[Recenzja] Iron Maiden - "Iron Maiden" (1980)



Debiutancki album Iron Maiden jest, na tle późniejszej twórczości zespołu, całkiem różnorodnym wydawnictwem. Wyraźnie słychać, że muzycy czerpali inspiracje nie tylko od prekursorów metalu - na czele z Deep Purple, UFO i Judas Priest - ale także z bardziej wyrafinowanego grania z okolic Wishbone Ash. Ciekawie kontrastuje z tym surowe, brudne brzmienie, które wraz z agresywnym i dość niechlujnym sposobem śpiewania Paula Di'Anno, dodaje całości nieco punkrockowego charakteru. Co jest dość ironiczne, biorąc pod uwagę niechęć do punk rocka, jaką przejawiali niektórzy członkowie zespołu, z basistą i głównym kompozytorem Steve'em Harrisem na czele.

Album przyniósł grupie dwie istotne kompozycje. Utwór "Iron Maiden", łączący bardzo prostą grę sekcji rytmicznej z nieco bardziej skompilowanymi harmoniami gitarowymi, stał się prawdziwym hymnem zespołu, bez którego nie odbył się żaden jego koncert. Grupa do dziś chętnie wykonuje na żywo także uwielbiany przez fanów "Running Free" - chwytliwy kawałek w rytmie boogie, który po wydaniu na singlu odniósł umiarkowany sukces (34. miejsce w Wielkiej Brytanii). Tego typu energetyczne granie zdecydowanie dominuje na płycie, czego kolejnymi przykładami  otwieracz "Prowler" czy "Charlotte the Harlot", choć w tym drugim pojawia się też balladowe zwolnienie. 

Więcej uspokojenia przynosi klimatyczna ballada z zaistrzeniami "Remember Tomorrow", a zwłaszcza pastoralny, bardzo ładny melodycznie "Strange World", który całkiem porzuca metalowe klisze na rzecz grania w stylu Wishbone Ash. Repertuaru dopełnia ciężki, intensywny instrumental "Transylvania" oraz najbardziej rozbudowany "Phantom of the Opera", pełen wręcz prog-rockowych zwrotów akcji, ale też wyrazistych melodii. Podobno wczesna wersja tego utworu przypominała Queen, jednak wkurzony menadżer grupy, Rod Smallwood, kazał skasować większość wokalnych i gitarowych nakładek. 

Eponimiczny debiut Iron Maiden pokazuje grupę, która dopiero poszukuje odpowiedniego dla siebie stylu. Ten eklektyzm działa tu jednak na korzyść, pokazując większą wszechstronność muzyków. Tak samo surowe, niemal garażowe brzmienie mogłoby być wadą, ale pasuje do tych kompozycji i tej młodzieńczej energii, z jaką zostały zagrane. W rezultacie jest to jeden z najmocniejszych albumów w dyskografii zespołu.

Ocena: 7/10



Iron Maiden - "Iron Maiden" (1980)

1. Prowler; 2. Remember Tomorrow; 3. Running Free; 4. Phantom of the Opera; 5. Transylvania; 6. Strange World; 7. Charlotte the Harlot; 8. Iron Maiden

Skład: Paul Di'Anno - wokal; Dave Murray - gitara; Dennis Stratton - gitara; Steve Harris - gitara basowa; Clive Burr - perkusja
Producent: Wil Malone


Po prawej: okładka reedycji z 1998 roku.


Komentarze

  1. Płyta wspaniała tylko słabo brzmiąca. Z fantastycznych numerów nie wydobyto mocy na jaką tak na prawdę zasługiwały. Producent dał ciała co przyznają po latach członkowie zespołu. Ale nic to..ja z przyjemnością wracam do tego krążka, który jak żaden inny oddaje ducha New Wave of British Heavy Metal. Ja tam wręcz czuję bród i ubóstwo dzielnic East Endu, a zarazem słyszę zapał i bunt młodego pokolenia. Tak ten bunt i pęd do przodu jest zdecydowanie..punkowy. Co jednak różni ten album od muzyki punkowców? Umiejętności muzyków! Ciekawe kompozycje, pomysły, warstwa instrumentalna. Ileż tu słychać ducha muzyki lat 70, Purpli, Thin Lizzy, Uriah Heep. Maideni na tym krążku w cudowny sposób odświeżyli sprawdzoną nieco już zakurzoną formułę dodając punkową energię i młodzieńczy pęd do przodu. Dla mnie ten krążek to absolutny klasyk. Moim zdaniem Killers (choć brzmi o wiele lepiej) nie ma do niego startu. Tu bowiem każda kompozycja żyje swoim życiem. Di Anno, choć wokalista o niewątpliwie mniejszych umiejętnościach od Dickinsona, sprawdza się tu fenomenalnie i nie zastąpiłbym go na tej płycie nikim innym. Tu pasuje jak ulał. Obok numerów prostych, wyrażających młodzieńczy zryw, bunt, pęd do przodu są tu kompozycje na prawdę wybitne, wyrastające poziomem poziomem ponad całą tę Nową Falę. Chociażby "Phantom of the Opera" (chociaż potęgę tej kompozycji, w szczególności w warstwie instrumentalnej w pełni oddaje dopiero koncertówka "Live after Death")..te gitary, zmiany tempa..eh. Na początku nie doceniałem "Remember Tomorrow", dziś uważam, że to jedna z najciekawszych kompozycji Maidenów, fantastycznie zinterpretowana i zaśpiewania przez Paula. O tym, że Di Anno potrafił odnaleźć się w spokojniejszych i bardziej lirycznych fragmentach również świadczy dobitnie bardzo ładna, refleksyjna ballada "Strange World". O takich utworach jak Running Free, Sanctuary czy Iron Maiden można powiedzieć tylko jedno.. "To idzie młodość"!!! To było widać, słychać i czuć. Choć nagrali jeszcze co najmniej kilka wybitnych krążków, to jednak nigdy później nie byli już chyba tak autentyczni, bezpretensjonalni i głodni sukcesu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby dość wysoka ocena, ale jak na taki album to jednak za mała...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024