[Recenzja] The Doors - "The Soft Parade" (1969)
Sesje nagraniowe czwartego albumu The Doors ciągnęły się przez prawie rok. Jim Morrison zaczął w tamtym czasie oddalać się od reszty zespołu, skupiając się na tworzeniu poezji (i spożywaniu coraz większych ilości alkoholu). Jako jedyny nie był przekonany do pomysłu Paula Rothchilda, aby wzbogacić aranżacje o instrumenty dęte i smyczkowe. W rezultacie pojawiły się one wyłącznie w czterech kompozycjach Robby'ego Kriegera (ich orkiestracją zajął się Paul Harris). Morrisonowi nie spodobały się teksty napisane przez gitarzystę i dlatego uparł się, aby wszystkie kompozycje zostały podpisane wyłącznie nazwiskami ich rzeczywistych twórców, a nie - jak do tej pory - przez cały skład. Wokalista sam dostarczył cztery kolejne utwory, a jeden napisał wspólnie z Kriegerem. Wspólna kompozycja muzyków to zwyczajnie nudny, pozbawiony pomysłu "Do It". Różnie prezentują się natomiast kawałki, które stworzyli oddzielnie. Gitarzysta pokazał swój kompozytorski talent w "Touch Me