tag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post597541442393452129..comments2024-03-28T14:22:38.066+01:00Comments on Pablo's Reviews: Recenzje płyt: [Recenzja] Miles Davis - "The Man with the Horn" (1981)Paweł Pałaszhttp://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comBlogger8125tag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-42723221295723243212021-10-24T15:24:49.930+02:002021-10-24T15:24:49.930+02:00Czyli jakiś młodszy o ponad 30 lat i na pewno nie ...Czyli jakiś młodszy o ponad 30 lat i na pewno nie tak wyrobiony muzycznie dzieciak nukał mu żeby wrócił do gry, a on dla świętego spokoju się zgodził. Na pewno nie miał wizji by wujaszek stworzył drugi On The Corner czy Nefertiti. W końcu dorastał w czasach gdy jazz ewoluował w coraz bardziej plastikowe fusion.Cymbergajhttps://www.blogger.com/profile/06736168461811106692noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-21190088398731235122021-10-23T17:55:55.899+02:002021-10-23T17:55:55.899+02:00Miałem dzisiaj chwilę, więc sprawdziłem, co Davis ...Miałem dzisiaj chwilę, więc sprawdziłem, co Davis pisał o swoim powrocie. Twierdzi, że głównym powodem (a jednocześnie jedynym, o jakim w ogóle wspomina) były ciągłe namowy jego siostrzeńca Vincenta Wilburna. Zresztą Wilburn wystąpił na kilku płytach Milesa z lat 80. jako perkusista.<br /><br />Davis wspomniał też, że po powrocie nie chciał odnawiać współpracy z Teo Macero - swoim producentem od czasów Pierwszego Wielkiego Kwintetu do przerwy w działalności dwie dekady później. Ostatecznie Macero wyprodukował "The Man with the Horn" i "Star People", ale kolejnych albumów już nie i to może być powód, dlaczego są słabsze.Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-16493010890209095622021-10-20T23:53:01.925+02:002021-10-20T23:53:01.925+02:00Mam chyba najnowsze wydanie, z przekładem Łobodziń...Mam chyba najnowsze wydanie, z przekładem Łobodzińskiego. Nie pamiętam już, czym Davis motywował swój powrót i czy w ogóle to zrobił. Do teorii że chodziło o kasę nie pasuje mi to, że raczej nie była mu potrzebna. Miał dochody ze sprzedaży starych płyt. "Kind of Blue" i "Bitches Brew" to odpowiednio 1. i 8. z najlepiej sprzedających się albumów jazzowych (dane co do drugiego mogą być nieaktualne, ale pierwszy na pewno zachował pozycję). Możliwe, że Davis chciał spróbować się w takiej stylistyce, bo faktycznie mu się to podobało. W swojej autobiografii chwalił np. Prince'a. Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-54322984098491599142021-10-20T23:37:09.145+02:002021-10-20T23:37:09.145+02:00Wiem, czytałem (w którejś z recenzji) czemu zrobił...Wiem, czytałem (w którejś z recenzji) czemu zrobił sobie przerwę i w sumie pasowała mi wizja nawróconego bądź nie ćpuna, który postanowił wrócić do tego co mu przynosiło dochód. Występ w epizodzie Miami Vice też pasował mi do teorii pt. "Miles w latach 80. cienko przędzie, więc godzi się nawet na chałtury". To że poleciał w tyle soundtracków też mi wygląda na muzyczną prostytucję.<br /><br />Może i miał głód tworzenia, ale chyba słyszał że to co wyprawiają inni muzycy nie ma zbyt dużej wartości (by nie powiedzieć że jest strasznym gównem) więc chociaż mógł nie wydawać tego pod własnym nazwiskiem. Raczej po 6 latach przerwy chyba nie był obciążony żadnymi kontraktami zobowiązującymi go do sygnowania każdej płyty w której uczestniczy własnym nazwiskiem. Aczkolwiek to Ty znasz jego autobiografię. W czyim tłumaczeniu posiadasz? Bo wiem że były co najmniej dwa.<br /><br />Lepsze fragmenty z tej płyty tracą przez brzmienie.Cymbergajhttps://www.blogger.com/profile/06736168461811106692noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-41639177293484562632021-10-20T19:21:43.301+02:002021-10-20T19:21:43.301+02:00Myślę, że jako muzyk mógł po prostu czuć potrzebę ...Myślę, że jako muzyk mógł po prostu czuć potrzebę powrotu do grania i tworzenia. Na brak pieniędzy raczej nie narzekał, chyba żaden inny jazzman się tak nie dorobił. A ta przerwa wynikała z tego, że w tamtym czasie po prostu nie był w stanie grać. Co nie zadziałało po powrocie? Nie ma co ukrywać, że wielkość Davisa była zawsze w znacznym stopniu zasługą muzyków, jakimi się otaczał. W latach 80. nie miał szczęścia do współpracowników. Z takimi muzykami nie mógł nagrać czegoś ambitnego.<br /><br />Louis Armstrong to raczej przedstaeiciel tego starego, dziś archaicznego, do tego czysto rozrywkowego jazzu. Nie przepadam za takim graniem i nigdy nie zgłębiałem jego dokonań. Aczkolwiek Davis w swojej autobiografii chwalił grę Armstronga.Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-27608539610395032672021-10-20T16:23:14.502+02:002021-10-20T16:23:14.502+02:00Zastanawia mnie po co wracał. Pieniążki? Nie słuch...Zastanawia mnie po co wracał. Pieniążki? Nie słuchałem tego albumu, a jedynie kawałka z wokalem, niedawno cztery litery i trochę rapów z Doo-Bop i momentami czułem się dość nieprzyjemnie. W latach 70. jakoś nie bał się eksperymentów i adresowania swojej muzyki do bardzo różnych słuchaczy nie celując w 1 grupę, a tu nagle jawnie zaczął iść tam gdzie większość twórców w tamtych czasach. Poczucie smaku mu dragi stępiły?<br /><br />Przy okazji zapytam - co sądzisz o Louisie Armstrongu? Kiedyś jako dzieciak wrzucałem ich wszystkich do jednego worka - wystarczyło że byli czarni i wykonywali coś co określano jako jazz. Niedawno prześledziłem jednak zmiany akordów i tonacji w jego "signature song" i jawiło się to dość ciekawie niemniej forma bardzo piosenkowa. Nie sądziłem, że to powstało dopiero w 1967 roku, bo typ muzykował od wczesnych lat 20.Cymbergajhttps://www.blogger.com/profile/06736168461811106692noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-1858738197149676132018-03-06T23:54:33.051+01:002018-03-06T23:54:33.051+01:00Przecież nie napisałem, że nie było w tamtym czasi...Przecież nie napisałem, że nie było w tamtym czasie ambitnie grających wykonawców, tylko nakreśliłem ówczesną sytuację w mediach, gdzie takich wykonawców nie promowano. Podawanie pojedynczych przykładów, jako kontrargumentu, to manipulacja. Te zespoły były tylko kroplą w morzu. Zresztą ich sukcesy wynikały głównie z tego, że grały muzykę bliską ówczesnemu mainstreamowi, a mimo to wcale nie były aż tak spektakularne. W 1981 roku na szczycie (przynajmniej w Stanach) byli tacy wykonawcy, jak REO Speedwagon, Styx, Foreigner, Journey czy AC/DC.Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-67638698862580469632018-03-06T19:43:59.355+01:002018-03-06T19:43:59.355+01:00całkowite wyparcie ambitnej muzyki z mainstreamu? ...całkowite wyparcie ambitnej muzyki z mainstreamu? w 1981 triumfy święciły takie zespoły jak Talking Heads, Public Image Ltd. czy chociażby nowe King Crimson (a wcześniej League Of Gentlemen Frippa). Trudno o nich powiedzieć, że nie były ambitne, po prostu ambicje kierowały w inną stronę. Harrishttps://www.blogger.com/profile/05505182170624490292noreply@blogger.com