[Recenzja] Kraftwerk - "Kraftwerk" (1970)



Niedawna śmierć Floriana Schneidera trochę zmieniła moje recenzenckie plany. Bo choć nie zamierzałem na razie pisać o Kraftwerk, to trudno o lepszą motywację. Elektrownia, bo tak należy tłumaczyć nazwę niemieckiego zespołu, to jeden z najważniejszych twórców muzyki elektronicznej z lat 70., uważany za jednego z głównych prekursorów synth-popu oraz electronic dance music, z jej różnymi odmianami jak techno i house. Podobnie jednak jak w przypadku innego słynnego przedstawiciela ówczesnej elektroniki, Tangerine Dream, korzenie Kraftwerk to krautrock. Jednak już od dawna muzycy niechętnie przyznają się do swoich wczesnych dokonań. Trzy pierwsze albumy ostatnich oficjalnych wznowień doczekały się na przełomie lat 70. i 80., a więc jeszcze przed popularyzacją płyt kompaktowych (na które trafiły wyłącznie w formie bootlegów). Ta wczesna twórczość przedstawia się jednak całkiem interesująco i bynajmniej nie jest powodem do wstydu.

Eponimiczny debiut Kraftwerk został zarejestrowany wkrótce potem, gdy Ralf Hütter i Florian Schneider pożegnali się ze swoim poprzednim zespołem, Organisation. Składu pierwotnie dopełnił perkusista Andreas Hohmann, z którego udziałem ukończono część nagrań, jednak jeszcze w trakcie sesji jego miejsce zajął Klaus Dinger, późniejszy członek-założyciel Neu! i La Düsseldorf. Po drugiej stronie konsolety zasiadła natomiast kolejna ważna postać wówczas dopiero powoli się kształtującej sceny krautrockowej, czyli producent i inżynier dźwięku Konrad "Conny" Plank. Lista wykonawców, z którymi współpracował, jest tak długa, że wymienianie choćby części z nich byłoby cholernie nudne dla Czytelników (a ci bardziej dociekliwi są w stanie dotrzeć do tych informacji samodzielnie).

Florian Schneider (7.4.1947 - 21.4.2020)

Ze wszystkich albumów zespołu własnie debiut jest jego najbardziej rockowym wydawnictwem. Nie jest to oczywiście rock w klasycznym wydaniu. Wręcz przeciwnie. Muzycy całkowicie zrezygnowali z piosenkowych struktur, charakterystycznych motywów czy chwytliwych melodii. Zamiast tego zaproponowali zestaw czterech dość rozbudowanych, w pełni instrumentalnych nagrań, w których istotną rolę odgrywają studyjne eksperymenty z dźwiękiem. W większości zbudowane są wokół motorycznych partii perkusyjnych, którym towarzyszą przetworzone dźwięki fletu, elektrycznych organów, a rzadziej gitary lub skrzypiec. Nie jest to jednak muzyka nieprzystępna. Taki "Ruckzuck" ma nawet pewien potencjał taneczny, choć byłoby to raczej coś w rodzaju rytualnego transu niż klasycznie rozumianego tańca. Trochę nawet kojarzy się ze słynnym "Hallogallo" Neu! (nagranym później). Jest też trochę subtelniejszych, niemalże ambientowych brzmień w postaci bardzo ładnego "Megaherz". Faktycznie trudniejsze w odbiorze mogą być "Stratovarius" i "Vom Himmel hoch", pełne dziwnych, zniekształconych dźwięków. Warto jednak podejść do tego jak do czegoś, co ma poszerzać nasze horyzonty, a nie spełniać oczekiwania.

"Kraftwerk" to udany debiut - nie żadne wielkie dzieło, a po prostu solidna dawka czystego krautrocka. Eksperymenty z brzmieniem nie są tu jednak zbyt zaawansowane, a i tak często sprawiają wrażenie robionych nieco na oślep. Tutaj dało to jeszcze całkiem udany efekt, ale w (niedalekiej) przyszłości było z tym różnie. I pewnie dlatego po wydaniu trzeciego albumu, Hütter i Schneider postanowili spróbować sił w niemal zupełnie innej muzyce.

Ocena: 7/10



Kraftwerk - "Kraftwerk" (1970)

1. Ruckzuck; 2. Stratovarius; 3. Megaherz; 4. Vom Himmel hoch

Skład: Ralf Hütter - organy, gitara; Florian Schneider - flet, skrzypce, instr. perkusyjne; Andreas Hohmann - perkusja (1,2); Klaus Dinger - perkusja (3)
Producent: Conny Plank i Kraftwerk


Komentarze

  1. Ich dwie pierwsze płyty są bardzo dobre, szkoda że muzycy nie pozwalają na wznowienia. Słyszłeś wersje Zeitkratzera tych utworów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szczególnie te bardziej odjechane kawałki wypadają świetnie.

      Usuń
  2. Cieszę się, że pojawił się tutaj Kraftwerk.Po cichu liczyłem na jakąś recenzję bo to ważny dla rozwoju muzyki elektronicznej wykonawca.
    Osobiście najbardziej cenię album "Trans Europa Express".
    Inspirację z muzyki niemieckich robotów czerpał David Bowie,czerpał zespół Depeche Mode,do dzisiaj wielu
    muzyków powolywalo się na wpływ Kraftwerk.
    Natomiast,co do Linkin Park- zupełnie nie rozumiem takiego trochę roszczeniowego zachowania,że skoro jeden zespół przy okazji śmierci muzyka się pojawia to czemu nie inny.
    No,jeśli autor nie ceni danego artysty,nie lubi go z powodów subiektywnych i nie zauważa jego obiektywnych wartości,to nie ma obowiązku o nim pisać, a tym bardziej polecać go innym.
    I nie jest tak,że każdy wykonawca niejako z urzędu powinien liczyć na taki sam szacunek i kult.
    Ja rozumiem -Linkin Park ma swoich słuchaczy,takie jego prawo i oni mogą czuć żal po śmierci ulubionego muzyka,ale
    to nie obliguje każdego człowieka do podzielania ich zdania.
    Linkin Park to typowo rozrywkowy,ale sprawny technicznie zespół, który nie jest w jakikolwiek sposób oryginalny i wplywowy.
    Nie zmienił historii rocka w żadnym momencie swojej kariery i nie słyszałem by ktoś czerpał od nich inspirację. Ale powtórzę -to nie oznacza,że nie można go słuchać.Można. Tylko nie widzę sensu w analizowaniu ich twórczości. Bo ta kojarzyła mi się zawsze z muzyką dla nieosluchanych nastolatków. Choć może się mylę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez Kraftwerka nie byłoby ejtisowych synthów więc szacunek im się należy :)) Świat muzyczny bez Floriana byłby dużo uboższy

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024