,

[Recenzja] Jethro Tull - "Nothing Is Easy: Live at the Isle of Wight 1970" (2004)

Obraz
"Nothing Is Easy: Live at the Isle of Wight 1970" naprawia największy błąd w dyskografii Jethro Tull - brak koncertowego materiału z pierwszych lat działalności. Co prawda, w 1993 roku publikacji doczekał się występ z 4 listopada 1970 roku w nowojorskiej Carnegie Hall, jednak wyłącznie w ramach limitowanego, a zatem trudnego do zdobycia "25th Anniversary Box Set". Jedenaście lat później do sprzedaży w szerszym obiegu trafił recenzowany album, zawierający nieco wcześniejszą rejestrację, z 30 sierpnia 1970 roku w ramach słynnego Isle of Wight Festival. Jethro Tull wystąpili jako jedna z gwiazd ostatniego dnia imprezy, poprzedzając bezpośrednio show Jimiego Hendrixa.  Na tym etapie kariery zespół miał na koncie dopiero trzy albumy, więc to właśnie pochodzące z nich utwory dominują w repertuarze. Wyjątek stanowi przedpremierowe wykonanie "My God", który dopiero pół roku później doczekał się premiery na albumie "Aqualung". W tamtym czasie zespół n

[Recenzja] The Yardbirds - "Live Yardbirds: Featuring Jimmy Page" (1971)

Obraz
Po wielkim sukcesie, jaki grupa Led Zeppelin odniosła już na samym początku kariery, nie trzeba było długo czekać, aż różne wytwórnie spróbują się na tym wzbogacić, wydając archiwalny materiał z przeszłości muzyków zespołu. "Live Yardbirds" to jeden z pierwszych przykładów tego zjawiska. Trafiły tu koncertowe nagrania z czasów, gdy rolę gitarzysty The Yardbirds pełnił Jimmy Page. Ściślej mówiąc, to fragmenty jednego występu, z 30 marca 1968 roku w nowojorskim Anderson Theatre. Album okazuje się zaskakująco udany i wyraźnie daje do zrozumienia, że na żywo w tamtym schyłkowym okresie działalności był to trochę inny zespół, niż w studiu. Podczas koncertów muzycy zdecydowanie odcinali się od swoich rhythm'n'bluesowych korzeni, a także chętnie odchodzili od formatu trzyminutowych piosenek. Łatwo to zresztą porównać, bo w repertuarze dominują kompozycje doskonale znane z płyt długogrających i singli, jak przebój "Shapes of Things", "You're Better Man