Posty

[Recenzja] Stomu Yamashta / Steve Winwood / Michael Shrieve - "Go" (1976)

Obraz
Supergrupa Go to jedno z najbardziej niezwykłych przedsięwzięć w historii muzyki. Szyld ten połączył muzyków z różnych stron świata, których wcześniejsza twórczość niekoniecznie miała ze sobą wiele punktów stycznych. Byli to członkowie tak różnych grup, jak Traffic, Blind Faith, Santana, Tangerine Dream, Ash Ra Tempel czy Return to Forever. Inicjatorem tego przedziwnego spotkania był Stomu Yamash'ta, japoński perkusista i klawiszowiec. W pierwszych latach kariery działał przede wszystkim na polu jazzu i awangardy. Z czasem jednak postanowił zwrócić się w stronę muzyki na pograniczu fusion i rocka progresywnego. Słychać to już w jego wcześniejszych projektach z udziałem międzynarodowych składów: Come to the Edge (album "Floating Music", 1972) oraz East Wind (późniejszy o rok "Freedom Is Frightening", nagrany m.in. z pomocą Hugh Hoppera z Soft Machine). Jednak najbardziej fascynujący efekt osiągnął właśnie z Go, co przecież nie powinno dziwić, skoro towarzyszą

[Recenzja] Culpeper's Orchard - "Culpeper's Orchard" (1971)

Obraz
Cykl "Trzynastu pechowców" - część 11/13 Skandynawska scena muzyczna w epoce klasycznego rocka nie zrodziła żadnego twórcy, który cieszyłby się międzynarodową rozpoznawalnością. Myliłby się jednak ten, co sądziłby, że nie działo się tam nic ciekawego. Wręcz przeciwnie: w każdym ze skandynawskich krajów działało kilka naprawdę godnych uwagi zespołów, obracających się najczęściej w bliskich rejonach rocka progresywnego. W samej Danii byli to przede wszystkim  Burnin Red Ivanhoe, Day of Phoenix, Pan, Secret Oyster, Thors Hammer czy chyba najbardziej z nich ceniony Culpeper's Orchard, któremu postanowiłem przyjrzeć się bliżej. Zespól - pierwotnie złożony ze śpiewających gitarzystów Cy Nicklina i Nielsa Henriksena, basisty Michaela Friisa oraz perkusisty Rodgera Bakera - wydał na początku lat 70. trzy albumy, z których najciekawszy jest eponimiczny debiut. Na kolejnych, "Second Sight" i "Going for a Song", muzycy zwrócili się w stronę dość zwyczajnego

[Recenzja] Jethro Tull - "A Passion Play" (1973)

Obraz
Następca "Thick as a Brick" miał być pierwszym albumem Jethro Tull nagranym poza ojczyzną muzyków. W tamtym czasie był to popularny sposób na uniknięcie płacenia wysokich podatków, jakie nakładał brytyjski rząd. Wybór padł na francuskie studio Château d'Hérouville, mieszczące się w XVIII-wiecznym pałacu nieopodal Paryża. Nagrywali tam już wcześniej m.in. tacy wykonawcy, jak Gong, Elton John czy Pink Floyd, bardzo chwaląc sobie to miejsce. Niestety, muzyków Jethro Tull spotkało tam wiele trudności, począwszy od problemów technicznych po zdrowotne. Ian Anderson określał później to studio jako Château d'Isaster , co dosłownie oznacza zamek lub pałac katastrofę. Zespół zdołał co prawda nagrać znaczną część planowanego albumu dwupłytowego - w sumie kilkanaście utworów o łącznym czasie trwania wystarczającym na zapełnienie trzech stron płyty winylowej - jednak muzycy nie byli zadowoleni z tego materiału. Po powrocie do Anglii zaczęli pracę od absolutnych podstaw, nag

[Recenzja] Rory Gallagher - "Deuce" (1971)

Obraz
"Deuce", drugi solowy album Rory'ego Gallaghera, ukazał się zaledwie pół roku po eponimicznym debiucie. Nagrania przebiegały sprawnie i szybko, ponieważ tym razem odbywały się bardziej spontanicznie, bez przesadnego dłubania przy poszczególnych utworach. Muzycy wchodzili do studia tuż przed lub zaraz po koncertach, aby zyskać podobny klimat i energię, jak podczas grania na żywo. Znaczna część materiału powstała w jednym podejściu, bez żadnych późniejszych dogrywek lub poprawek. Nawet wokal rejestrowano równolegle z muzyką, co nie było powszechnie przyjętą praktyką. Rezultatem jest album bardziej surowy od poprzedniego, oszczędniejszy brzmieniowo i aranżacyjnie, choć zdarzają się pewne wyjątki. Szkoda tylko, że występują pewne różnice w produkcji poszczególnych utworów i czasem zbyt słabo słychać niskie tony. Pod względem stylistycznym "Deuce" nie odbiega daleko od swojego poprzednika. Charakteryzuję się podobną różnorodnością. Oczywiście, podstawą większo

[Recenzja] John Mayall - "Moving On" (1973)

Obraz
"Jazz Blues Fusion" okazał się nie tylko jednym z najlepszych albumów Johna Mayalla, ale także jednym z jego największych sukcesów komercyjnych w Stanach. Muzyk wyciągnął właściwe wnioski i swój kolejny album, "Moving On", również zarejestrował na żywo. Ściślej mówiąc, cały materiał nagrano podczas jednego występu, 10 lipca 1972 roku w Los Angeles, a na repertuar złożyły się wyłącznie premierowe kompozycje lidera. W międzyczasie, tzn. od czasu rejestracji poprzedniego albumu, dość znacząco zmienił się skład: perkusistę Rona Selico zastąpił stary znajomy Mayalla, Keef Hartley, a ponadto doszło czterech nowych muzyków, doświadczonych jazzmanów: kontrabasista Victor Gaskin oraz saksofoniści Charles Owens, Fred Jackson i Ernie Watts. Tym samym zespół rozrósł się do dziesięciu muzyków, jako że w składzie wciąż byli obecni trębacz Blue Mitchell, saksofonista Clifford Solomon, gitarzysta Freddy Robinson oraz basista Larry Taylor. Z ich pomocą Mayall kontynuował stylis

[Recenzja] Jethro Tull - "Living in the Past" (1972)

Obraz
W 1972 roku grupa Jethro Tull miała za sobą już pięć lat sukcesów. Każdy z pięciu wydanych do tej pory albumów trafił do pierwszej dziesiątki brytyjskiego notowania, a dwa ostatnie - "Aqualung" i "Thick as a Brick" - odniosły tak wielki sukces także w Stanach. Nic dziwnego, że przedstawiciele wytwórni uznali, że to doskonały czas, aby podsumować dotychczasową działalność grupy składanką. Takie wydawnictwa przeważnie nic nie wnoszą, jedynie dublują materiał z regularnych albumów. W tym przypadku sytuacja przedstawia się nieco inaczej. "Living in the Past" to kompilacja utworów z singli (w większości niealbumowych), niepublikowanych wcześniej nagrań studyjnych i koncertowych, a także zawartości wydanej w 1971 roku EPki "Life Is a Long Song". Jest to zatem świetne uzupełnienie regularnych albumów. Niestety, niepozbawione wad. Każdy z pierwszych czterech albumów reprezentowany jest jednym utworem ("Thick as a Brick", z oczywistych wz

[Recenzja] Rory Gallagher - "Rory Gallagher" (1971)

Obraz
Rory Gallagher zyskał pewną popularność jako członek tria Taste. Dwa albumy zespołu - stricte bluesrockowy debiut oraz bardziej eklektyczny, zahaczający też o folk czy jazz "On the Boards" - pokazały go jako bardzo zdolnego gitarzystę, kompozytora i wokalistę. Gdy ze składu odeszła sekcja rytmiczna, wydawca namówił Gallaghera do kontynuowania kariery jako solista. Irlandczyk musiał tylko poszukać nowej sekcji rytmicznej. Odbył nawet kilka prób z Noelem Reddingiem i Mitchem Mitchellem, znanymi przede wszystkim ze współpracy z Jimim Hendrixem. Ostatecznie zdecydował się jednak na mało znanych instrumentalistów z Irlandii Północnej: basistę Gerry’ego McAvoya oraz perkusistę Wilgara Campbella. Szczególnie trafny okazał się wybór McAvoya, z którym Gallagher współpracował przez kolejne dwie dekady. Przez cały 1970 rok Rory komponował nowy materiał, dlatego gdy tylko skompletował nowy zespół, mógł od razu wejść do studia i zarejestrować swój solowy debiut. Sesja nagraniowa od