Posty

[Recenzja] Bruce Dickinson - "Skunkworks" (1996)

Obraz
Bruce Dickinson w połowie lat 90. postanowił całkowicie zmienić swój wizerunek. Zaczął od skrócenia włosów, a następnie zebrał zupełnie nowy zespół, z którym zdecydowanie odszedł od dotychczasowej stylistyki. Można się tego było spodziewać już po samej okładce "Skunkworks", przygotowanej przez stałego współpracownika Pink Floyd, Storma Thorgersona. To jednak niewłaściwy trop. Ale już nazwisko producenta - Jacka Endiono, znanego ze współpracy m.in. z Nirvaną, Soundgarden, Screaming Trees i Afghan Whigs - jest bardzo dobrą wskazówką. "Skunkworks" to album wyraźnie inspirowany rockiem tzw. alternatywnym i grungem. Gdyby jeszcze trochę złagodzić brzmienie, można by go nawet umieścić w przegródce z napisem indie rock. Jednak jak na taką stylistykę, zdecydowanie za mało tu dobrych melodii. Autentycznie chwytliwe są tylko trzy kawałki: "Space Race", "Inertia" i "Inside the Machine", ewentualnie jeszcze "Solar Confinement". C

[Recenzja] Bruce Dickinson - "Balls to Picasso" (1994)

Obraz
Po rozstaniu z Iron Maiden, Bruce Dickinson na poważnie zajął się karierą solową. Zebrał nowy skład, złożony z instrumentalistów zespołu Tribe of Gypsies, po czym rozpoczął pracę nad nowym materiałem. Tym razem postanowił podejść do tego bardziej ambitnie, niż gdy nagrywał "Tattoed Millionaire". Podczas pierwszych sesji eksperymentował z innymi stylami, jak funk, czy z brzmieniami elektronicznymi (efekty można znaleźć wśród licznych bonusów na reedycji "Balls to Picasso" z 2005 roku). Ostatecznie jednak zdecydował się na bardziej typową dla siebie stylistykę, na pograniczu ciężkiego rocka i metalu. Jednak poza charakterystycznym wokalem trudno tu o skojarzenia z Iron Maiden. "Balls to Picasso" to bardziej nowoczesne granie, na miarę lat 90. Umiarkowanym przebojem (okolice 30. miejsca na brytyjskim i amerykańskim notowaniu) okazał się pochodzący z tego albumu utwór "Tears of a Dragon" - klasyczna ballada rockowa ze zgrabną melodią, obowią

[Recenzja] Bruce Dickinson - "Tattooed Millionaire" (1990)

Obraz
Pod koniec lat 80. Bruce Dickinson otrzymał propozycję nagrania utworu na ścieżkę dźwiękową piątej części "Koszmaru z ulicy Wiązów". Wokalista zebrał skład (m.in. z gitarzystą Janickiem Gersem, który wkrótce potem zajął miejsce Adriana Smitha w Iron Maiden) i zarejestrował z nim własną kompozycję "Bring Your Daughter... to the Slaughter". Nagranie tak bardzo spodobało się przedstawicielom wytwórni, że zaproponowali Bruce'owi zarejestrowanie całego albumu.Tak doszło do powstania jego pierwszego solowego longplaya - "Tattooed Millionaire". "Bring Your Daughter..." nie został na nim powtórzony, gdyż Steve Harris przekonał Dickinsona, aby umieścić go - w nowej wersji - na następnym albumie Iron Maiden. I tak też się stało - kawałek trafił na "No Prayer for the Dying" (pierwszy album zespołu z Gersem) i promujący go singiel (który stał się największym singlowym przebojem Iron Maiden). "Tattooed Millionaire" przyniósł d

[Recenzja] Ozzy Osbourne - "Ozzmosis" (1995)

Obraz
Po wydaniu "No More Tears" Ozzy zarzekał się, że to jego ostatni album i po zakończeniu promującej go trasy koncertowej przejdzie na emeryturę. Jednak już w 1995 roku wrócił z nowym wydawnictwem. Album "Ozzmosis" miał być jego kolejnym pożegnaniem, gdyż z powodu błędnej diagnozy Osbourne myślał, że wkrótce umrze. Stąd też nieco bardziej stonowany charakter tego wydawnictwa i inna niż zwykle, bardziej osobista tematyka tekstów. W nagraniu udział wzięli: Zakk Wylde, nowy perkusista Deen Castronovo, a także... Geezer Butler (efekt ocieplenia stosunków z dawnymi kolegami z Black Sabbath, co wkrótce potem zaowocowało powrotem zespołu) i Rick Wakeman (najbardziej znany z grupy Yes, choć fani Ozzy'ego mogą kojarzyć go przede wszystkim z gościnnego występu na "Sabbath Bloody Sabbath"). Producentem albumu miał być Michael Wagener, ale wydawca wymusił zastąpienie go Michaelem Beinhornem, który miał zapewnić brzmienie w stylu Soundgarden (wyprodukował wcze

[Recenzja] Ozzy Osbourne - "No More Tears" (1991)

Obraz
"No More Tears" to jeden z najbardziej (prze)cenionych albumów Ozzy'ego Osbourne'a. W odniesieniu ogromnego sukcesu (w samych Stanach, na obecną chwilę, pokrył się aż czterokrotną platyną) z pewnością pomogło kurczowe trzymanie się aktualnie obowiązujących trendów. Jest wiec bardziej surowo i nieco ciężej, niż na albumach z lat 80., słychać inspirację chociażby twórczością Pantery, a nawet zespołami z Seattle. Ale jednocześnie brzmienie jest dziwnie, nieprzyjemnie przytłumione - jakby w celu dodatkowego wyeksponowania partii wokalnych, które i tak są wysunięte w miksie na pierwszy plan. Znacznie utrudnia to przesłuchanie tego długiego, prawie godzinnego albumu. Choć to nie jedyna jego wada, o czym więcej za chwilę. "No More Tears" został nagrany w tym samym składzie, co poprzedni "No Rest for the Wicked". Choć w prace nad nim początkowo zaangażowany był Mike Inez, późniejszy basista Alice in Chains, na czas nagrań do składu po raz kolejny

[Recenzja] Ozzy Osbourne - "No Rest for the Wicked" (1988)

Obraz
Do składu po raz kolejny wrócił Bob Daisley, nowym klawiszowcem został John Sinclair, a miejsce Jake'a E. Lee zajął Zakk Wylde - kolejny gitarzysta, dla którego liczy się wyłącznie prędkość i efekciarstwo. I taki też jest cały "No Rest for the Wicked" - dominują utwory w szybkim tempie, pełne szpanerskich solówek, będących fasadą dla zwyczajnie miałkich i prostackich kompozycji. Album jest na pewno ostrzejszy od swoich poprzedników i zamiast typowo ejtisowego  kiczu (obecnego jednakże w "Fire in the Sky" i, przede wszystkim, w dołączanej na reedycjach, ckliwej balladzie "The Liar"), otrzymujemy rockowe pozerstwo w stylu Van Halen (zwłaszcza w okropnym "Crazy Babies"). To wciąż skrajnie komercyjna muzyka, tylko dostosowana do nowych trendów (rok wcześniej zadebiutował Guns N' Roses, przywracając do mainstreamu bardziej surowe granie). Nie ma tu ani jednego wartego uwagi utworu. Zalecam omijanie szerokim łukiem. Ocena: 3/10 O

[Recenzja] Ozzy Osbourne - "The Ultimate Sin" (1986)

Obraz
"The Ultimate Sin" powstawał w trakcie kolejnych zmian składu Ozzy'ego Osbourne'a. Początkowo w nagraniach uczestniczyć mieli Jake E. Lee, Bob Daisley i nowy perkusista, Jimmy DeGrasso (później członek Megadeth). Ostatecznie jednak dwaj ostatni zostali zastąpieni przez Phila Soussana i Randy'ego Castillo. Materiał w większości został napisany jeszcze z udziałem Daisleya. Tym razem wkład kompozytorski jego i Lee został uwzględniony w opisie albumu. Stało się tak jedynie dzięki zapobiegliwości gitarzysty, który zastrzegł, że nie napisze ani nuty, dopóki nie zobaczy kontraktu gwarantującego mu prawa autorskie (i być może dlatego wkrótce potem opuścił skład). Jedynie utwór "Shot in the Dark" został napisany przez Soussana z - nie do końca potwierdzoną - pomocą Osbourne'a. Kawałek był zresztą przez lata obiektem sporów z basistą, w efekcie czego "The Ultimate Sin" i inne zawierające go wydawnictwa nie był wznawiany wraz z resztą katalogu