[Recenzja] Iron Maiden - "Fear of the Dark" (1992)
"Fear of the Dark" wywołuje mieszane odczucia wśród fanów i krytyków. Jedni twierdzą, że to album klasyczny i powrót do formy po słabszym "No Prayer for the Dying". Dla innych jest to kolejna oznaka kryzysu, którego przyczyną było coraz mniejsze zaangażowanie Bruce'a Dickinsona i wcześniejsze odejście Adriana Smitha. Zdecydowanie nie jest to równy album. Są tu momenty naprawdę niezłe, jak tytułowy "Fear of the Dark" - prawdziwy klasyk, bez którego nie może odbyć się żaden koncert zespołu - albo "Afraid to Shoot Strangers", zbudowany na podobnym kontraście, z częścią nastrojową i typowym dla grupy przyśpieszeniem. Ciekawym urozmaiceniem jest natomiast ballada "Wasting Love", raczej w stylu Whitesnake, niż Iron Maiden - całkiem ładna, choć nieco kiczowata. Dawniej do lepszych punktów albumu dodałbym jeszcze agresywny "Be Quick or Be Dead", z wykrzykującym zajadle tekst Dickinsonem, ale dziś brzmi on dla mnie zbyt dziecinnie. Poza tym, album wypełniają banalne kawałki w rodzaju "From Here to Eternity", "Chains of Misery", a zwłaszcza "Weekend Warrior" w stylu AC/DC.
"Fear of the Dark" jest zdecydowanie za długi - zespół postanowił wykorzystać możliwości płyty CD i nagrał album o niemal połowę dłuższy od poprzednich. Wypełniając go tym samym wieloma słabszymi kawałkami, co tylko osłabia całość. Choć prawdę mówiąc, zespół nie miał wystarczająco dużo dobrego materiału nawet na 40-minutowy longplay. Trudno powiedzieć, czy to tylko wina braku Smitha i myślącego już o całkowitym poświęceniu się karierze solowej Dickinsona, niemniej jednak kryzys w zespole jest tu wyraźnie słyszalny. O ile utwory "Fear of the Dark" i "Afraid to Shoot Strangers" są zwyżką formy po poprzednim albumie, tak pozostałe kawałki są jej zdecydowaną obniżką.
"Fear of the Dark" jest zdecydowanie za długi - zespół postanowił wykorzystać możliwości płyty CD i nagrał album o niemal połowę dłuższy od poprzednich. Wypełniając go tym samym wieloma słabszymi kawałkami, co tylko osłabia całość. Choć prawdę mówiąc, zespół nie miał wystarczająco dużo dobrego materiału nawet na 40-minutowy longplay. Trudno powiedzieć, czy to tylko wina braku Smitha i myślącego już o całkowitym poświęceniu się karierze solowej Dickinsona, niemniej jednak kryzys w zespole jest tu wyraźnie słyszalny. O ile utwory "Fear of the Dark" i "Afraid to Shoot Strangers" są zwyżką formy po poprzednim albumie, tak pozostałe kawałki są jej zdecydowaną obniżką.
Ocena: 5/10
Iron Maiden - "Fear of the Dark" (1992)
1. Be Quick or Be Dead; 2. From Here to Eternity; 3. Afraid to Shoot Strangers; 4. Fear is the Key; 5. Childhood's End; 6. Wasting Love; 7. The Fugitive; 8. Chains of Misery; 9. The Apparition; 10. Judas Be My Guide; 11. Weekend Warrior; 12. Fear of the Dark
Skład: Bruce Dickinson - wokal; Dave Murray - gitara; Janick Gers - gitara; Steve Harris - bass; Nicko McBrain - perkusja
Gościnnie: Michael Kenney - instr. klawiszowe
Producent: Martin Birch
Gdyby nie te wypełniacze, ta płyta byłaby najlepszą na świecie!
OdpowiedzUsuń"Afraid to Shoot Strangers" w niektórych momentach strasznie przypomina mi "No Prayer for the Dying". Mimo to, oba utwory genialne.
OdpowiedzUsuńTak jak mówisz - dobra płyta, ale bardzo nierówna (może nawet najbardziej ze wszystkich).
OdpowiedzUsuńW sumie mi "Fear is the Key" kojarzył się zawsze bardziej z "Kashmirem" Zeppelinów, główny riff jest bliźniaczo podobny. Poza tym, dla mnie jednym z najlepszych punktów płyty jest "Chilodhood's End" ze świetnymi solówkami Murraya i Gersa.
Może nie jest to najlepszy album do wydawania osądów o tej kapeli, ale trochę kawałków z innych też znam.
OdpowiedzUsuńPowiem wprost - nie łapię fenomenu tej grupy, chociaż wierzę, że może ona mieć swoich zwolenników. Pewnie chodzi o zawartość energii? Długie kawałki, w które wpycha się niezliczone ilości sekcji i solówek (teraz są tam trzej gitarzyści), czasem pasujących jak pięść do oka i pojawiających się znikąd - słodki riff grany od 2:40 w "Afraid To Shoot Strangers" nagle, zupełnie bez zapowiedzi i płynności przechodzi w łomot, podczas gdy można było zrobić w oparciu o niego zrobić coś zupełnie innego - wg mnie lepszego. Tak samo kawałek tytułowy - zmysłowy motyw z czystą gitarą zaraz po riffowym intro został zatopiony w biesiadnych przesterach i galopadach. Te 2 kawałki i tak podobają mi się najbardziej z całego IM (ze względu na te fragmenty). Może szukałem po złych fragmentach, ale np. taki tytułowy numer z Seventh Son też mnie zawiódł.
Ach obniżone oceny Iron Maiden, niby nic, a jednak cieszy :D
OdpowiedzUsuńNie takie nic. Długo się nad tym zastanawiałem, próbując zwalczyć stare przyzwyczajenia i sentymenty (były okresy, że był to mój ulubiony zespół). W końcu zdałem sobie sprawę, że już w ogóle nie wracam do ich twórczości, a tak w ogóle to wiele elementów ich muzyki zawsze mnie wkurzało. No i oceny poleciały w dół.
UsuńPowiem jednak, że to jeden z lepszych zespołów, na jaki mogą się natknąć dzieciaki dopiero zaczynające słuchać muzyki. Jest szansa, że ich kolejnym krokiem będzie słuchanie klasyki hard rocka, a może nawet rocka progresywnego, z którego przecież Ironi też czerpali. Choć, niestety, mogą też zabrnąć w ślepą uliczkę heavy metalu.