[Recenzja] Iceage - "Beyondless" (2018)



"Beyondless" to czwarty album duńskiej grupy post-punkowej, Iceage. Wydany po niemal czteroletniej przerwie, jest dowodem większej dojrzałości muzyków. Szczeniacka agresja  i prostota poprzednich wydawnictw została zastąpiona przez dobre melodie i pomysłowe aranżacje. W recenzjach pojawiają się - zupełnie nietrafione - porównania do twórczości Nicka Cave'a, The Stooges i New York Dolls. Ja słyszę tu przede wszystkim wpływ takich grup, jak The Modern Lovers i Material. Z pierwszą z nich Duńczyków łączy przede wszystkim nonszalancki śpiew Eliasa Bendera Rønnenfelta i spora melodyjność. Z drugą - wpływy jazzowe i udział sekcji dętej w niektórych kawałkach (nie ma jednak nic wspólnego jej z awangardowym i eksperymentalnym podejściem).

"Beyondless" zawiera sporą dawkę naprawdę melodyjnego i energetycznego grania (np. "Hurrah", "Plead the Fifth"). Bardzo fajnie brzmi połączenie gitarowego czadu z dęciakami ("Pain Killer", "The Day the Music Dies"). Są też łagodniejsze momenty, jak balladowy "Under the Sun" wzbogacony partią skrzypiec, czy najbardziej luzacki "Thieves Like Us", brzmiący jak zagubiona kompozycja Modern Lovers. Najciekawiej wypadają jednak te fragmenty, w których zespół prezentuje nieco mniej konwencjonalne podejście. Jak w świetnym "Catch It", z nieco eteryczny klimatem w podstawowej części utworu i zgrzytliwą częścią instrumentalną z agresywnymi partiami gitar i dęciaków. Albo w "Showtime", który ciekawie łączy styl Modern Lovers i wpływ nowoorleańskiego jazzu. Fajny nastrój mają także "Take It All", wzbogacony m.in. partią mandoliny, i tytułowy "Beyondless" z shoegaze'owymi gitarami, charczącymi dęciakami i wieloma innymi smaczkami. Ogólnie, końcówka albumu jest bardzo mocna i sprawia, że całość wydaje się nieco lepsza, niż w rzeczywistości. Bo początek, choć bardzo przyjemny, ciężko uznać za szczególnie wartościowy.

Mimo tego, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony zawartością "Beyondless" - nie spodziewałem się, że jakikolwiek rockowy album wydany w 2018 roku zrobi na mnie tak dobre wrażenie. I to taki, po który sięgnąłem zupełnie przypadkiem, zaintrygowany okładką, po której trudno odgadnąć w jakim stylu album jest utrzymany. 

Ocena: 8/10



Iceage - "Beyondless" (2018)

1. Hurrah; 2. Pain Killer; 3. Under the Sun; 4. The Day the Music Dies; 5. Plead the Fifth; 6. Catch It; 7. Thieves Like Us; 8. Take It All; 9. Showtime; 10. Beyondless

Skład: Elias Bender Rønnenfelt - wokal, gitara, instr. klawiszowe; Johan Suurballe Wieth - gitara; Jakob Tvilling Pless - gitara basowa, mandolina (8); Dan Kjær Nielsen - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Sky Ferreira - wokal (2); Lars Greve - saksofon (2,4,6,9,10); Kasper Tranberg - trąbka (2,4,6,9,10); Morten Jessen - puzon (2,4,6,9,10); Nils Gröndhal - skrzypce (3)
Producent: Iceage i Nis Bysted


Komentarze

  1. Określenie "eteryczny klimat" zabiło mi ćwieka :D Domyślam się, że chodziło o subtelność, ale miałeś coś konkretnego na myśli?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)