[Recenzja] Gentle Giant - "The Power and the Glory" (1974)



Na swoim szóstym longplayu grupa Gentle Giant wciąż nie schodzi z wysokiego poziomu. "The Power and the Glory" to kolejny - po "Three Friends" i "In a Glass House" - album koncepcyjny. Opowiada on o osobie, która chciała czynić dobro, lecz po zasmakowaniu władzy, stała się tym, przeciwko czemu wcześniej się buntowała. Temat banalny, ale jak zwykle okraszony rewelacyjną muzyką. Wciąż bardzo ambitną i niekonwencjonalną, choć zauważalny jest leciutki zwrot w kierunku bardziej komercyjnego grania. Najbardziej słyszalne jest to w utworze tytułowym, wydanym na singlu i... pominiętym na oryginalnym wydaniu albumu. Został dołączony dopiero na kompaktowych reedycjach i znacznie obniżył ich poziom. Gentle Giant nigdy wcześniej nie nagrało tak prostego i banalnego kawałka.

Znacznie lepiej prezentuje się pozostałych osiem utworów zarejestrowanych podczas tej sesji. Szczególnie cztery wypełniające pierwszą, bardziej eksperymentalną stronę wydania winylowego. Album rozpoczyna bardzo typowy dla grupy "Proclamation", zawierający wszystkie charakterystyczne dla niej cechy, na czele z nietypowym, zróżnicowanym rytmem, przebogatymi i trochę dziwnymi brzmieniami klawiszowymi, oraz nieszablonowymi partiami wokalnymi. Bardziej awangardową stronę zespołu pokazuje "So Sincere", niemal niemelodyczny, zaaranżowany na wiele instrumentów, które zdają się zupełnie ze sobą nie współgrać, a jednak tworzą pewną harmonię. Dla odmiany, "Aspirations" to bardzo subtelny utwór, z prześliczną linią wokalną i istotną rolą nadającego jazzowy klimat pianina elektrycznego, a także wyrazistą grą sekcji rytmicznej. Piękny utwór.

Jednak na mnie największe wrażenie robi "Playing the Game". Jeden z najgenialniejszych utworów w dorobku Gentle Giant. Niesamowicie chwytliwy, a jednocześnie bardzo pomysłowo i starannie zaaranżowany, pełen kontrapunktowych partii instrumentalnych, które doskonale się uzupełniają. Zwraca uwagę bardzo nowoczesne - przynajmniej na 1974 rok, ale broniące się do teraz - brzmienie klawiszy i basu, kojarzące się z latami 80., ale bardziej naturalne, ani trochę kiczowate. Kilka lat później, przy odpowiedniej promocji, mógłby to być przebój. Oczywiście w skróconej wersji, bo prawie siedmiominutowa wersja albumowa byłaby zbyt ambitna do radia.

Druga strona albumu, przypadkiem lub nie, składa się głównie z trochę bardziej konwencjonalnych - jak na ten zespół - utworów. Nawet te pozornie prostsze utwory są bardzo interesujące. W "Cogs in Cogs" charakterystyczne zabawy z partiami wokalnymi, klawiszowymi i rytmem, zestawione zostały z prostym gitarowym riffowaniem. W łagodniejszym i odrobinę bardziej złożonym "No God's a Man" rolę takiego kontrapunktu pełnią nieskomplikowane partie organów i konwencjonalna gitarowa solówka. Bardzo pomysłowym utworem jest "The Face", jednocześnie chwytliwy i skoczny, a zarazem skomplikowany rytmicznie i z świetnie zaaranżowanymi, dobrze współgrającymi partiami skrzypiec i gitary. Finałowy "Valedictory" łączy ciężkie, hardrockowe riffowanie z bynajmniej nie hardrockowymi klawiszami i nieoczywistą warstwą rytmiczną.

"The Power and the Glory" to kolejne potwierdzenie geniuszu Gentle Giant. Kompozycje, aranżacje i wykonanie są wciąż na najwyższym poziomie, nieosiągalnym dla niektórych bardziej popularnych przedstawicieli progresywnego rocka. Jak na standardy Gentle Giant, jest to całkiem przystępny album, choć niewątpliwie ambitny.

Ocena: 9/10



Gentle Giant - "The Power and the Glory" (1974)

1. Proclamation; 2. So Sincere; 3. Aspirations; 4. Playing the Game; 5. Cogs in Cogs; 6. No God's a Man; 7. The Face; 8. Valedictory

Skład: Derek Shulman - wokal (1,2,4-8), saksofon (2); Kerry Minnear - wokal (2-4), instr. klawiszowe, wiolonczela (2), instr. perkusyjne (4,6); Gary Green - gitara, dodatkowy wokal; Ray Shulman - gitara basowa, skrzypce (2,4,7), gitara (6), dodatkowy wokal; John Weathers - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Gentle Giant


Komentarze

  1. To zwolnienie w "Proclamation" organy, mantrowy chór... No Kosmos, uwielbiam takie zabiegi. Słuchasz sobie słuchasz a tu nagle jak obuchem byś dostał i jesteś zachwycony tym co się dzieje. Tak jak w "Man-Erg" Van Der Graff ten sam poziom geniuszu tylko tam jest agresywnie... Nie no nie mam na to słów takie to jest dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zabiegi są w prawie każdym utworze Gentle Giant z czasów od "Acquiring the Taste" do "Free Hand", albo i nawet "Interview". I to nie, że raz czymś zaskoczą, ale nawet i parę razy na przestrzeni 4-minutowego kawałka, który w dodatku pozostaje spójny i logiczny. Niesamowite.

      Usuń
    2. Racja, ale ten zabieg w tym utworze ostatnio mnie urzekł dlatego musiałem o tym wspomnieć.

      Usuń
  2. Muzyka rockowa a zarazem od rocka odległa- ale to.tylko wyszło jej na korzysc! Najbliżej im do King Crimson. Znakomita płyta.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024