[Recenzja] AC/DC - "Back in Black" (1980)



Album "Back in Black" odniósł niewyobrażalny sukces. Do dziś sprzedało się ponad 50 milionów egzemplarzy tego wydawnictwa, co plasuje go na drugim miejscu najlepiej sprzedających się albumów wszech czasów i wszech gatunków. Jak to w ogóle możliwe w przypadku tak zwyczajnego albumu hardrockowego, który nawet w swoim gatunku jest dość przeciętny? W znacznym stopniu jest to z pewnością efekt niespodziewanej śmierci Bona Scotta, zaledwie pięć miesięcy przed premierą "Back in Black" (który zarejestrowano już bez jego udziału). Reszty dopełnił cholernie dobry marketing. To jedyne racjonalne wytłumaczenie.

Album cierpi na przypadłość wielu powszechnie uznawanych za klasyczne wydawnictw, które nie mają do zaoferowania wiele/nic (niepotrzebne skreślić), oprócz paru przebojów. Tytułowy "Back in Black" i łagodniejszy "You Shook Me All Night Long" wciąż są katowane do porzygu przez stacje radiowe, a wraz z "Shoot to Thrill" i "Hells Bells" stanowią stały punkt koncertów. To dobre utwory, choć nie ma w nich absolutnie niczego wyjątkowego, co wyróżniałoby je spośród setek innych prostych, rockowych przebojów. Podobny poziom prezentuje jeszcze "Let Me Put My Loving Into You" i ewentualnie "Have a Drink on Me". Reszta nagrań jest już zupełnie przeciętna, a szczyt kompletniej nijakości zostaje osiągnięty w finałowym "Rock 'n' Roll Ain't Noise Pollution".

W sumie pod względem muzycznym album prezentuje podobny poziom do "Let There Be Rock" i "Highway to Hell". co najwyżej brakuje jakiegoś urozmaicenia w postaci wolniejszego kawałka w bluesowym klimacie. Znacznie słabiej wypada jednak warstwa wokalna. O ile wysoki, skrzeczący głos Bona Scotta był naturalny, tak u jego następcy, Brian Johnson, śpiewanie w ten sposób jest wymuszone, a efekt brzmi bardzo infantylnie i irytująco, wręcz żałośnie. O ile w swojej poprzedniej grupie, Geordie, Johnson starał się zróżnicować swoje partie, tak w AC/DC śpiewa cały czas dokładnie tak samo, co na dłuższą metę jest bardzo męczące, zwłaszcza że w warstwie muzycznej też niewiele się dzieje.

Popularność "Back in Black" zdecydowanie wyprzedza jakość zawartej tutaj muzyki, wciąż jednak jest to jedno z bardziej udanych wydawnictw zespołu.

Ocena: 6/10



AC/DC - "Back in Black" (1980)

1. Hells Bells; 2. Shoot to Thrill; 3. What Do You Do for Money Honey; 4. Given the Dog a Bone; 5. Let Me Put My Loving Into You; 6. Back in Black; 7. You Shook Me All Night Long; 8. Have a Drink on Me; 9. Shake a Leg; 10. Rock 'n' Roll Ain't Noise Pollution

Skład: Brian Johnson - wokal; Angus Young - gitara; Malcolm Young - gitara; Cliff Williams - bass; Phil Rudd - perkusja
Producent: Robert John "Mutt" Lange


Komentarze

  1. Ta płyta to mój hymn piątkowych wypadów do pubu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmienił się pan wokalista, ale większych zmian w muzyce nie ma. Otrzymujemy prostą kontynuację glamowo-stadionowego kierunku obranego na Highway to Hell, z jeszcze potężniejszym i niezwykle klarownym brzmieniem całości. Czyli znów jest niezwykle nośnie, ale i siarczyście. Daje się zauważyć jeszcze większą redukcję elementów blues-rockowych; jakieś resztki takiego stylu dostajemy w szybszym Shake a Leg i wolniejszym Rock'n Roll Ain't Noise Pollution. Poza tym mamy porywający hard rock, zarażający chwytilwą melodyką oraz riffowym uderzeniem. Shoot to Thrill to chyba kawałek najpełniej oddający to, czym wówczas był zespół. Zwraca uwagę zwolnienie i charakterystyczny motyw grany kciukiem przez Angusa, po czym doprowadza on do szalonego finału. You Shook Me All Night Long to chyba najbardziej przebojowy kawałek grupy w ogóle, a refren buja bardzo glamowo. Ostry hard rock nie dający się zaklasyfikować inaczej jako "typowy styl AC/DC" to What Do You Do for Money Honey i majestatycznie kroczący, oparty na genialnym w swej prostocie riffie Malcolma utwór tytułowy. Nieco uspokojenia (choć to nie ballada) przynosi Let Me Put My Love into You i wspomniany już, brzmiący nieco uroczyście Rock'n Roll Ain't Noise Pollution. Bez dwóch zdań - genialna płyta. 10/10

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna płyta, moim zdaniem najlepsza z dyskografii zespołu. Jednak cały czas zastanawia mnie jedna rzecz - czemu akurat ta płyta z całej historii rocka odniosła tak duży sukces komercyjny? Jasne, jest przebojowa i wpada w ucho, ale jednak ok. 50 mln egzemplarzy nie chodzi piechotą :) Być może to z powodu zainteresowania zespołem po śmierci Scotta. Masz jakieś pomysły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że to z powodu śmierci Scotta. O zespole zrobiło się wtedy bardzo głośno, wszystkie media zajmujące się muzyką zaczęły śledzić ich dalszą karierę i strach było otworzyć lodówkę, by nie zobaczyć reklam "Back in Black" ;) To bardzo przykre, że zespół zrobił karierę na śmierci jednego z muzyków. I cholernie niesprawiedliwe, że właśnie album z nowym wokalistą stał się takim hitem, a nie np. "Highway to Hell".

      Usuń
    2. W ogóle to AC/DC, mimo że popularne, to strasznie pechowy zespół. Bardziej chodzi mi o ostatnie lata i wszelkie tragedie i zdarzenia (jak choroba Malcolma czy problemy ze słuchem Briana), które spowodowały, że ze składu choćby "Back in Black" w zespole gra już tylko Angus. Choć Axl moim zdaniem nieźle sprawdził się w repertuarze AC/DC - nie jest to pierwszy lepszy wokalista :)

      Usuń
  4. Nie zgodzę się z tą recenzją. ,,Back in Black'' to absolutny klasyk i najlepsza płyta w dorobku AC/DC. ( zaraz później jest Fly On The Wall). Gust gustami, ale uważam, że Brian Johnson ma o wiele bardziej charakterystyczny i lepszy, niepowtarzalny głos niż Bon Scott. A gitary Younga w Back in Black i Shake A Leg to arcydzieło. Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno śmierć Bona zrobiła gigantyczną reklamę. Mówiąc brutalnie , takie wydarzenie to niezła gratka do promocji. Kawałki na tej płycie i na poźniejszych wyglądają jak klony, produkty od sztancy, z produkcyjnej taśmy, ale wśród tej nieprzebranej ilości klonów, to własnie zawarte na tej płycie są ...genialne! Sorki Pablo, ale ta płyta to 10/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz mnie przepraszać za swoją subiektywną opinię. Ten album posiada pewne walory rozrywkowe, artystycznych walorów nie ma wcale. To jak zostanie przez kogoś oceniony, zależy wyłącznie o tego, jak bardzo się komuś podoba.

      Usuń
  6. mam wszystkie płyty ac/dc, jednak wyłącznie ze względów sentymentalno- kolekcjonerskich, niestety ta muzyka nie ma zbyt wiele do zaoferowania, wsłuchiwanie się w nia w skupieniu zakrawa na absurd, jednak w samochodzie czy na dobry początek dnia można sobie puścić i gęba się smieje. Do wieczornych udsłuchow są inne płyty 😊. back in black lubię na równi z the razors edge, ostatnia ich płyta to słabizna, którą można kupić za 10zł z drugiej reki, podczas gdy inne ich płyty chodzą po 20-40zł...

    OdpowiedzUsuń
  7. ACDC grają te sama muzykę od dekad. Najczęściej też w tym samym tempie niczym Modern Talking. Dopóki ludzie to kupują interes się kręci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024