Posty

[Recenzja] Deep Purple - "Slaves and Masters" (1990)

Obraz
Ian Gillan odszedł z zespołu po raz kolejny, a Ritchie Blackmore namówił pozostałych muzyków, aby nowym wokalistą został Joe Lynn Turner. W ten sposób doszło niejako do powstania hybrydy Deep Purple i Rainbow, jako że w drugim z tych zespołów w latach 80. występowali nie tylko Blackmore i Turner, ale także Roger Glover. Niestety, fuzja nastąpiła wyłącznie w kwestii personalnej. Stylistycznie jest to praktycznie czyste Rainbow, tyle że pod szyldem Deep Purple. Zespół zwrócił się zatem w stronę sztampowego, tandetnego i do bólu komercyjnego AOR-u, niezbyt odległego Bon Jovi, Foreigner i innych koszmarnych grup. Dla mnie jest to kompletnie niesłuchalna i bezwartościowa muzyka. "Slaves and Masters" to zdecydowanie najgorszy album Deep Purple. A właściwie jeden z najgorszych albumów Rainbow. Ocena: 1/10 Deep Purple - "Slaves and Masters" (1990) 1. King of Dreams; 2. The Cut Runs Deep; 3. Fire in the Basement; 4. Fortuneteller; 5. Truth Hurts; 6. Breakfas

[Recenzja] Deep Purple - "The House of Blue Light" (1987)

Obraz
Album "Perfect Strangers" okazał się sporym sukcesem, co najwidoczniej zachęciło muzyków do pójścia w jeszcze bardziej komercyjnym kierunku. "The House of Blue Light" wypełniają proste, sztampowe kawałki o wygładzonym brzmieniu i banalnych melodiach, pełne kiczowatych brzmień syntezatora. Jako przykład mógłbym podać właściwie każdy utwór z tego albumu. Na tle całości w miarę znośny jest tylko otwieracz, "Bad Attitude", ale tylko dlatego, że potem jest już naprawdę fatalnie. Natężenie żałosności i tandety przekracza tu wszelkie normy. Trudno uwierzyć, że za ten syf odpowiada najsłynniejszy skład zespołu, który kilkanaście lat wcześniej nagrał "In Rock" i "Made in Japan". Ocena: 3/10 Deep Purple - "The House of Blue Light" (1987) 1. Bad Attitude; 2. The Unwritten Law; 3. Call of the Wild; 4. Mad Dog; 5. Black & White; 6. Hard Lovin' Woman; 7. The Spanish Archer; 8. Strangeways; 9. Mitzi Dupree; 10. Dead

[Recenzja] Deep Purple - "Perfect Strangers" (1984)

Obraz
W 1984 roku Deep Purple wrócił po dziewięcioletniej przerwie. I to w najsłynniejszym składzie - tym samym, który nagrał takie dzieła, jak "In Rock", "Machine Head" czy "Made in Japan". Muzycy nie chcieli jednak jedynie odcinać kuponów od swojej przeszłości - z wyjątkiem upartego tradycjonalisty Ritchiego Blackmore'a, który nawet proponował tytuł "At Last, the 1974 Album", mający sugerować bezpośredniego następcę "Who Do We Think We Are" z 1973 roku (poprzedniego albumu nagranego w tym składzie). Pozostali muzycy - czyli Ian Gillan, Jon Lord, Roger Glover i Ian Paice - postanowili jednak nagrać materiał na miarę lat 80., z charakterystycznym dla tej dekady, sterylnym i wygładzonym brzmieniem, a nawet wykorzystać w kilku utworach syntezatory, zamiast klasycznych organów Hammonda. Album, ostatecznie zatytułowany "Perfect Strangers", ma kilka naprawdę mocnych momentów. Jak utwór tytułowy, z bardzo charakterystycznym,

[Recenzja] Deep Purple - "Made in Europe" (1976)

Obraz
Album "Come Taste the Band" nie spotkał się dobrym przyjęciem wśród fanów Deep Purple, narzekających na brak w składzie Ritchiego Blackmore'a, co doprowadziło do rozpadu grupy. Na pocieszenie wydano koncertowy album "Made in Europe", skompilowany z fragmentów ostatnich występów zespołu z Blackmore'em. Nagrań dokonano w dniach 4-7 kwietnia 1975 roku w austriackim Grazu, niemieckim Saarbrücken, a także w Paryżu. "Made in Europe" został zarejestrowany podczas trasy promującej album "Stormbringer", na którym grupa - pod wpływem basisty Glenna Hughesa - zwróciła się w stronę muzyki funkowej. Na żywo pozostali jednak zespołem hardrockowym. Zwłaszcza utwory "Burn" i "Stormbringer" nabrały niesamowitego czadu. Wrażenie robią przede wszystkim pojedynki Blackmore'a i Hughesa. Cały skład daje tu z siebie wszystko, a przecież  nagrań dokonano tuż przed odejściem gitarzysty z grupy (w czasie tych koncertów pierwszy albu

[Recenzja] Deep Purple - "Come Taste the Band" (1975)

Obraz
"Come Taste the Band" to pierwszy album Deep Purple, w którego nagrywaniu nie wziął udziału Ritchie Blackmore. Gitarzyście nie podobał się kierunek, w którym grupa podążyła na albumach "Burn" i "Stormbringer". Sam chciał grać bardziej konwencjonalny hard rock, co umożliwił sobie tworząc własną grupę Rainbow. Tymczasem pozostali członkowie Deep Purple przyjęli na jego miejsce niejakiego Tommy'ego Bolina - amerykańskiego gitarzystę o zupełnie innym stylu gry, świetnie jednak pasującym do tego, co chciał grac zespół. Już na poprzednich dwóch albumach - za sprawą Glenna Hughesa - pojawiły się elementy muzyki funk i soul. Połączenie tych rodzajów muzyki z hard rockiem samo w sobie nie było szczególnie nowatorskie (w końcu już wcześniej próbował tego chociażby Jimi Hendrix), jednak zespól zrobił to na swój własny sposób, prezentując całkiem oryginalny styl, który właśnie na "Come Taste the Band" w pełni się wykrystalizował. Wpływy czarnej muzy

[Recenzja] Deep Purple - "Stormbringer" (1974)

Obraz
Podczas nagrywania "Stormbringer" doszło do zaskakującego obrotu spraw. Gdy zdecydowanie odrzucony został pomysł Ritchiego Blackmore'a aby nagrać kilka cudzych kompozycji, gitarzysta się obraził i praktycznie przestał angażować w dalsze prace nad albumem, ograniczając swój wkład do minimum. Sytuację wykorzystał Glenn Hughes, który przejął stery i skierował zespół na bardziej funkowe tory. To jeszcze bardziej zniechęciło Blackmore'a, nieprzepadającego za taką muzyką. Niestety, odbiło się to negatywnie na tym albumie. Gdzieś uleciała cała świeżość i radość z grania, obecne jeszcze na "Burn". Jest tutaj kilka naprawdę niezłych momentów, jak energetyczny utwór tytułowy, chwytliwy "The Gypsy", zgrabna ballada "Soldier of Fortune", czy najbardziej funkowy - a dzięki temu brzmiący najbardziej świeżo - "You Can't Do It Right". Od biedy ujdzie jeszcze "Lady Double Dealer", który swoją banalność nadrabia sporą energ

[Recenzja] Deep Purple - "Burn" (1974)

Obraz
Podczas trasy promującej album "Who Do We Think We Are" wokalista Ian Gillan postanowił opuścić zespół, a basista Roger Glover został zmuszony do odejścia razem z nim. Obaj zostali do czasu zakończenia trasy. Gdy dobiegła końca, Blackmore, Lord i Paice musieli rozejrzeć się za nowymi muzykami. Najpierw udało im się pozyskać basistę Glenna Hughesa. W swoim poprzednim zespole, Trapeze, pełnił on także rolę wokalisty i liczył na to, że będzie mógł śpiewać także w Deep Purple. Muzycy szukali jednak wokalisty o bardziej rockowym głosie. Widzieli w tej roli Paula Rodgersa z grupy Free, która właśnie zakończyła swoją działalność. Ten jednak odmówił, więc stanowisko zaproponowano szerzej nieznanemu Davidowi Coverdale'owi, obdarzonego niższą, bardziej bluesową barwą głosu od Gillana i Hughesa. Ponieważ muzycy nie chcieli stracić świetnego basisty, jakim był Glenn, zaproponowali mu rolę drugiego wokalisty. To właśnie współbrzmienie głosów obu muzyków stało się największą sił

[Recenzja] Deep Purple - "Who Do We Think We Are" (1973)

Obraz
Po udanej - zarówno pod względem artystycznym, jak i komercyjnym - serii albumów, Deep Purple byli na szczycie. Jednak narastający konflikt wewnątrz zespołu, między Ianem Gillanem i Ritchiem Blackmorem, musiał prędzej lub później przyczynić się do jego upadku. Podczas sesji nagraniowej "Who Do We Think We Are" wspomniani muzycy robili wszystko, aby tylko nie trafić na siebie w studiu. W takich warunkach nie mogło powstać arcydzieło. Ba, wyniku tej sesji nie można nawet nazwać dobrym. Mówiąc wprost, "Who Do We Think We Are" w chwili wydania był najsłabszym albumem Deep Purple. I długo nim pozostawał Już rozpoczynający całość "Woman From Tokyo" uświadamia, że nie będzie to tak porywający longplay, jak trzy poprzednie. Nie jest to kolejna petarda w stylu "Speed King", "Fireball" czy "Highway Star", a zdecydowanie wolniejszy i wygładzony brzmieniowo utwór o niemal popowej melodii. Na swój sposób nawet udany, ale nie bar