Posty

[Recenzja] Nirvana - "Incesticide" (1992)

Obraz
"Incesticide" to kompilacja nagrań z singli, EPek, składanek różnych wykonawców, a także niepublikowanych wcześniej demówek i odrzutów. To cenny z perspektywy fanów dodatek do podstawowej dyskografii, choć niewyczerpujący tematu niealbumowych utworów. Razić może też brak chronologii, co w przypadku nagrań zarejestrowanych na przestrzeni kilku lat (z czterema różnymi perkusistami i pięcioma producentami) wprowadza sporo chaosu. Najstarszy materiał to pięć nagrań demo ze stycznia 1988 roku: "Beeswax", "Downer", "Mexican Seafood", "Hairspray Queen" i "Aero Zeppelin" (ten ostatni tylko tytułem wywołuje skojarzenia z klasycznym hard rockiem). To Nirvana w najbardziej dzikim, surowym wydaniu, łącząca punkową agresję i metalowy ciężar, pełno tu gitarowych zgrzytów i agresywnych wrzasków. "Big Long Now", odrzut z sesji "Bleach", zdradza inspirację twórczością Black Sabbath; w podobnym stylu grała później gru

[Recenzja] Nirvana - "Nevermind" (1991)

Obraz
Jeden z najbardziej przecenianych, przereklamowanych albumów w historii fonografii. Ogromny sukces "Nevermind" (i czterech promujących go singli) musi być wynikiem doskonałej roboty marketingowców i opłacenia lub ogłupienia przez nich dziennikarzy muzycznych, bo na pewno nie artystycznej wartości tego materiału. Dziś, po ponad dwudziestu latach od premiery, popularność drugiego longplaya Nirvany nie słabnie, co pewnie w znacznym stopniu wynika z sentymentu słuchaczy lub obawy przed krytyką powszechnie uwielbianego albumu. Do dziś jest jednym z pierwszych, po które sięgają młodzi słuchacze rocka. Sam jako nastolatek przeszedłem fascynację Nirvaną i szczególnie tym wydawnictwem. Ale szybko z niej wyrosłem. Bo to naprawdę nie jest muzyka, której można słuchać latami bez odczucia znudzenia i dojścia do wniosku, że to straszna amatorszczyzna. O ile debiutancki "Bleach" posłużył muzykom do wyrzucenia z siebie ogromnych pokładów agresji - i w takiej konwencji wsze

[Recenzja] Nirvana - "Bleach" (1989)

Obraz
Tego zespołu przedstawiać nie trzeba. Choć działał krótko, a od jego rozwiązania minęły dwie dekady, wciąż jest jednym z pierwszych wykonawców, na których trafiają początkujący słuchacze rocka. Twórczość Nirvany doskonale trafia do młodych ludzi za sprawą swojej energii, ostrego brzmienia, agresji lub chwytliwych melodii (nierzadko występujących jednocześnie) i prostoty, całkowitego braku czegokolwiek wymagającego. Zwłaszcza w czasach, gdy zespół zaczynał karierę, a rockowy mainstream zdominowany był przez coraz bardziej plastikowe i kiczowate grupy, było zapotrzebowanie na taką muzykę. Nirvana podbiła świat jednak dopiero swoim drugim albumem. Debiutancki "Bleach" to jednak muzyka o zdecydowanie niekomercyjnym charakterze. Nieporównywalnie mniej przebojowa, bardzo surowa pod względem brzmienia. Dominują utwory w średnim tempie, osadzone na ciężkiej, prostej grze sekcji rytmicznej, z brudnymi, często dysonansowymi partiami gitary i z bełkotliwo-krzykliwymi wokalami,

[Recenzja] Danzig - "4" (1994)

Obraz
"Czwórka" to ostatni album nagrany w oryginalnym składzie Danzig. Wkrótce po zarejestrowaniu materiału, z zespołu odszedł perkusista Chuck Biscuits, a gitarzysta John Christ i basista Eerie Von zostali tylko do końca trasy koncertowej promującej longplay. Glenn Danzig kontynuował działalność z innymi muzykami, przy okazji eksperymentując z innymi stylami. Wspominam o tym już przy okazji tej recenzji, bowiem już na tym albumie zespół wzbogacił swoją twórczość o nowe elementy. Cieszy, że muzycy nie spoczęli na laurach po komercyjnym sukcesie "Danzig III: How the Gods Kill" i nie nagrali kolejnego wydawnictwa w takim stylu, a spróbowali nowych rozwiązań, ryzykując stratę dotychczasowych fanów. Otwieracz wielkich zmian nie zapowiada. "Brand New God" to ciężki utwór, początkowo utrzymany w niemal punkowym tempie, a następnie zwalniający i podążający w rejony bliższe Black Sabbath. Jednak w podobnym stylu utrzymane są jeszcze tylko dwa utwory: wolny,

[Artykuł] Najważniejsze utwory Iron Maiden

Obraz
Już za kilka dni Iron Maiden ponownie wystąpi w Polsce - 3 lipca w Łodzi i dzień później w Gdańsku. W ramach przygotowania, warto przypomnieć sobie najważniejsze utwory z repertuaru tej słynnej grupy. Jedenaście z dwudziestu wymienionych poniżej utworów znajduje się w setliście odbywającej się właśnie trasy Maiden England Tour (szkoda, że wiadomo to już teraz - na każdej trasie wszystkie koncerty są dokładnie takie same, z identyczną setlistą i choreografią, bez odrobiny spontaniczności). Obecny skład Iron Maiden: Dave Murray, Janick Gers, Bruce Dickinson, Steve Harris, Nicko McBrain i Adrian Smith. 1. "Iron Maiden" (z albumu "Iron Maiden", 1980) Odkąd tylko pamiętam, zawsze kończyliśmy koncerty tym właśnie numerem - mówił Steve Harris. Jest zresztą raczej prosty. Linia basu i perkusji nie są tam zbyt skomplikowane. Za to w partii gitar mamy harmoniczne szaleństwo. Dzięki temu jest to kawałek dość wyjątkowy . To jedyna kompozycja, którą zespół grał

[Recenzja] Danzig - "Thrall / Demonsweatlive" EP (1993)

Obraz
Album "Danzig III: How the Gods Kill" okazał się sporym sukcesem komercyjnym, więc postanowiono zdyskontować jego sukces, wydając EPkę. Podobnie, jak poprzednie wydawnictwo, "Thrall: Demonsweatlive" zwraca uwagę okładką - bardzo komiksową, kojarzącą się z twórczością Franka Frazzety (jej autorem jest jednak Simon Bisley). Zawartość muzyczna jest natomiast podzielona na dwie części. Pierwsza z nich, "Thrall", to trzy premierowe nagrania studyjne. Zarejestrowane w ciągu jednego dnia, na żywo, w jednym podejściu. Ciężki, utrzymany w dość szybkim tempie "It's Coming Down" powinien zadowolić wielbicieli bardziej metalowego oblicza Danzig. Z kolei "The Violet Fire" pokazuje bardziej przebojowe, odrobinę lżejsze brzmieniowo oblicze grupy i również wypada przyzwoicie. Bardzo fajnym dodatkiem jest przeróbka przeboju Elvisa Presleya, "Trouble" - zagrana mocniej od pierwowzoru, ale z obecnym we wczesnych dokonaniach grupy pi

[Recenzja] Danzig - "III: How the Gods Kill" (1992)

Obraz
Trzeci album grupy Danzig przyciąga uwagę za sprawą okładki. Wykorzystano na nim fragment obrazu "Meister und Margeritha" H. R. Gigera z 1976 roku. Jego autor jest najbardziej znany jako twórca postaci Obcego z tak zatytułowanej filmowej serii, ale ma też na koncie wiele grafik zdobionych muzyczne albumy, żeby wspomnieć tylko o "Brain Salad Surgery" tria Emerson, Lake & Palmer, "Attahk" francuskiego zespołu Magma. "To Mega Therion" Celtic Frost czy "Pictures" mało znanej szwajcarskiej grupy Island. Pod względem komercyjnym, "Danzig III: How the Gods Kill" okazał się największym sukcesem grupy, dochodząc do 24. miejsca listy Billboardu. Wśród fanów cieszy się sporą popularnością i jest uznawany za dojrzałe rozwinięcie poprzednich longplayów. Moim zdaniem album świadczy raczej o stagnacji i postępującym wyczerpaniu pewnej formuły. Pierwsza połowa trzyma poziom wcześniejszych wydawnictw, choć rzadko zbliżając się do ich

[Recenzja] Danzig - "II: Lucifuge" (1990)

Obraz
W ciągu dwóch lat, jakie minęły od nagrania eponimicznego debiutu, grupa Danzig poczyniła pewne postępy. Szczególnie w kwestii kompozytorskiej. "Danzig II: Lucifuge" jest z pewnością albumem bardziej różnorodnym. Choć sam początek jest bardzo zachowawczy. Energetyczne "Long Way Back from Hell" i "Snakes of Christ" dobrze sprawdzają się na rozpoczęcie, ale nie przynoszą żadnych zaskoczeń. To po prostu poprawnie wykonany hard rock. W wolniejszym "Killer Wolf" - jednym z lepszych momentów całości - dochodzą silniejsze wpływy bluesowe, ale i takie oblicze zespół prezentował już na debiucie. "Tired of Being Alive" to jeszcze jeden hardrockowy czad, nie wnoszący nic do całości. Niespodzianki zaczynają się od "I'm the One" - stricte bluesowego kawałka, opartego na nieprzesterowanej gitarze, stanowiącej akompaniament dla partii wokalnej w stylu Elvisa Presleya. Swoją drogą, gitarowe zagrywki mocno przypominają te z &qu