[Recenzja] John Coltrane - "Sun Ship" (1971)



Materiał zawarty na albumie "Sun Ship" powstał podczas jednodniowej sesji, która odbyła się 26 sierpnia 1965 roku. Wraz z zarejestrowanym tydzień później "First Meditations", są to prawdopodobnie ostatnie nagrania tak zwanego klasycznego kwartetu Johna Coltrane'a. Podczas kolejnych sesji (i na koncertach) saksofoniście towarzyszył już bardziej rozbudowany skład (m.in. o Pharoaha Sandersa), a na przełomie lat 1965/66 współpracę z nim zakończyli perkusista Elvin Jones i pianista McCoy Tyner, którym nie odpowiadał kierunek, w jakim zmierzała muzyka Trane'a.

Choć "Sun Ship" został zarejestrowany dwa miesiące po "Ascension" i ledwie miesiąc przed nagraniem "Om", zawarta na nim muzyka ma zdecydowanie mniej freejazzowy charakter. Owszem, zdarzają się saksofonowe odloty w kierunku agresywnej, swobodnej improwizacji - przede wszystkim w utworze tytułowym i "Amen" - jednak nawet wtedy Tyner i Jones trzymają wszystko w ryzach, nie pozwalając liderowi odejść za daleko od linii melodycznej. Dominują tu łagodniejsze dźwięki. Przepięknie wypadają nastrojowe "Dearly Beloved" i "Attaining" - szczególnie pierwszy z nich, ocierający się wręcz o transcendentalność. Wspaniale wypada także finałowy "Ascent", będący przede wszystkim solowym popisem Jimmy'ego Garrisona, choć zawierający również fragment z improwizacją całego kwartetu.

Choć "Sun Ship" nie wniósł niczego nowego do twórczości Johna Coltrane'a, jest to kolejny dowód jego ogromnego talentu i fantastycznego zgrania całego zespołu. Powodem opóźnienia w wydaniu tego materiału, z pewnością nie była jego jakość. Po prostu Trane nagrywał w tamtym czasie o wiele więcej muzyki, niż potrzebował na wypełnienie kontraktu. W pierwszej kolejności chciał zaś publikować materiał, który najlepiej oddawał jego aktualne poczynania - dlatego "Sun Ship" musiał ustąpić miejsca "Ascension" i "Meditations".

Ocena: 8/10



John Coltrane - "Sun Ship" (1971)

1. Sun Ship; 2. Dearly Beloved; 3. Amen; 4. Attaining; 5. Ascent

Skład: John Coltrane - saksofon; McCoy Tyner - pianino; Jimmy Garrison - kontrabas; Elvin Jones - perkusja
Producent: Bob Thiele i John Coltrane


Komentarze

  1. Okładki płyt Coltrane'a od czasu "Transition" są naprawdę przezabawne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś czas temu strasznie mnie rozbawiło, jak zauważyłem, że prawie każdą okładkę Trane'a można opisać zdaniem: "murzyn z saksofonem" :D Ze schematu wyłamują się tylko "Ole" i "Om". No i "A Love Supreme", bo tam nie widać saksofonu...

      Usuń
    2. Na dobrą sprawę spora część okładek muzyków jazzowych z tej epoki to takie, które można opisać zdaniem "Murzyn z instrumentem" albo "Murzyn bez instrumentu" albo "Murzyn w otoczeniu dziwnym kolorów"(vide np. Bitches Brew") :D

      Usuń
    3. W sumie racja, chociaż u innych muzyków te okładki nie są aż tak do siebie podobne.

      Usuń
  2. Fakt. Widać gołym okiem, że to wszystko jakieś fotografie, wykonywane mu podczas koncertów albo sesji nagraniowych. Trochę zabawne, ale ma też swój urok. Szkoda, że ktoś nie wpadł na pomysł, by z biegiem czas te okładki modyfikować jakimiś dodatkami, efektami kolorystycznymi itp. Taki logiczny rozwój warstwy graficznej, idący w parze z logicznym rozwojem stylu Trane'a. To mogłoby być ciekawe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, dla mnie niesamowicie urocze są kolorowe literki na okładce "Ascension" :D

      Usuń
  3. Jak dla mnie, to ten album warto znać dla samego 'Ascent'. Co nie znaczy, że reszta utworów jastrzębie słaba, bo tak nie jest. Bardzo dobry album.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024