[Recenzja] Rage Against the Machine - "Evil Empire" (1996)



Aż cztery lata muzycy Rage Against the Machine kazali czekać na następcę swojego kultowego debiutu. Słuchając "Evil Empire" można jednak odnieść wrażenie, że pomiędzy obiema sesjami nagraniowymi minęło co najwyżej kilka tygodni. Trudno się dziwić muzykom, że postawili na sprawdzone patenty - autorska mieszanka metalu, rapu i funku przyniosła im przecież ogromny sukces. A dzięki rzeszy naśladowców, tego typu granie zyskiwało coraz większą popularność. Drugi album zespołu był zatem skazany na sukces - i faktycznie, w chwili wydania sprzedawał się jeszcze lepiej od debiutu (choć do dziś nie wyprzedził go w ilości sprzedanych egzemplarzy i raczej nie ma na to żadnej szansy).

"Evil Empire" nie jest jednak dokładną kopią debiutu. Różnicę słychać przede wszystkim w grze Toma Morello, który tutaj jeszcze bardziej udziwnia swoje partie, praktycznie rezygnując z tradycyjnych solówek. Te wszystkie zgrzyty, piski i sprzężenia na dłuższą metę stają się męczące, lecz czasem efekt jest naprawdę niezły. Szczególnie wtedy, gdy dodają niemal psychodelicznego klimatu, jak w "Revolver". Nie sposób przeoczyć prób urozmaicenia materiału: "Tire Me" wyróżnia się punkowym charakterem, w "Without a Face" i "Roll Right" wpływy hiphopowe zdają się przenikać także do warstwy instrumentalnej, zaś "Year of tha Boomerang" zaskakuje nietypowym metrum. Szkoda tylko, że te wszystkie eksperymenty są tak zachowawcze. Stwarzają jedynie iluzję różnorodności, podczas gdy album tak naprawdę jest bardzo jednorodny. Przede wszystkim brakuje tu jednak dobrych kompozycji. Czegoś na poziomie tych energicznych kawałków z zapamiętywanymi riffami i bujającą sekcją rytmiczną, jakie dominowały na debiucie. Ponad średnią wyróżniają się tylko utwory "Vietnow", wspomniany "Year of tha Boomerang" oraz przede wszystkim świetny instrumentalnie "Down Rodeo".

"Evil Empire" pozostawia mieszane odczucia, wśród których przeważa jednak rozczarowanie. Album jest ewidentną kontynuacją debiutu, niestety słabszą od pierwowzoru. Pozbawioną jego świeżości, mniej udaną pod względem kompozytorskim, niepotrzebnie udziwnioną, a zarazem zbyt zachowawczą w próbach wyjścia ze schematu. Zespół miał na ten materiał jakiś pomysł, ale podczas jego realizacji zatrzymał się nawet nie w połowie drogi, a na samym jej początku.

Ocena: 6/10



Rage Against the Machine - "Evil Empire" (1996)

1. People of the Sun; 2. Bulls on Parade; 3. Vietnow; 4. Revolver; 5. Snakecharmer; 6. Tire Me; 7. Down Rodeo; 8. Without a Face; 9. Wind Below; 10. Roll Right; 11. Year of tha Boomerang

Skład: Zack de la Rocha - wokal; Tom Morello - gitara; Tim Commerford - gitara basowa; Brad Wilk - perkusja
Producent: Brendan O'Brien, Rage Against the Machine


Komentarze

  1. Year of tha Boomerang jest grany w metrum 5/4. Nie wspomniałeś w recenzji o Bulls on Parade. Celowo czy zapomniałeś?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024