Posty

[Recenzja] East of Eden - "Mercator Projected" (1969)

Obraz
Druga połowa lat 60. była niezwykle ciekawym okresem w muzyce rockowej. Pojawiło się wielu ambitnych twórców, których eksperymenty znacznie poszerzały ramy gatunku, tworząc nowe style. Nie wszyscy z nich zdobyli jednak należne uznanie. Do takich niedocenionych, dziś już zapomnianych wykonawców zaliczyć można brytyjską grupę East of Eden. Stało się tak pomimo obiecującego początku kariery (bardzo udane albumy "Mercator Projected" i "Snafu"), oraz zdobycia pewnej rozpoznawalności (dzięki przebojowemu singlowi "Jig-A-Jig", ale też za sprawą gościnnego występu lidera Dave'a Arbusa w utworze "Baba O' Riley" The Who). Zawiniło wiele rzeczy. Na pewno zbyt liczna konkurencja i słaba promocja wytwórni (zespół zakontraktowany był w Deram Records - oddziale Decca Records, który słynął z małych nakładów albumów nowych wykonawców). Ale też sam zespół, który nie mógł utrzymać stałego składu, a wraz z kolejnymi zmianami, malała jakość jego muzy

[Recenzja] Atomic Rooster - "In Hearing of Atomic Rooster" (1971)

Obraz
Wydany w czerwcu 1971 roku singiel "The Devil's Answer" okazał się największym przebojem Atomic Rooster, dochodząc do 4. miejsca UK Singles Chart. Było to jedno z ostatnich nagrań, jakich dokonał skład z "Death Walks Behind You". Podczas prac nad kolejnym albumem, "In Hearing of Atomic Rooster", doszło do konfliktu pomiędzy Vincentem Crane'em i Johnem Du Cannem. Gitarzysta miał coraz większy wpływ na kierunek zespołu, ciągnąć go w stronę czystego hard rocka. Nie podobało się to założycielowi grupy, którego inspiracje były znacznie szersze, więc zmusił Du Canna do odejścia. Ten jednak zabrał ze sobą także perkusistę Paula Hammonda. Muzycy założyli nowy zespół, Hard Stuff, z którym grali konwencjonalnego i bardzo przeciętnego hard rocka. Tymczasem Crane zajął się miksowaniem trzeciego albumu Atomic Rooster, usuwając cześć partii gitarowych i cały wokal Du Canna. W jednym nagraniu sam zaśpiewał, a do pozostałych zatrudnił Pete'a Frencha, cz

[Recenzja] Atomic Rooster - "Death Walks Behind You" (1970)

Obraz
"Death Walks Behind You", drugi album Atomic Rooster, zwraca uwagę już samą okładką, z reprodukcją obrazu "Nabuchodonozor" Williama Blake'a. Jednak sama muzyka również prezentuje większą dojrzałość zespołu. Trzeba jednak pamiętać, że ze składu uczestniczącego w nagraniu debiutanckiego "Atomic Rooster" pozostał tylko klawiszowiec Vincent Crane. Nick Graham odszedł do Skin Alley, a Carl Palmer wspólnie z Keithem Emersonem i Gregiem Lake'em założył supergrupę Emerson, Lake & Palmer. Ich miejsca zajęli odpowiednio John Du Cann i Paul Hammond. W sierpniu 1970 roku trio zarejestrowało materiał na longplay, który okazał się jego największym sukcesem komercyjnym, dochodząc do 12. miejsca na UK Albums Chart i lokując się pod koniec pierwszej setki listy amerykańskiego Billboardu. Spory sukces odniósł także promujący go na singlu "Tomorrow Night" (11. miejsce w brytyjskim notowaniu). Longplay zawiera solidną porcję hard rocka, często d

[Recenzja] Atomic Rooster - "Atomic Roooster" (1970)

Obraz
Początków Atomic Rooster należy szukać w istniejącej w drugiej połowie lat 60. psychodelicznej grupie The Crazy World of Arthur Brown. Dowodzona przez charyzmatycznego wokalistę Arthura Browna (który wywarł ogromny wpływ na sposób śpiewania chociażby Iana Gillana czy Bruce'a Dickinsona), zyskała pewną popularność w rodzimej Wielkiej Brytanii. Singiel "Fire" okazał się naprawdę sporym przebojem (także w kilku innych europejskich krajach). Muzycy postanowili więc zainteresować swoją twórczością także słuchaczy po drugiej stronie Atlantyku. Niestety, amerykańska trasa okazała się kompletną porażką, co wpłynęło na decyzję o rozwiązaniu kapeli. Jej członkowie szybko znaleźli sobie nowe zajęcia. Najciekawszym z nich okazał się projekt klawiszowca Vincenta Crane'a i perkusisty Carla Palmera, którzy powołali do życia właśnie Atomic Rooster. W składzie początkowo miał się znaleźć także Brian Jones z The Rolling Stones, któremu przypadłaby rola śpiewającego gitarzysty. M

[Recenzja] Blood Ceremony - "The Eldritch Dark" (2013)

Obraz
Na swoim trzecim, najnowszym jak dotąd albumie, "The Eldritch Dark", Kanadyjczycy z Blood Ceremony trzymają się wcześniej wypracowanego stylu. Pod względem muzycznym będącego mieszanką elementów zaczerpniętych głównie od Black Sabbath i Jethro Tull, a tekstowo krążącym wokół takich tematów, jak pogańskie wierzenia, obrzędy i rytuały, ale też czary, czarownice i sabaty. Wszystkie charakterystyczne elementy pojawiają się już w otwierającym album "Witchwood", w którym sabbathowe riffy przeplatają się z tullowym fletem i klasycznie rockowymi organami, sekcja rytmiczna zapewnia solidny podkład, a wszystkiemu towarzyszy melodyjny śpiew Alii O'Brien. Warto też zwrócić uwagę na nie do końca oczywistą strukturę, ze zmianami nastroju i niespodziewanie wprowadzanymi nowymi motywami. Na tych samych patentach zbudowano też tytułowy "The Eldritch Dark" oraz finałowy "The Magican", natomiast "Goodbye Gemini" i "Drawing Down the Moon"

[Recenzja] Blood Ceremony - "Living with the Ancients" (2011)

Obraz
Blood Ceremony już na swoim eponimicznym debiucie pokazał, że granie w stylu retro nie musi wykluczać świeżego spojrzenia na muzykę sprzed czterdziestu lat. Jasne, nawiązania do Black Sabbath, Jethro Tull czy w mniejszym stopniu Coven i Black Widow są tam ewidentne, ale połączone w całkiem unikalny sposób. Na kolejnym albumie, noszącym tytuł "Living with the Ancients" (chyba nie przypadkiem kojarzącym się z tullowym "Living in the Past"), zespół właściwie nie proponuje nic więcej - z jednym małym wyjątkiem, o którym wspominam w dalszej części recenzji - ale dotychczasową stylistykę doprowadził do perfekcji. Kompozycje stały się bardziej wyraziste, a aranżacje jeszcze ciekawsze.  Gitarzysta Sean Kennedy sypie jak z rękawa świetnymi, charakterystycznymi riffami ze szkoły Tony'ego Iommi, nierzadko błyszcząc też niezłymi solówkami. Sekcja rytmiczna nie wyróżnia się jakoś szczególnie, ale zapewnia bardzo solidny, jak najbardziej adekwatny akompaniament. Natomiast

[Recenzja] Blood Ceremony - "Blood Ceremony" (2008)

Obraz
Nie sposób zliczyć grup, które postanowiły całą swoją twórczość oprzeć na patentach podebranych od Black Sabbath. W zdecydowanej większości są to bezwartościowi epigoni, nie potrafiący dodać nic od siebie. Zdarzają się jednak wyjątki, jak kanadyjski Blood Ceremony. Podstawą brzmienia grupy - stylizowanego na przełom lat 60. i 70. - są sabbathowe riffy i kroczące rytmy, ale istotną rolę pełnią w nim również elektryczne organy, nadające trochę psychodelicznego, a trochę horrorowego - w stylu starych filmów grozy - klimatu, a także partie fletu poprzecznego, nasuwające skojarzenia z Jethro Tull. Kto wie, czy tak właśnie nie grałaby ta ostatnia grupa, gdyby w jej składzie na trochę dłużej został Tony Iommi (gitarzysta Black Sabbath przewinął się przez Jethro Tull pomiędzy ich pierwszym i drugim albumem, nie biorąc udziału w żadnych nagraniach). Jednak w Blood Ceremony przy mikrofonie stoi dziewczyna, Alia O'Brien - ona też odpowiada za partie fletu i organów - co w połączeniu z oku