[Recenzja] AC/DC - "Highway to Hell" (1979)



Wydany zaledwie pół roku przed śmiercią Bona Scotta album "Highway to Hell" okazał się pierwszym prawdziwym sukcesem komercyjnym w karierze AC/DC (choć już wcześniejsze wydawnictwa sprzedawały się całkiem nieźle). Na zainteresowanie tym longplayem z pewnością wpłynęła wspomniana tragedia. Jednak trzeba przyznać, że to jedno z najlepszych wydawnictw zespołu. Zaledwie rok po słabym "Powerage", muzykom udało się wrócić do dobrej formy kompozytorskiej i stworzyć jeden z najlepszych zbiorów utworów w swojej karierze, jeśli nie najlepszy (choć poważnym konkurentem jest "Let There Be Rock").

Najbardziej znanym utworem jest oczywiście tytułowy "Highway to Hell" - oparty na od razu rozpoznawalnym riffie (który bez większych problemów mógłby zagrać każdy początkujący gitarzysta), z równie zapamiętywanym refrenem. Jednak album ma do zaoferowania więcej fajnych kawałków. Potężnej dawki energii i chwytliwych melodii nie brakuje w takich nagraniach, jak "Shot Down in Flames", "If You Want Blood (You've Got It)" czy "Girls Got Rhythm", choć najbardziej stadionowe refreny - pomijając kawałek tytułowy - znajdziemy w "Walk All Over You" i "Love Hungry Man". Fajnie wypadają też te nieco bardziej stonowane utwory, jak bardzo melodyjny "Touch Too Much" (mój faworyt z tego albumu) i bluesowy "Night Prowler". Niestety, nie obyło się bez mniej udanych fragmentów, czego przykładem banalne "Beating Around the Bush" i "Get It Hot".

W kategorii mainstreamowego, nastawionego na samą rozrywkę rocka, jest to zdecydowanie jeden z najlepszych albumów. Warto też zauważyć, że "Highway to Hell" to pierwszy album zespołu, od którego wydania z poszczególnych kontynentów przestały różnić się zawartością (aczkolwiek wydanie australijskie ma nieco zmodyfikowaną okładkę).

Ocena: 6/10



AC/DC - "Highway to Hell" (1979)

1. Highway to Hell; 2. Girls Got Rhythm; 3. Walk All Over You; 4. Touch Too Much; 5. Beating Around the Bush; 6. Shot Down in Flames; 7. Get It Hot; 8. If You Want Blood (You've Got It); 9. Love Hungry Man; 10. Night Prowler

Skład: Bon Scott - wokal; Angus Young - gitara; Malcolm Young - gitara, dodatkowy wokal; Cliff Williams - bass, dodatkowy wokal; Phil Rudd - perkusja
Producent: Robert John "Mutt" Lange


Po prawej: okładka wydania australijskiego.


Komentarze

  1. Moim zdaniem najlepsza płyta AC/DC. Bez ani jednego słabego momentu. Szkoda, że była to ostatni album ze wspaniałym Bonem Scottem. Moja ocena 10/10 :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. To co nieśmiało wykluwało się na Powerage, tutaj zyskało niemal doskonały kształt. Zmiana producenta, wpłynęła na bardziej przyjazne radiu i... amerykańskiemu odbiorcy brzmienie oraz jeszcze bardziej chwytliwe melodie. To jeden z najbardziej przebojowych albumów grupy. W dodatku niepozbawiony pełnego rozmachu czadu. A właśnie ten czynnik kulał na poprzedniej płycie najbardziej. Highway to Hell to jakby połączenie uderzenia Let There Be Rock z najbardziej hitowymi momentami na Powerage. Niniejszym otrzymaliśmy więc styl, któremu panowie będą hołdować na kolejnych płytach, nagranych już z nowym wokalistą... Podobnie jak na Let There Be Rock, płyta jest równa i ciężko wyłowić jakąś chwilę słabości. Nawet taki silnie zamerykanizowany Love Hungry Man miło zaskakuje, choć arcydziełem na pewno nie jest. Ale już cała reszta to "ejsidisowy" hard rock w najlepszym wydaniu. Już nie tak czytelnie bazujący na bluesie (Walk All Over You, Shot Down in Flames, If You Want Blood... You've Got it), choć z drugiej strony absolutnie się odeń nie odcinającym (Beating Around the Bush, Night Prowler). Więcej tu jednak motorycznego czadu, już bardzo stadionowych zaśpiewów, bardziej swobodnego i niezależnego od riffów wokalu Scotta, niestety łabędziego... Począwszy od najbardziej tu klasycznej kompozycji tytułowej, właściwie każdy kolejny utwór to potencjalny lub realny przebój. Weźmy chociażby Touch Too Much, już ewidentnie zerkającego w kolejną dekadę i Angusem posługującym się techniką gry kciukiem we wstępie do tegoż (po raz pierwszy zresztą). Czy uskrzydlającym wręcz Get it Hot, z ultrachwytliwym riffen i takimż refrenem. Wspomniane już Shot Down in Flames i If You Want Blood... You've Got it, to także kapitalne, hard rockowe numery o ogromnym przebojowym potencjale. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Highway to Hell to jeden z tych albumów, który zapalił lampkę w głowie wielu późniejszym glammetalowcom, do czego zresztą sami się przyznawali... 10/10

    OdpowiedzUsuń
  3. "Najbardziej znanym utworem jest oczywiście tytułowy "Highway to Hell" - oparty na od razu rozpoznawalnym riffie (który bez większych problemów mógłby zagrać każdy początkujący gitarzysta)"

    Ooooj,nie :) Sukces AC/DC opiera m.in. na takim operowaniu groove, że przysłowiowa nóżka sama chodzi, ale te proste utwory wcale nie są takie proste do zagrania. Ten konkretny riff otwiera często listy "najpopularniejszych riffów, który wszyscy grają źle", przy czym to "źle" dotyczy nie tylko początkujących, ale i wymiataczy. Jest tam zastosowana taka synkopa, że gdy przychodzi co do czego 3/4 gitarzystów nie trafia w beat - a to właśnie ten puls robi tam robotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tym gorzej, jeśli zagrywka, której opanowanie wymaga wiele wysiłku, brzmi tak strasznie banalnie.

      Usuń
    2. Dla Younga prawdopodobnie nie jest to żaden wysiłek, bo on właśnie tak naturalnie czuje ten beat. I do tego właśnie chyba sprowadza się całe AC/DC - granie proste, ale z trudnym do zidentyfikowania haczykiem, który sprawia, że banał buja jak cholera, wymykające się przez to zabójczej dla muzyki kwadratowości. A jak kogoś nie buja, to nie ma co nad tym filozofować, niczego tu raczej dla siebie nie znajdzie :) Ja np. zapotrzebowanie na takie granie mam przyzerowe, ale poniekąd szanuję.

      Usuń
    3. Ja szanuję AC/DC za bezpretensjonalność i - pomijając to, jak wyglądają ich koncerty - nieefekciarstwo. Niby powinno to być czymś oczywistym w tak prostej muzyce, ale często nie jest. Weźmy takich Van Halen czy Guns N' Roses. Ich muzyka sprowadza się do tego samego - do prostej rozrywki - ale jest przy tym strasznie efekciarska, a w przypadku tej ostatniej grupy nierzadko okropnie nadęta. Dlatego mimo wszystko do AC/DC czy Motorhead mam większy respekt.

      Usuń
    4. Tak, większość wymiataczy wykłada się na riffie Highway to Hell, no bez jaj. Jeśli dla gitarzysty synkopa w tak prostym utworze stanowi problem to jest partaczem, a nie wymiataczem, przecież to nie jakaś czarna magia. Nawet początkujący, który umie już zmieniać akordy poćwiczy chwilę i szybko to załapie w konekście tego utworu.

      Usuń
  4. Van Halen efekciarski, ojoj, oni po prostu umieli lepiej grac niz muzycy ACDC!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnica sprowadza się do ilości dźwięków granych w tym samym czasie, pod każdym innym względem to tak samo sztampowe granie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)