Posty

[Recenzja] The Rolling Stones - "The Rolling Stones" (1964)

Obraz
Amerykańskie wydanie debiutanckiego albumu The Rolling Stones - w innych krajach po prostu eponimicznego - zostało zatytułowane "England's Newest Hit Makers". Ten chwytliwy slogan niewiele miał jednak wówczas wspólnego z rzeczywistością. Owszem, zespół zdążył już zaistnieć w notowaniach singli, jednak żaden z tych utworów nie był autorską kompozycją. Mówiąc wprost, Stonesi byli wtedy jedynie odtwórcami hitów, a nie ich twórcami. Potwierdza to zresztą materiał zawarty na pierwszym longplayu. Aż dziewięć z dwunastu zawartych tutaj utworów to przeróbki rhythm'n'bluesowych, bluesowych oraz rock'n'rollowych standardów. W początkach muzyki rockowej takie posiłkowanie się cudzymi kompozycjami było na porządku dziennym. Jednak grupa The Beatles w tym samym roku opublikowała album "A Hard Day's Night", na którym znalazły się wyłącznie własne, premierowe kawałki. A już dwóch wcześniejszych wydawnictwach przeróbki stanowiły mniej niż połowę repertu

[Recenzja] The Who - "My Generation" (1965)

Obraz
Zespołu The Who nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. To właściwie archetypowy przykład rockowej grupy, która debiutowała w czasach, gdy tego typu muzyka dopiero raczkowała i wydawała się jedynie przejściową modą. I również pierwsze płyty The Who nie wskazywały na to, by miała być czymś więcej. Debiutancki album "My Generation", w Stanach wydany jako "The Who Sings My Generation", to typowy produkt tamtych czasów. Prosta, energetyczna muzyka o czysto rozrywkowym charakterze. Podobnie, jak na płytach innych ówczesnych grup, część repertuaru stanowią przeróbki cudzych kompozycji. Choć tutaj należą one do zdecydowanej mniejszości. Kwartet sięgnął po dwa utwory Jamesa Browna, "I Don't Mind" i "Please, Please, Please", a także "I'm a Man" Bo Diddleya. Amerykański wydawca zdecydował się wymienić ten ostatni na autorski  "Instant Party (Circles)", podobnie jak większość materiału napisany przez gitarzystę Pete'a Town

[Artykuł] Historie okładek: "The Book of Souls" Iron Maiden

Obraz
Okładka nowego albumu Iron Maiden wywołała spore zamieszanie. O ile chyba wszyscy fani grupy są zgodni, że najnowsza postać zespołowej maskotki, Eddiego, jest najlepsza od lat, tak podzielił ich brak tła - jedni uważają, że okładka wygląda przez to na niedokończoną, inni twierdzą, że czarne tło nadaje jej mroczniejszego klimatu. Niewątpliwie jest w niej coś intrygującego. Chociaż "The Book of Souls" nie jest tzw. albumem koncepcyjnym, w kilku zawartych na nim utworach pojawiają się odniesienia do duszy. Gdy tworzyliśmy utwory na album "Fear of the Dark", pracowaliśmy w parach lub indywidualnie, a słowo "strach" pojawiło się w kilku utworach, czego nie zaplanowaliśmy z góry - wspomina Steve Harris. Identyczna sytuacja zdarzyła się teraz; na albumie znalazły się trzy czy cztery utwory, w których jest wspomniana [dusza]. To dziwne... zupełnie jakby istniała między nami telepatia . Jednym z tych utworów jest tytułowy "The Book of Souls", na

[Recenzja] Taste - "I'll Remember" (2015)

Obraz
W czerwcu tego roku minęło już dwadzieścia lat od śmierci Rory'ego Gallaghera. Pomimo odnoszonych w latach 70. sukcesów jest to dziś muzyk raczej zapomniany. Na szczęście, nie brakuje osób, które wciąż go pamiętają, ani takich, które dopiero teraz odkrywają jego twórczość. Najnowsze wydawnictwo, czteropłytowy boks "I'll Remember", ułatwia zagłębienie się w najwcześniejszy okres kariery Irlandzkiego kompozytora, wokalisty i nade wszystko wirtuoza gitary, gdy dowodził grupą Taste. Istniejące w latach 1966-70 trio pozostawiło po sobie dwa albumy studyjne, eponimiczny debiut z 1969 roku oraz wydany rok później "On the Boards", a także trochę nagrań koncertowych i demówek. W niniejszym zestawie powtórzono cały studyjny materiał, dodając do tego wiele bonusów, w większości wcześniej nieznanych. Podstawę pierwszej płyty zestawu stanowi zawartość albumu "Taste" z 1969 roku. To przede wszystkim porywające, rozimprowizowane granie bluesrockowe, kojarzące

[Recenzja] David Gilmour - "Rattle That Lock" (2015)

Obraz
David Gilmour powiedział niegdyś o Pink Floyd, że jest najbardziej leniwym zespołem. Wówczas, w latach 70., ciężko było traktować te słowa poważnie. W końcu grupa regularnie co dwa lata wydawała kolejne albumy. Lenistwo członków zespołu tak naprawdę wyszło na jaw dopiero, gdy rozpoczęli kariery solowe. Ich indywidualne dyskografie prezentują się bardzo skromnie, licząc ledwie po kilka albumów, nagranych na przestrzeni kilku dekad. W XXI wieku premierowym materiałem podzielił się jedynie Gilmour. "Rattle That Lock" to jego drugi album w tym okresie, wydany całe dziewięć lat po poprzednim "On an Island". To jednak jak na niego całkiem szybkie tempo, gdyż poprzednik ukazał się po dwudziestu dwóch latach przerwy.  Były muzyk Pink Floyd nie ucieka tutaj od klimatów "On an Island" czy ostatnich płyt zespołu. Jego głos, a także brzmienie i sposób gry na gitarze pozostają od dawna niezmienne. Stylistycznie również nie należy spodziewać się żadnej rewolucji. P

[Recenzja] Billy Cobham - "A Funky Thide of Sings" (1975)

Obraz
Solową twórczość Billy'ego Cobhama łatwo podsumować jako komercyjną mieszankę jazzu, funku i rocka. Jednak na poszczególnych albumach style te nie występują w identycznych proporcjach. Na debiutanckim "Spectrum" jest zdecydowanie najwięcej rockowego czadu, "Crosswinds" silniej czerpie z jazzowego doświadczenia grających na nim muzyków, a "A Funky Thide of Sings" idzie w zdecydowanie funkowym kierunku. Pierwszych sześć utworów to muzyka o ewidentnie tanecznym charakterze, oparta na fantastycznie bujającej grze sekcji rytmicznej złożonej z Cobhama i basisty Alexa Blake'a. Towarzyszą im odpowiednie do takiej stylistyki partie klawiszowca Milcho Levieva oraz rozbudowanej sekcji dętej, złożonej z Michaela i Randy'ego Breckera, Glenn Ferris, a także - w utworach "Panhandler" i "A Funky Thide of Sings" - Larry'ego Schneidera, Walta Fowlera i Toma Malone'a. Istotną rolę pełnią też gitarowe solówki Johna Scofielda, w któr

[Recenzja] Rory Gallagher - "Notes from San Francisco" (2011)

Obraz
Pod koniec 1977 roku Rory Gallagher udał się do San Francisco, by zarejestrować nowy album pod okiem producenta Elliota Mazera, znanego ze współpracy m.in. z Neilem Youngiem, Bobem Dylanem i Janis Joplin. Gitarzyście towarzyszyli jego ówcześni współpracownicy, Gerry McAvoy, Lou Martin i Rod de'Ath, z którymi nagrał takie płyty, jak "Tattoo", "Calling Card" czy koncertowy "Irish Tour '74". Irlandczyk nie był jednak zadowolony z powstającego materiału. Przede wszystkim nie odpowiadały mu pomysły Mazera na brzmienie i aranżacje. Ostatecznie zdecydował się wstrzymać publikację wydawnictwa o planowym tytule "Torch". Rok później część utworów z tamtej sesji została zarejestrowana na nowo, już bez udziału nie tylko Mazera, ale także Martina i de'Atha. Efektem tego drugiego podejścia jest album "Photo-Finish", wydany w 1978 roku. Niemal dwadzieścia lat później, tuż przed swoją śmiercią, Rory wyraził zgodę na wydanie materiału z