[Recenzja] Captain Beefheart and the Magic Band ‎- "Clear Spot" (1972)



Captain Beefheart jest dziś pamiętany przede wszystkim ze swojego dwupłytowego dzieła "Trout Mask Replica". Po pięćdziesięciu latach od wydania wciąż można spotkać go na wielu, nawet mocno mainstreamowych listach najlepszych płyt wszech czasów. To o tyle ciekawe, że album do łatwych w odbiorze nie należy. Zawarta na nim muzyka to jedyna w swoim rodzaju mieszanka korzennego bluesa i free jazzu, doskonale przemyślana, lecz nierzadko sprawiająca wrażenie kompletnego chaosu. "Trout Mask Replica" w chwili wydania odniósł pewien sukces komercyjny - doszedł do 21. miejsca brytyjskiego notowania. Jednak zarówno sam Beefheart, jak i pozostali członkowie Magic Band, po wydaniu tamtego longplaya wciąż żyli w biedzie.

Nietrudno zrozumieć ich decyzję, by zacząć tworzyć bardziej przystępną muzykę. Niejako zataczając koło, bo przecież debiutancki "Safe as Milk" nie jest płytą trudną w odbiorze. Delikatną zapowiedzią tego zwrotu były fragmenty bezpośredniego następcy "Trout Mask Replica", "Lick My Decals Off, Baby", na którym obok utworów wciąż zwariowanych, nieokiełznanych - choć jakby trochę mniej - pojawiły się też zdecydowanie bardziej uporządkowane fragmenty. Prawdziwym przełomem był kolejny longplay, "The Spotlight Kid", wypełniony w zasadzie kawałkami bluesrockowymi, już bez żadnych freejazzowych czy awangardowych naleciałości. Chyba że uznać za nie wykorzystanie nietypowego dla takiej stylistyki instrumentu - marimby.

Wydany jeszcze w tym samym roku "Clear Spot" nie tylko tytułem kojarzy się ze swoim poprzednikiem. Sam skład nieznacznie się zmienił. Zamiast jednego gitarzysty jest dwóch: Bill Harkleroad i Mark Boston. Ten drugi wcześniej pełnił rolę basisty, którą przejął nowy muzyk, Roy Estrada, były członek Mothers of Invention Franka Zappy. Zmniejszyła się natomiast liczba perkusistów: po odejściu Johna Frencha został tylko Art Tripp, który skupił się na podstawowym zestawie bębnów, niemal całkiem rezygnując z gry na marimbie. Czasem pojawia się tylko gdzieś na dalszym planie, co sprawia, że "Clear Spot" jest albumem jeszcze bliższym czystego blues rocka od swojego poprzednika, choć zdarzają się też momenty o nieco innym charakterze.

Najbardziej zaskakującymi nagraniami są "Too Much Time", "My Head Is My Only House Unless It Rains" i "Her Eyes Are a Blue Million Miles". Pierwsze z nich to bardzo melodyjna, łagodna brzmieniowo piosenka, z nieco egzotyczną rytmiką, tanecznymi partiami sekcji dętej oraz żeńskim chórkiem. Drugie nie zawiera już takich ozdobników, jest za to jeszcze subtelniejsze, pokazując wręcz balladowe oblicze Beefhearta. W podobnym klimacie utrzymany jest też ostatni z tych utworów, aczkolwiek tutaj momentami robi się nieco bardziej nerwowo, w stylu wcześniejszych płyt. Ponadto dużo tutaj rasowego, a tym samym nieco zbyt archetypowego blues rocka, z niektórymi zagrywkami podchodzącymi nawet pod hard rock. W takich kawałkach, jak np. "Nowadays a Woman's Gotta Hit a Man", "Circumstances", "Crazy Little Thing", czy "Long Neck Bottles" właściwie tylko charakterystyczne partie wokalne przypominają czyj to album. Jedynie "Low Yo Yo Stuff", "Big Eyed Beans from Venus" oraz "Golden Birdies" także w warstwie instrumentalnej zawierają trochę dawnego szaleństwa.

Trzeba jednak przyznać, że zespół naprawdę dobrze odnalazł się w takiej stylistyce. Zresztą blues zawsze odgrywał istotną rolę w jego twórczości. W porównaniu z "Trout Mask Replica" czy "Lick My Decals Off, Baby", jest to granie prostsze, ale bynajmniej nie głupie, nierzadko zaskakujące ciekawymi rozwiązaniami. W dodatku, jeśli ktoś po przesłuchaniu najsłynniejszego albumu Captaina Beefhearta ma wątpliwości, czy muzycy aby na pewno potrafią grać, to ten album powinien je rozwiać. Nie brakuje tutaj naprawdę świetnych partii gitar, harmonijki czy niebanalnej gry sekcji rytmicznej, a poszczególne instrumenty nie rozjeżdżają się ze sobą. Z tego względu jest to też bardzo dobry album na początek, jeśli ktoś chciałby zapoznać się z twórczością Beefhearta, a nie ma jeszcze za bardzo doświadczenia z mniej konwencjonalną muzyką.

Ocena: 8/10



Captain Beefheart and the Magic Band ‎- "Clear Spot" (1972)

1. Low Yo Yo Stuff; 2. Nowadays a Woman's Gotta Hit a Man; 3. Too Much Time; 4. Circumstances; 5. My Head Is My Only House Unless It Rains; 6. Sun Zoom Spark; 7. Clear Spot; 8. Crazy Little Thing; 9. Long Neck Bottles; 10. Her Eyes Are a Blue Million Miles; 11. Big Eyed Beans from Venus; 12. Golden Birdies

Skład: Don Van Vliet (Captain Beefheart) - wokal, harmonijka, efekty; Bill Harkleroad - gitara, mandolina; Mark Boston - gitara, gitara basowa (12); Roy Estrada - gitara basowa; Art Tripp - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Milt Holland - instr. perkusyjneRuss Titelman - gitara (3)The Blackberries - dodatkowy wokal (3)
Producent: Ted Templeman


Komentarze

  1. Jeden z moich ulubionych artystów. Może na muzyce nie zarabiał zbyt wiele, ale później w swoim pierwotnym wcieleniu, jako Don Van Vliet, zarobił spore pieniądze. Też na sztuce, głównie obrazach i rysunkach. Spojrzałem na ceny aukcyjne i w latach 90-ych jego obrazy szły za minimum 12500$, a rysunki od 2500$ do 4500$. Jak to zwykle z malarzami bywa, po jego śmierci 10 lat temu (chorował na stwardnienie rozsiane), wartość jego obrazów znacznie wzrosła. Szkoda, że porzucił w latach 80-tych muzykę, bo te jego 12 albumów studyjnych to kawał historii rocka, bardzo osobistej i odrębnej, z jedną z najdziwniejszych płyt jakie kiedykolwiek powstały - Trout Mask Replica. Tom Waits, Nick Cave czy PJ Harvey twierdzili w wywiadach, że był dla nich ogromną inspiracją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tych późniejszych albumach Toma Waitsa, jak "Bone Machine", faktycznie bardzo słychać wpływ Beefhearta w sposobie śpiewania. Jeszcze Johnny Rotten się na niego powoływał.

      Usuń
  2. Niestety to już ten komercyjny Beefheart! Choć nadal dla innych zespołów blues-rockowych poziom nieosiągalny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)