Posty

[Recenzja] The Rolling Stones - "Exile on Main St." (1972)

Obraz
Jedną z największych muzycznych zagadek jest dla mnie ogromna popularność tego albumu. "Exile on Main St." to niemalże obowiązkowy bywalec na listach wydawnictw wszechczasów. Wielu krytyków, ale też słuchaczy, uważa go nawet za największe osiągnięcie w całej karierze Stonesów. Ja tymczasem wracam do niego co parę lat i tak jak wcześniej nie rozumiałem jego fenomenu, tak dalej pozostawia mnie z bardzo mieszanymi odczuciami. Sytuacji na pewno nie ratuje to, że "Exile" jest albumem dwupłytowym. Zespół po serii naprawdę świetnych, tak komercyjnie, jak i czysto muzycznie wydawnictw, trochę chyba za bardzo uwierzył w swoje możliwości. Ilość materiału bynajmniej nie wynika tu z nagłego przypływu weny. Część kompozycji powstała już w czasie prac nad "Let It Bleed" ("Loving Cup", "Let It Loose", "Shine a Light") lub "Sticky Fingers" ("Tumbling Dice"), a repertuaru dopełniły dwa bluesowe standardy ( "Shake Y

[Recenzja] The Yardbirds - "Having a Rave Up with the Yardbirds" (1965)

Obraz
"Having a Rave Up with the Yardbirds" to kolejny kuriozalny zbiór nagrań The Yardbirds, przeznaczony na rynek amerykański. Stronę A tego wydawnictwa wypełniają najnowsze utwory zespołu z Jeffem Beckiem jako gitarzystą, częściowo wydane wcześniej na singlach. Drugą stronę zajmują koncertowe nagrania, jeszcze z Erikiem Claptonem w składzie. To zresztą fragmenty debiutanckiego "Five Live Yardbirds", którego akurat w Stanach nie wydano. Obie połówki kompletnie nie pasują do siebie pod względem brzmieniowym - nagrania z koncertu mają w zasadzie bootlegową jakość dźwięku, co jeszcze bardziej doskwiera w takim zestawieniu ze studyjnym materiałem. Co gorsze, nie przystają też do siebie stylistycznie, gdyż zespół poczynił w międzyczasie istotne postępy, oddalając się od rhythm'n'bluesowych korzeni na rzecz rocka o lekko psychodelicznym zabarwieniu i prawie już hardrockowej mocy. Pierwsza połowa tego wydawnictwa prezentuje się naprawdę solidnie. Dominują tutaj ene

[Recenzja] Danzig - "Skeletons" (2015)

Obraz
Grupa Danzig, dowodzona przez byłego wokalistę Misfits, Glenna Danziga, miewała lepsze i gorsze momenty. Pierwsze cztery albumy mogą być dziś uznawane za klasykę ciężkiego rocka. Potem było już jednak zdecydowanie gorzej. Najpierw zaczęły się nieudolne eksperymenty z unowocześnianiem brzmienia, a później nieprzekonujące próby powrotu do pierwotnego stylu. Wydany przed pięcioma laty "Deth Red Sabaoth" - ostatni, jak dotąd, studyjny album Danzig z całkowicie premierowym materiałem - okazał się co prawda bardziej udany od kilku poprzedzających go, lecz to wciąż tylko cień klasycznych dokonań. Kryzys twórczy najwyraźniej trwa nadal, bo najnowsze, opublikowane po dłuższej przerwie wydawnictwo Glenna Danziga składa się wyłącznie z cudzych kompozycji. Znalazło się wśród nich kilka dość oczywistych wyborów, jak kawałki Black Sabbath czy Elvisa Presleya - wpływ tych pierwszych był bardzo silny na pierwszych i ostatnich płytach, a do tego drugiego często porównywano głos lidera. Do

[Recenzja] Pink Floyd - "1965: Their First Recordings" EP (2015)

Obraz
W ostatni piątek, bez żadnych większych zapowiedzi, do sklepów trafiło nowe wydawnictwo grupy Pink Floyd. "1965: Their First Recordings" to podwójna EPka, wydana z okazji święta sklepów płytowych Records Store Day. Nakład wydawnictwa ograniczono do 1300 egzemplarzy, z czego trzysta przeznaczono do dystrybucji w Wielkiej Brytanii, a tysiąc w innych europejskich krajach. Zespół co prawda już zapowiedział, że wszystkie zawarte tutaj utwory w przyszłym roku staną się łatwiej dostępne dla każdego, jednak szkoda, że na razie tylko garstka szczęśliwców może cieszyć się tym materiałem. A jest to naprawdę fajna ciekawostka dla każdego wielbiciela słynnej grupy. Na dwie 7-calowe płyty winylowe trafiło sześć wcześniej niepublikowanych nagrań, zarejestrowanych na przełomie grudnia 1964 i stycznia 1965 roku. To prawdopodobnie najstarsze utwory Pink Floyd, który w tamtym czasie posługiwał się jeszcze nazwą The Tea Set. Grupa była w tamtym czasie kwintetem, w skład którego wchodzili Sy

[Recenzja] The Rolling Stones - "Sticky Fingers" (1971)

Obraz
Pod sam koniec lat 60. doszło do dwóch tragicznych wydarzeń związanych z grupą The Rolling Stones. 3 lipca 1969 roku, niedługo po opuszczeniu zespołu, Brian Jones utopił się we własnym basenie. Z kolei 6 grudnia, podczas występu na Altamont Free Concert, doszło do zabójstwa jednego z uczestników koncertów przez wynajętych do ochrony członków gangu motocyklowego Hell's Angels. Komuś udało się powiązać to zdarzenie z zagranym nieco wcześniej utworem "Sympathy for the Devil", a konserwatywne media amerykańskie znów zaczęły oskarżać zespół o satanizm, co rzekomo miało sprowadzić nieszczęście. Muzycy postanowili uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości i od tej pory poświęcili całą swoją twórczość hasłu sex, drugs and rock'n'roll . Taka tematyka całkowicie zdominowała kompozycje wydane na kolejnym albumie grupy, "Sticky Fingers". Pierwszym opublikowanym we własnej wytwórni. Dzięki temu muzycy w końcu mieli pełną swobodę i nie musieli przejmować się termin

[Recenzja] The Yardbirds - "For Your Love" (1965)

Obraz
Pierwsze studyjne wydawnictwo The Yardbirds, zatytułowane "For Your Love", ukazało się jedynie w Stanach. I to wyłącznie w celu jak najszybszej kapitalizacji sukcesu singla o tym samym tytule oraz zbliżającej się pierwszej amerykańskiej trasy zespołu. To po prostu zbiór kawałków zarejestrowanych podczas kilku różnych sesji. Ponad połowa materiału pochodzi z trzech wydanych do tamtej pory singli ("I Wish You Would" / "A Certain Girl", "Good Morning Little Schoolgirl" / "I Ain't Got You" oraz "For Your Love" / "Got to Hurry"), dwa kolejne nagrania to niewydane wcześniej demówki ("Putty (in Your Hands)", "Sweet Music"), a trzy pozostałe przygotowano z myślą o wydanej nieco później brytyjskiej EPce "Five Yardbirds" ("I'm Not Talking", "I Ain't Done Wrong", "My Girl Sloopy"). Kompilacja pozostawia naprawdę sporo do życzenia. Pomiędzy poszczególnym

[Recenzja] Howlin' Wolf - "The London Sessions" (1971)

Obraz
Klasycy bluesa #4: Howlin' Wolf (część II)    Na przełomie lat 60. i 70. przedstawiciele Chess Records - czołowej wytwórni wyspecjalizowanej w chicagowskim bluesie - szukali coraz to nowych sposobów, aby wypromować swoich podopiecznych wśród młodszej publiczności. Norman Dayron, producent związany z firmą, osobiście udał się na koncert w kalifornijskim Fillmore Auditorium, podczas którego wystąpiły bluesrockowe grupy Butterfield Blues Band, Electric Flag i Cream. Dayron za kulisami wdał się w rozmowę z gitarzystą ostatniego z tych zespołów, Erikiem Claptonem. Wówczas przedstawił mu propozycję nagrania albumu ze słynnym bluesmanem Howlin' Wolfem. Młody muzyk od razu na nią przystał, po czym ustalono, że sesja odbędzie się w Londynie. Do nagrań doszło na początku maja 1970 roku. Clapton od razu planował zaangażować sekcję rytmiczną The Rolling Stones, czyli Billa Wymana, Charliego Wattsa oraz Ian Stewart. Wystąpili oni w większości nagrań, a podczas jednodniowej nieobecnoś

[Recenzja] The Rolling Stones - "Get Yer Ya-Ya's Out!" (1970)

Obraz
Lata 70. Stonesi rozpoczęli od koncertówki. "Get Yer Ya-Ya's Out!" to pierwszy w dyskografii zespołu album koncertowy z prawdziwego zdarzenia. Poprzedni, starszy o cztery lata "Got Live If You Want It!", nie dość, że brzmi fatalnie, to kompletnie nic nie wnosi, gdyż cały materiał został odegrany bardzo wiernie studyjnym wersjom. Jednak recenzowany album powstał już w innych czasach. Z jednej strony możliwe było już zarejestrowanie koncertu w jakości zbliżonej do studyjnej, zaś z drugiej - grupy rockowe zaczęły podczas swoich występów znacznie swobodniej podchodzić do kompozycji. Dzięki temu wszystkiemu koncertówki stały się pełnowartościowymi pozycjami w dorobku poszczególnych wykonawców, nierzadko też po prostu najlepszymi. Akurat tego ostatniego o "Get Yer Ya-Ya's Out!" bym nie powiedział, aczkolwiek jest to bardzo fajne uzupełnienie regularnych płyt The Rolling Stones z przełomu dekad. Materiał zarejestrowano podczas amerykańskiej trasy zesp