Posty

[Recenzja] Yardbirds - "Yardbirds" (1966)

Obraz
Eponimiczny longplay Yardbirds w niektórych krajach został wydany pod tytułem "Over Under Sideways Down", a z czasem zaczęto wznawiać go jako "Roger the Engineer". Ten ostatni tytuł stanowi bezpośrednie nawiązanie do okładki - mało urodziwego szkicu Chrisa Dreji, przedstawiającego związanego z grupą inżyniera dźwięku Rogera Camerona. Wydawnictwo to jest pierwszym albumem zespołu z prawdziwego zdarzenia. Nie koncertówką, jak debiutancki "Five Live Yardbirds", ani skompilowaną na szybko składanką, jak kolejne "For Your Love" i "Having a Rave Up with the Yardbirds". Tym razem cały materiał zarejestrowano w studiu, w tym samym czasie i składzie, z myślą o wydaniu na jednym, pełnometrażowym krążku. Warto też odnotować, że to pierwsza - i jedyna - płyta Yardbirds, na którą trafiły wyłącznie kompozycje podpisane nazwiskami członków zespołu. Niestety, właśnie kompozycje wydają się największym problemem tego wydawnictwa. Kwintet nie zapropo

[Recenzja] Muddy Waters - "The London Sessions" (1972)

Obraz
Klasycy bluesa #5: Muddy Waters (część II)   Przedstawiciele Chess Records doszli do zapewne słusznego wniosku, że skoro coś się sprawdziło raz, to sprawdzi się i drugi. Po sukcesie "The London Howlin' Wolf Sessions" kwestią czasu było wysłanie do Anglii kolejnego bluesmana, aby z pomocą lokalnych, młodych muzyków rockowych nagrał nieco uwspółcześnione wersje swoich hitów. Padło na Muddy'ego Watersa, który obok Howlin' Wolfa był najbardziej zasłużonym podopiecznym wspomnianej wytwórni. Waters miał już na koncie podobne próby, by przypomnieć tylko o już recenzowanym "Electric Mud" czy nagranym m.in. z pomocą muzyków The Paul Butterfield Blues Band "Fathers and Sons". Tym razem w studiu wsparli go tacy instrumentaliści, jak Rory Gallagher, Steve Winwood, basista Ric Grech (Blind Faith / Traffic) czy bębniarz Mitch Mitchell (The Jimi Hendrix Experience). W sesji udział wzięli także stali współpracownicy bluesmana, gitarzysta Sam Lawhorn oraz

[Recenzja] The Rolling Stones - "Exile on Main St." (1972)

Obraz
Jedną z największych muzycznych zagadek jest dla mnie ogromna popularność tego albumu. "Exile on Main St." to niemalże obowiązkowy bywalec na listach wydawnictw wszechczasów. Wielu krytyków, ale też słuchaczy, uważa go nawet za największe osiągnięcie w całej karierze Stonesów. Ja tymczasem wracam do niego co parę lat i tak jak wcześniej nie rozumiałem jego fenomenu, tak dalej pozostawia mnie z bardzo mieszanymi odczuciami. Sytuacji na pewno nie ratuje to, że "Exile" jest albumem dwupłytowym. Zespół po serii naprawdę świetnych, tak komercyjnie, jak i czysto muzycznie wydawnictw, trochę chyba za bardzo uwierzył w swoje możliwości. Ilość materiału bynajmniej nie wynika tu z nagłego przypływu weny. Część kompozycji powstała już w czasie prac nad "Let It Bleed" ("Loving Cup", "Let It Loose", "Shine a Light") lub "Sticky Fingers" ("Tumbling Dice"), a repertuaru dopełniły dwa bluesowe standardy ( "Shake Y

[Recenzja] The Yardbirds - "Having a Rave Up with the Yardbirds" (1965)

Obraz
"Having a Rave Up with the Yardbirds" to kolejny kuriozalny zbiór nagrań The Yardbirds, przeznaczony na rynek amerykański. Stronę A tego wydawnictwa wypełniają najnowsze utwory zespołu z Jeffem Beckiem jako gitarzystą, częściowo wydane wcześniej na singlach. Drugą stronę zajmują koncertowe nagrania, jeszcze z Erikiem Claptonem w składzie. To zresztą fragmenty debiutanckiego "Five Live Yardbirds", którego akurat w Stanach nie wydano. Obie połówki kompletnie nie pasują do siebie pod względem brzmieniowym - nagrania z koncertu mają w zasadzie bootlegową jakość dźwięku, co jeszcze bardziej doskwiera w takim zestawieniu ze studyjnym materiałem. Co gorsze, nie przystają też do siebie stylistycznie, gdyż zespół poczynił w międzyczasie istotne postępy, oddalając się od rhythm'n'bluesowych korzeni na rzecz rocka o lekko psychodelicznym zabarwieniu i prawie już hardrockowej mocy. Pierwsza połowa tego wydawnictwa prezentuje się naprawdę solidnie. Dominują tutaj ene

[Recenzja] Danzig - "Skeletons" (2015)

Obraz
Grupa Danzig, dowodzona przez byłego wokalistę Misfits, Glenna Danziga, miewała lepsze i gorsze momenty. Pierwsze cztery albumy mogą być dziś uznawane za klasykę ciężkiego rocka. Potem było już jednak zdecydowanie gorzej. Najpierw zaczęły się nieudolne eksperymenty z unowocześnianiem brzmienia, a później nieprzekonujące próby powrotu do pierwotnego stylu. Wydany przed pięcioma laty "Deth Red Sabaoth" - ostatni, jak dotąd, studyjny album Danzig z całkowicie premierowym materiałem - okazał się co prawda bardziej udany od kilku poprzedzających go, lecz to wciąż tylko cień klasycznych dokonań. Kryzys twórczy najwyraźniej trwa nadal, bo najnowsze, opublikowane po dłuższej przerwie wydawnictwo Glenna Danziga składa się wyłącznie z cudzych kompozycji. Znalazło się wśród nich kilka dość oczywistych wyborów, jak kawałki Black Sabbath czy Elvisa Presleya - wpływ tych pierwszych był bardzo silny na pierwszych i ostatnich płytach, a do tego drugiego często porównywano głos lidera. Do

[Recenzja] Pink Floyd - "1965: Their First Recordings" EP (2015)

Obraz
W ostatni piątek, bez żadnych większych zapowiedzi, do sklepów trafiło nowe wydawnictwo grupy Pink Floyd. "1965: Their First Recordings" to podwójna EPka, wydana z okazji święta sklepów płytowych Records Store Day. Nakład wydawnictwa ograniczono do 1300 egzemplarzy, z czego trzysta przeznaczono do dystrybucji w Wielkiej Brytanii, a tysiąc w innych europejskich krajach. Zespół co prawda już zapowiedział, że wszystkie zawarte tutaj utwory w przyszłym roku staną się łatwiej dostępne dla każdego, jednak szkoda, że na razie tylko garstka szczęśliwców może cieszyć się tym materiałem. A jest to naprawdę fajna ciekawostka dla każdego wielbiciela słynnej grupy. Na dwie 7-calowe płyty winylowe trafiło sześć wcześniej niepublikowanych nagrań, zarejestrowanych na przełomie grudnia 1964 i stycznia 1965 roku. To prawdopodobnie najstarsze utwory Pink Floyd, który w tamtym czasie posługiwał się jeszcze nazwą The Tea Set. Grupa była w tamtym czasie kwintetem, w skład którego wchodzili Sy

[Recenzja] The Rolling Stones - "Sticky Fingers" (1971)

Obraz
Pod sam koniec lat 60. doszło do dwóch tragicznych wydarzeń związanych z grupą The Rolling Stones. 3 lipca 1969 roku, niedługo po opuszczeniu zespołu, Brian Jones utopił się we własnym basenie. Z kolei 6 grudnia, podczas występu na Altamont Free Concert, doszło do zabójstwa jednego z uczestników koncertów przez wynajętych do ochrony członków gangu motocyklowego Hell's Angels. Komuś udało się powiązać to zdarzenie z zagranym nieco wcześniej utworem "Sympathy for the Devil", a konserwatywne media amerykańskie znów zaczęły oskarżać zespół o satanizm, co rzekomo miało sprowadzić nieszczęście. Muzycy postanowili uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości i od tej pory poświęcili całą swoją twórczość hasłu sex, drugs and rock'n'roll . Taka tematyka całkowicie zdominowała kompozycje wydane na kolejnym albumie grupy, "Sticky Fingers". Pierwszym opublikowanym we własnej wytwórni. Dzięki temu muzycy w końcu mieli pełną swobodę i nie musieli przejmować się termin