[Recenzja] John Coltrane - "My Favorite Things" (1961)



Po opuszczeniu kwintetu Milesa Davisa, John Coltrane na dobre zajął się karierą solową. Na początku postanowił zebrać stały skład. Po próbach z różnymi muzykami, zdecydował się na pianistę McCoya Tynera (właśc. Alfred McCoy Tyner), basistę Steve'a Davisa, oraz perkusistę Elvina Jonesa. W ciągu kolejnych lat basiści zmieniali się regularnie, jednak Tyner i Jones towarzyszyli Coltrane'owi aż do 1966 roku, biorąc udział w kilkudziesięciu sesjach nagraniowych i niezliczonych występach na żywo. Kwartet po raz pierwszy (i, jak się potem okazało, ostatni z Davisem) wszedł do studia w październiku 1960 roku. Podczas trzech dni intensywnej pracy (21, 24 i 26 dnia miesiąca) zarejestrowanych zostało kilkanaście utworów (oraz ich alternatywne podejścia). Jeden z nich, "Village Blues", trafił na wydany w styczniu 1961 roku album "Coltrane Jazz" (zawierający ponadto nagrania z 1959 roku, które niestety bardzo mocno się zestarzały). Pozostałe utwory wypełniły w całości aż trzy wydawnictwa: "My Favorite Things" (wydany w marcu tego samego roku), "Coltrane Plays the Blues" (lipiec '62), oraz "Coltrane's Sound" (czerwiec lub lipiec '64).

Zdecydowanie najciekawszym z tych trzech wydawnictw jest właśnie "My Favorite Things". Co ciekawe, jako jedyne nie zawiera żadnego autorskiego tematu, a jedynie cztery przeróbki popowych standardów. Wszystkie zostały jednak znacząco przearanżowane i rozbudowane. To wręcz niewiarygodne, jak wiele udało się wycisnąć z tych prościutkich, banalnych piosenek - każda z nich nabrała zupełnie innego charakteru, a także szlachetności. Coltrane w tamtym czasie eksperymentował z jazzem modalnym, co dawało niemal nieograniczone możliwości improwizacji. Warto odnotować, że "My Favorite Things" to pierwszy album, na którym John wykorzystał saksofon sopranowy - do tamtej pory instrument rzadko używany w jazzie (nie licząc Steve'a Lacy'ego, który w 1958 roku wydał album "Soprano Sax"). Nie do końca jasne są okoliczności, w jakich muzyk sięgnął po ten instrument. Według niektórych źródeł, otrzymał go od Milesa Davisa, jako podziękowanie za wieloletnią współpracę. Sam Coltrane w wywiadach podawał co najmniej dwie inne wersje. Według jednej, jechał samochodem z nieznanym sobie muzykiem, który niepostrzeżenie zniknął podczas postoju, zostawiając swój instrument. Według drugiej, John zobaczył ten instrument u swojego znajomego i z ciekawości zaczął na nim grać. Tak czy inaczej, sopran wkrótce stał się głównym instrumentem Coltrane'a i towarzyszył mu aż do końca kariery.

Album wyraźnie dzieli się na dwie części, odpowiadające stronom płyty winylowej. Pierwszą z nich wypełniają utwory o bardziej subtelnym nastroju, bardzo wyrafinowane. "My Favorite Things" (kompozycja Oscara Hammersteina II i Richarda Rodgersa, napisana w 1959 roku do musicalu "The Sound of Music") i "Ev'ry Time We Say Goodbye" (napisana w latach 40. przez Cole'a Portera) to przepiękne ballady, oparte na wspaniałej grze McCoya Tynera i niesamowitych, uduchowionych solówkach Coltrane'a na saksofonie sopranowym. Pierwszy z tych utworów, właśnie dzięki tej wersji, stał się jednym z najsłynniejszych jazzowych standardów. Stał się także obowiązkowym punktem występów Coltrane'a, podczas których rozrastał się nawet do godziny (dla porównania, wersja studyjna trwa "ledwie" czternaście minut). Druga strona zawiera bardziej ekspresyjny materiał, z agresywniejszymi partiami Johna, grającego na saksofonie tenorowym. Oba utwory to kompozycje z lat 30. autorstwa braci George'a i Iry Gershwinów: "Summertime" (z opery "Porgy and Bess") i "But Not for Me" (z musicalu "Girl Crazy"). Pierwszy z tych utworów wykonywany był przez niezliczonych wykonawców w przeróżnych gatunkach. Rockowym słuchaczom z pewnością znane jest wykonanie grupy Big Brother and the Holding Company z niezapomnianą partią wokalną Janis Joplin. W wersji Coltrane'a jest to rozbudowana i (podobnie jak pozostałe utwory) instrumentalna improwizacja, z fantastycznymi popisami całego kwartetu. Nieco słabiej wypada "But Not for Me", ze względu na dość banalny temat, choć improwizacje są równie porywające, jak w pozostałych nagraniach.

"My Favorite Things" to przełomowy album w dyskografii John Coltrane'a, który odszedł tutaj od bopowego stylu, w którym utrzymane były jego poprzednie wydawnictwa, zamiast tego proponując bardziej nowoczesne granie. O ile "Blue Train" obecnie mocno zalatuje naftaliną, a "Giant Steps", choć nadrabia ekspresją i dobrym brzmieniem, opiera się na dziś już przestarzałych rozwiązaniach, tak "My Favorite Things" jest albumem prawdziwie ponadczasowym, zarówno w kwestii brzmienia, jak i wykonania. Bez żadnych wątpliwości jest to jedno z największych osiągnięć Johna Coltrane'a.

Ocena: 8/10



John Coltrane - "My Favorite Things" (1961)

1. My Favorite Things; 2. Ev'ry Time We Say Goodbye; 3. Summertime; 4. But Not for Me

Skład: John Coltrane - saksofon; McCoy Tyner - pianino; Steve Davis - kontrabas; Elvin Jones - perkusja
Producent: Nesuhi Ertegün


Komentarze

  1. Pisałem to chyba już ze 4 razy, ale muszę powtórzyć. "My Favourite Things" to jeden z najwybitniejszych utworów jazzowych. Jeden z tych, które należy wskazywać tym, którzy pytają, za co kocha się jazz. Niesamowity klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten utwór rzeczywiście ma swój klimat jednak jak dla mnie jest za bardzo przesłodzony.

      Usuń
    2. Koniecznie posłuchaj wersji koncertowych.

      Usuń
  2. Może to i zbędny komentarz, ale muszę powiedzieć, że zgadzam się z panem powyżej. A reszta płyty jest niewiele gorsza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024