[Recenzja] Mountain - "Nantucket Sleighride" (1971)
Drugi album Mountain nie przynosi praktycznie żadnych zaskoczeń. Podobnie, jak na debiutanckim "Climbing!", bardziej jednoznaczne stylistycznie kawałki, najczęściej z szorstkim śpiewem Lesliego Westa, przeplatają się tutaj z trochę bardziej różnorodnymi nagraniami, podniośle wyśpiewywanymi przez Felixa Pappalardiego. Jeśli chodzi o te pierwsze, to całkiem nieźle wypada hardrockowy "Don't Look Around", choć nie jest to tak konkretny otwieracz, jak "Mississippi Queen" z poprzednika. Pozostałe z jednoznacznych kawałków wypadają raczej sztampowo, co szczególnie dotyczy boogie "The Animal Trainer and the Toad" i bluesa "The Great Train Robbery". Natomiast śpiewane przez Pappalardiego utwory w rodzaju tytułowego "Nantucket Sleighride", dedykowanemu Jimiemu Hendrixowi "Tired Angels" czy "Travellin' in the Dark" łączą hardrockowe patenty z subtelniejszymi momentami. We wszystkich trzech uwagę zwracają