[Recenzja] Chick Corea and Return to Forever - "Light as a Feather" (1972)



Miesiąc po zarejestrowaniu albumu "Return to Forever", na początku marca 1972 roku Chick Corea wraz z dwoma muzykami swojego ówczesnego zespołu, basistą Stanleyem Clarkiem i perkusistą Airo Moreirą, wzięli udział w sesji Stana Getza. Jej rezultatem jest wydany dopiero w 1974 roku album "Captain Marvel", składający się głównie z kompozycji Corei, takich jak "La Fiesta", znana już z "Return to Forever", czy "Captain Marvel" i "500 Miles High". Do tych dwóch ostatnich pianista powrócił podczas prac nad swoim kolejnym albumem, "Light as a Feather". Sesja nagraniowa odbyła się w dniach 8 i 15 października 1972 roku, w tym samym składzie, który nagrał "Return to Forever". Tytuł tamtego wydawnictwa przyjął się zresztą jako nazwa tego zespołu i właśnie na "Light as a Feather" został po raz pierwszy oficjalnie użyty w tym kontekście. Według Discogs longplay ukazał się jeszcze przed końcem 1972 roku, ale tylko w Brazylii i (w wersji kasetowej) w Stanach.

Na "Light as a Feather" składa się sześć kompozycji Corei (w "Spain" pojawia się cytat z "Concierto de Aranjuez" Joaquína Rodrigo), w tym dwie z tekstami Neville'a Pottera ("You're Everything", "500 Miles High") i jedna z tekstem Flory Purim (tytułowa). Album kontynuuje kierunek obrany na "Return to Forever". Tytuł ("lekki jak piórko") idealnie oddaje klimat wydawnictwa, utrzymanego na pograniczu elektrycznego jazzu i muzyki latynoskiej, opartego na łagodnym brzmieniu elektrycznego pianina Corei, fletu i saksofonu Joego Farella, kontrabasu Clarke'a oraz instrumentów perkusyjnych Moreiry i Purim. Znacznie większa jest tu jednak rola partii wokalnych Flory, pojawiających się we wszystkich utworach, z wyjątkiem najkrótszego (i najdelikatniejszego) "Children's Song". To sprawia, że utwory nabierają bardziej piosenkowego charakteru. Otwierający całość "You're Everything" jest praktycznie w całości podporządkowany partii wokalnej, przez co niebezpiecznie zbliża się do muzyki pop czy smooth jazzu. W tytułowym "Light as a Feather" i "500 Miles High" piosenkowe fragmenty z wokalem są na szczęście równoważone dłuższymi fragmentami o charakterze instrumentalnych improwizacji (w tym drugim całkiem ekspresyjnych), a w "Captain Marvel" i "Spain" obecne są tylko okazjonalne wokalizy, co daje muzykom więcej swobody w pokazywaniu swoich umiejętności.

Nie podoba mi się konwencja tego albumu. Śpiew Flory Purim jest zbyt delikatny i jednostajny, jest go za dużo i kieruje muzykę w mniej jazzowe, a bardziej popowe rejony. Wrażenie to pogłębia bardzo łagodne brzmienie i często niezbyt wyszukane melodie w stylu muzyki latynoskiej. Kompozycje nie są tu tak dobre, jak na "Return to Forever", a utwory "Captain Marvel" i "500 Miles High" o wiele bardziej przekonują mnie w pełni instrumentalnych, surowszych brzmieniowo wersjach z albumu Getza. Instrumentalne fragmenty z solówkami i improwizacjami muzyków są oczywiście utrzymane na wysokim poziomie, co sprawia, że album ma jednak dużą wartość artystyczną. Ale zdecydowanie nie jest to wydawnictwo, do którego chciałbym wracać. "Light as a Feather" ponadto nie wnosi nic nowego do twórczości Chicka Corei, jest raczej tylko próbą większego zdyskontowania sukcesu "Return to Forever". Ale już wkrótce pianista miał podążyć w nowym kierunku, o czym więcej w kolejnych recenzjach.

Ocena: 6/10



Chick Corea and Return to Forever - "Light as a Feather" (1972)

1. You're Everything; 2. Light as a Feather; 3. Captain Marvel; 4. 500 Miles High; 5. Children's Song; 6. Spain

Skład: Chick Corea - elektryczne pianino; Joe Farrell - saksofon tenorowy, flet; Stanley Clarke - kontrabas; Airto Moreira - perkusja; Flora Purim - instr. perkusyjne, wokal
Producent: Chick Corea


Komentarze

  1. Okropny album, jesteś dla niego zbyt łagodny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mógłbyś podać jakieś argumenty? Bo moja ocena wynika stąd, że zupełnie subiektywnie nie przepadam za muzyką latynoską. Bardziej obiektywnie uważam, że słychać tu znakomitych muzyków, którzy niestety czasem grają poniżej swoich możliwości.

      Usuń
    2. To było pół żartem pół serio, ale tak - moja opinia jest oparta tylko na subiektywnym wrażeniu.

      Te wokalizy, mdły pseudo latynoski klimat (latino to powinien być ogień i jakoś Santana umiał w te klocki). Takie zupełnie bezpłciowe granie. Pierwsze Return to Forever jeszcze jakoś się broniło, tak tutaj nie jestem w stanie tej płyty przesłuchać w całości na raz...

      Usuń
    3. Pierwsze Return to Forever - a w zasadzie solowy album Corei o tym tytule - to akurat jego najbardziej udana wyprawa w rejony fusion, nie licząc płyt nagranych z Milesem. Bardzo dobra rzecz, tylko nie każdemu odpowiada ta ECM-owa subtelność.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024