Posty

[Recenzja] Jethro Tull - "Songs from the Wood" (1977)

Obraz
W połowie lat 70. wydawało się, że grupę Jethro Tull można już spisać na straty. Po osiągnięciu artystycznego apogeum na wydanym w 1972 roku "Thick as a Brick", zespół wyraźnie popadł w twórczy kryzys. Brakowało pomysłów na dalsze eksploatowanie dotychczasowej stylistyki i odwagi, by zaproponować coś zupełnie innego. Kiedy już wydawało się, że muzycy będą raczyć słuchaczy wyłącznie kolejnymi przeciętniakami pokroju "Minstrel in the Gallery" i "Too Old to Rock 'n' Roll: To Young to Die!", lub wręcz gniotami na miarę "War Child", pojawił się ten album. "Songs from the Wood" to niespodziewany powrót do formy. Nagle wróciła dawna energia i kreatywność, co jest tym większym zaskoczeniem, że skład praktycznie nie zmienił się od czasu poprzedniej płyty. Dokooptowano co prawda drugiego klawiszowca, lecz przecież David Palmer wspierał grupę od czasu debiutu (głównie jako aranżer partii orkiestrowych). Ian Anderson w końcu miał pomysł

[Recenzja] Eric Clapton - "Rainbow Concert" (1973)

Obraz
Na początku lat 70. Eric Clapton upadł na samo dno. Muzyk coraz bardziej pogrążał się w heroinowym nałogu, doprowadzając do rozwiązania Derek and the Dominos. Po udziale w Concert for Bangladesh, zorganizowanym przez George'a Harrisona w sierpniu 1971 roku, praktycznie całkiem porzucił granie i wycofał się z życia publicznego. Blisko dwa lata zajęło mu uporanie się z osobistymi problemami. Z niebytu wydobył go dopiero Pete Townshend. Gitarzysta The Who wpadł na pomysł specjalnego koncertu, mającego być wielkim powrotem jego przyjaciela na scenę. Wydarzenie odbyło się 13 stycznia 1973 roku w londyńskim Rainbow Theatre. Podczas dwóch występów Claptonowi towarzyszył nie tylko Townshend, ale też tacy muzycy, jak gitarzysta Ronnie Wood (ex-Jeff Beck Group, później w The Rolling Stones) czy prawie cały ówczesny skład Traffic, w tym Steve Winwood i Ric Grech, z którymi lider współtworzył niegdyś supergrupę Blind Faith. Warto też wspomnieć, że właśnie wtedy Clapton po raz pierwszy wyst

[Recenzja] Nosferatu - "Nosferatu" (1970)

Obraz
Cykl "Trzynastu pechowców" - część 12/13   Niemieckie grupy rockowe z przełomu lat 60. i 70. można podzielić na te, które inspirując się anglosaskim graniem szły w bardziej eksperymentalnym kierunku - tak narodził się bardzo różnorodny nurt zwany krautrockiem - oraz te, które wychodząc z tego samego punktu, trzymały się mainstreamu. Nosferatu to ten drugi przykład. Eponimiczny, choć w streamingu dostępny pod wprowadzającym w błąd tytułem "Krautrock Essentials", a zarazem jedyny album sekstetu z Frankfurtu nad Menem dokonuje syntezy popularnych w tamtym czasie odmian rocka, bardzo mocno wzorując się na scenie brytyjskiej. Efekt jest na pewno bardziej przyjemny niż okładka, która mogła zaważyć na popularności grupy. Bardziej jednak prawdopodobne, że zespół po prostu zginął w tłumie bardziej oryginalnych od niego wykonawców. W życzliwszym wariancie można zrzucić winę na wydawcę, który nawet nie opublikował żadnego singla promującego album. Całość rozpoczyna najbard

[Recenzja] Rory Gallagher - "Irish Tour '74" (1974)

Obraz
W połowie lat 70. Irlandia Północna nie należała do bezpiecznych miejsc. Zbrojny konflikt pomiędzy irlandzkimi protestantami i katolikami sprawił, że większość muzyków unikała koncertów w tym kraju, szczególnie zaś trzymano się z daleka od będącego epicentrum konfliktu Belfastu. Nie zniechęciło to jednak Rory'ego Gallaghera, który zamieszkiwał tam jeszcze w czasach sprzed debiutu Taste i uważał Belfast za swój drugi dom. Muzyk zignorował wszystkie ostrzeżenia, twierdząc, że skoro co roku tam koncertuje i jeszcze nic się nie stało, to nie ma powodu, by teraz zmienić plany. Nie powstrzymały go nawet zamachy bombowe w dosłownie przeddzień występów. Odbyły się zgodnie z planem, 28 i 29 grudnia 1973 roku. Po Nowym Roku kwartet Gallaghera kontynuował trasę już w Irlandii, dając jeden występ w Dublinie oraz dwa w rodzimym mieści lidera, Cork. Wszystkie te koncerty zostały zarejestrowane przy pomocy mobilnego studia należącego do muzyków Rolling Stones, a także sfilmowane przez Tony&#

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "The Inner Mounting Flame" (1971)

Obraz
Mahavishnu Orchestra to jeden z czołowych przedstawicieli nurtu jazz fusion, często mylnie utożsamianego z jazz-rockiem. Ten drugi styl to odmiana rocka z elementami jazzu, przeważnie trzymająca się piosenkowych struktur. Fusion jest natomiast szerszym pojęciem, w praktyce mogącym oznaczać fuzję jazzu z dowolnym gatunkiem, nie tylko rockiem, przy zachowaniu typowego dla jazzu, improwizowanego charakteru. Akurat w przypadku pierwszego albumu Mahavishnu Orchestra, "The Inner Mounting Flame", da się zastosować obie etykiety. Zespół tworzyli doświadczeni muzycy jazzowi, doskonale czujący się w improwizacjach, jednak samo brzmienie ma zdecydowanie więcej wspólnego z rockiem. Zespół powstał z inicjatywy brytyjskiego gitarzysty Johna McLaughlina, który zasłynął współpracą z Milesem Davisem - zagrał m.in. na jego inspirowanych rockiem albumach "In a Silent Way", "Bitches Brew" i "Jack Johnson", należących do najlepszych i najbardziej wpływowych płyt

[Recenzja] Jethro Tull - "Too Old to Rock 'n' Roll: Too Young to Die!" (1976)

Obraz
Podobno nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki. Jethro Tull udowodnił, że jednak można. Po nieudanej próbie nakręcenia filmu, po której pozostała sama ścieżka dźwiękowa w postaci najsłabszego do tamtej pory albumu "War Child", Ian Anderson jeszcze raz spróbował zrealizować taki projekt. I znów nic z tego nie wyszło, poza krótkim teledyskiem oraz niezbyt udanym longplayem. "Too Old to Rock 'n' Roll: Too Young to Die!" - pierwszy album zespołu z basistą Johnem Glascockiem, ponieważ jego poprzednik, Jeffrey Hammond, postanowił skupić się na na swojej głównej pasji, czyli na malarstwie - to jedno z najsłabszych wydawnictw, jakie zespół opublikował w swoim klasycznym okresie. "Too Old to Rock 'n' Roll: Too Young to Die!" składa się z dziesięciu utworów, które nie są może jakieś okropne, ale po prostu kompletnie nijakie. Początku albumu słucham nawet z pewną przyjemnością. "Quizz Kid" i "Crazed Institution" to dość

[Recenzja] Derek and the Dominos - "In Concert" (1973)

Obraz
Wkrótce po zakończeniu nagrań na album "Layla and Other Assorted Love Songs", a jeszcze przed jego wydaniem, grupa Derek and the Dominos rozpoczęła podbój Stanów Zjednoczonych. Trasa odbyła się praktycznie bez udziału Duane'a Allmana. Gitarzysta, ze względu na zobowiązania wobec macierzystego The Allman Brothers Band, pojawił się tylko na dwóch koncertach, na początku grudnia 1970 roku, w Tampie i Nowym Jorku. Najważniejsze występy odbyły się jednak nieco ponad miesiąc wcześniej, 23 i 24 października w nowojorskim Fillmore East. To właśnie ich fragmenty wypełniły dwupłytowy album "In Concert", wydany ponad dwa lata później, gdy grupa już nie istniała. Na repertuar tylko częściowo składają się kompozycje z jedynego albumu zespołu. Co ciekawe, zabrakło tego najsłynniejszego utworu. Ale przecież w tamtych czasach na koncertach - i albumach koncertowych - nie chodziło przecież o to, by odegrać swoje największe przeboje. Sam repertuar miał drugorzędne znaczenie.

[Recenzja] Rory Gallagher - "Tattoo" (1973)

Obraz
"Tattoo" cieszy się dużą popularnością wśród miłośników Rory'ego Gallaghera. To właśnie na tym albumie znalazły się takie utwory, jak energetyczne "Tattoo'd Lady" i "Cradle Rock" czy wspaniała ballada "A Million Miles Away". Wszystkie trzy weszły na stałe do koncertowego repertuaru Irlandczyka, który przecież niezbyt chętnie wracał do swoich starszych kompozycji, stawiając na granie nowości oraz bluesowych standardów. Te utwory jednak doskonale sprawdzały się na żywo. I właśnie w koncertowych wykonaniach, szczególnie z lat 70., prezentują się najlepiej. W wersjach studyjnych nie ma aż tyle czadu, emocji i zaangażowania. To samo dotyczy "Who's That Coming", nieco jakby zeppelinowego bluesa, z istotną rolą harmonijki oraz gitary slide. Na albumie wypada bardzo fajnie, ale dopiero na koncertach kwartet grał go naprawdę porywająco. Za definitywne wersje tych czterech kompozycji uważam wykonania z wydanego rok później "I