Posty

[Recenzja] Jimi Hendrix - "Midnight Lightning" (1975)

Obraz
Album "Midnight Lightning" powstał w identyczny sposób, jak wydany parę miesięcy wcześniej "Crash Landing". Producent Alan Douglas zaangażował paru sesyjnych muzyków, by dograli swoje partie do niedokończonych nagrań Jimiego Hendrixa. Tym razem, poza partiami lidera, zostawiono tylko perkusję Mitcha Mitchella w jednym nagraniu. Wszystkie pozostałe ścieżki nagrano na nowo. Ponownie starano się zachować oryginalny klimat nagrań, choć można mieć zastrzeżenia do niektórych pomysłów (jak dodanie nachalnych żeńskich chórków w trzech utworach). W przeciwieństwie do swojego poprzednika, "Midnight Lightning" nie przyniósł wielu nieznanych wcześniej kompozycji. Utwór tytułowy, "Hear My Train a Comin'" i "Machine Gun" były już doskonale znane z koncertowych wykonań, wydanych na oficjalnych albumach. Pod tytułem "Gypsy Boy" kryje się alternatywna, wcześniejsza wersja "Hey Baby (New Rising Sun)", doskonale znanego z &q

[Recenzja] Jimi Hendrix - "Crash Landing" (1975)

Obraz
W połowie lat 70. praktycznie cały nadający się do publikacji materiał Jimiego Hendrixa został już wydany. Pozostały nagrania wątpliwej jakości, czy to w kwestii brzmienia, czy wykonania. Przedstawiciele Reprise Records pragnęli jednak dalej zbijać majątek na kolejnych pośmiertnych wydawnictwach artysty. Zaangażowali więc Alana Douglasa - producenta znanego przede wszystkim z współpracy z muzykami jazzowymi - aby skompilował kolejne wydawnictwo. Douglas, nie mając praktycznie innego wyjścia, zdecydował się na bardzo kontrowersyjne posunięcie: wygrzebanie z archiwum niedokończonych utworów i wzbogacenie ich o zupełnie nowe partie instrumentalne. Do ich nagrania zaangażował muzyków, którzy nigdy nawet nie spotkali Hendrixa, nie mówiąc już o wspólnym graniu. Ich rola polegała nie tylko na dodaniu brakujących lub zastąpieniu nienadających się fragmentów - w większości utworów zostały usunięte oryginalne partie sekcji rytmicznej. Jedynie dwa utwory zostawiono w ich oryginalnej formie

[Recenzja] Jimi Hendrix - "Loose Ends" (1974)

Obraz
Pierwsze trzy pośmiertne albumy Jimiego Hendrixa ze studyjnym materiałem - "The Cry of Love", "Rainbow Bridge" i "War Heroes" - trzymały poziom. To dlatego, że trafiły na nie głównie utwory, które powstawały z myślą o czwartym albumie muzyka i zostały jeśli nie całkiem, to przynajmniej w znacznym stopniu ukończone. Liczba materiału na przyzwoitym poziomie była jednak ograniczona. Nieograniczona była natomiast chciwość właścicieli praw do muzyki Hendrixa. Z czasem zaczęli wygrzebywać z archiwum coraz większe śmieci, byle tylko jeszcze trochę zarobić na martwym artyście. Już na "War Heroes" trafiło parę nagrań niskiej wartości, ale dopiero jego następca - "Loose Ends" - okazał się prawdziwym wysypiskiem śmieci (z paroma rzeczami, które nie powinny tam trafić). Odpowiadający za skompilowanie tego materiału John Jansen nie wyraził zgody na użycie jego nazwiska na okładce (został podpisany jako Alex Trevor). A amerykański i kanadyjski w

[Recenzja] Jimi Hendrix - "War Heroes" (1972)

Obraz
Archiwum z nadającymi się do publikacji studyjnymi nagraniami Jimiego Hendrixa zaczęło się wyczerpywać. "War Heroes" to kompilacja paru znanych już kawałków i studyjnych jamów. W przeciwieństwie do "The Cry of Love" i "Rainbow Bridge", zawierających głównie materiał z ostatniej studyjnej sesji muzyka (odbywającej się latem 1970 roku w jego własnym studio Electric Lady), tym razem sięgnięto po nagrania dokonane na przestrzeni wielu lat. Wykorzystano tu nawet "Highway Chile", nagrany i wydany już w 1967 roku, jako strona B singla "The Wind Cries Mary". Fakt, że utwór nie był wcześniej dostępny w Stanach, a to przecież jedna z najlepszych kompozycji z okresu debiutanckiego albumu Experience. W dodatku na "War Heroes" trafił w zupełnie nowym, stereofonicznym miksie. Są tu tez dwa utwory wydane w kwietniu 1970 roku na singlu (będącym ostatnim wydawnictwem Hendrixa opublikowanym za jego życia). Kawałek "Izabella" za

[Recenzja] Jimi Hendrix - "Rainbow Bridge" (1971)

Obraz
"Rainbow Bridge" to drugi studyjny album pośmiertny Jimiego Hendrixa. Teoretycznie stanowi ścieżkę dźwiękową do tak samo zatytułowanego, koncertowo-dokumentalnego filmu. Podstawą tego filmu jest jednak rejestracja występu z 30 lipca 1970 roku na hawajskiej wyspie Maui. Żaden fragment tego koncertu nie trafił na album. Wypełniają go głównie studyjne nagrania, w większości zarejestrowane w ciągu ostatniego roku życia Hendrixa, gdy muzyk pracował nad swoim czwartym, nieukończonym albumem. Wszystkie kompozycje (z wyjątkiem jednej przeróbki i wydanego już w wersji koncertowej "Room Full of Mirrors") mają tutaj płytową premierę, aczkolwiek większość z nich była już prezentowana na koncertach. Choć wiele utworów, nad którymi Hendrix pracował przed śmiercią, zostało już opublikowane na wydanym parę miesięcy wcześniej "The Cry of Love", "Rainbow Bridge" przynosi sześć kolejnych kompozycji z tego okresu. Utwory "Earth Blues" i "Room F

[Recenzja] Jimi Hendrix - "Isle of Wight" (1971)

Obraz
Niemal równo rok po słynnym występie na festiwalu Woodstock, Jimi Hendrix wziął udział w podobnym wydarzeniu na terenie Wielkiej Brytanii. Odbywający się w dniach 26-31 sierpnia 1970 roku Isle of Wight Festival zgromadził ponad sześćset tysięcy widzów, przed którymi zagrali m.in. Miles Davis, The Who, The Doors, Free, Ten Years After, ale też wykonawcy stojący dopiero u progu sławy, jak Jethro Tull, trio Emerson, Lake & Palmer czy Rory Gallagher (jeszcze nie jako solista, lecz członek Taste). Jednym z najbardziej wyczekiwanych momentów był występ Hendrixa (oraz wspomagających go Billy'ego Coxa i Mitcha Mitchella). Nie wszystko przebiegło jednak zgodnie z planem. Zapowiadany na niedzielny wieczór 30 sierpnia, z powodu poślizgu, rozpoczął się dopiero we wczesnych godzinach rannych w poniedziałek. Zespół był nieprzygotowany, nie odbył wcześniej żadnej próby, a rozdrażnienie Hendrixa (prawdopodobnie nie występującego na czysto) spowodowane licznymi problemami technicznymi i pu

[Recenzja] Jimi Hendrix - "The Cry of Love" (1971)

Obraz
Niewielką ilość albumów wydanych za życia Jimiego Hendrixa rekompensują dziesiątki wydawnictw pośmiertnych. Niepublikowanego wcześniej materiału było pod dostatkiem. Zwłaszcza, że muzyk przed śmiercią intensywnie pracował nad czwartym studyjnym longplayem. W pewnym momencie miał już tyle utworów, że rozważał wydanie kolejnego dwupłytowego, a może nawet trzypłytowego albumu. Wciąż jednak nie był zadowolony z efektów i uparcie rejestrował nowe podejścia, a także poprawiał miksy. W międzyczasie sporo koncertował, co jeszcze bardziej oddalało premierę nowego wydawnictwa. Sytuacja zmieniła się 18 września 1970 roku, gdy Hendrix przedawkował leki nasenne, co doprowadziło do jego śmierci. Nie pozostało nic innego, jak dokończyć album bez niego. Zajęli się tym Mitch Mitchell i inżynier dźwięku Eddie Kramer, którzy od początku byli zaangażowani w projekt. Hendrix już od stycznia 1969 roku planował zatytułować album "First Rays of the New Rising Sun", choć przez chwilę rozważał

[Recenzja] Hendrix - "Band of Gypsys" (1970)

Obraz
Do wydania tego albumu doszło wyłącznie przez niedopatrzenie. W połowie lat 60. Jimi Hendrix podpisał kontrakt z niejakim Edem Chalpinem. Gdy dwa lata później Chas Chandler wykupywał wszystkie zobowiązania gitarzysty, ten już zdążył zapomnieć o tamtej umowie. Nie zapomniał o niej jednak Chalpin, który postanowił upomnieć się o swoje, gdy tylko Hendrix stał się gwiazdą. Po przegranej sprawie sądowej, muzyk został zobligowany do nagrania albumu z premierowym materiałem dla Chalpina. Jimi nie chciał się w to specjalnie angażować, dlatego zdecydował się na wydanie koncertówki zarejestrowanej z efemerycznym zespołem Band of Gypsys. Jego dotychczasowa grupa, The Jimi Hendrix Experience, przestała istnieć parę miesięcy po wydaniu albumu "Electric Ladyland", gdy ze składu odszedł coraz bardziej sfrustrowany Noel Redding. Na jego miejsce Hendrix ściągnął swojego kumpla z wojska, Billy'ego Coxa. W składzie na razie pozostał perkusista Mitch Mitchell. Trio zaczęło pracę nad n