[Recenzja] Deep Purple - "Bananas" (2003)



Pierwszy album Deep Purple nagrany bez Jona Lorda (zastąpił go Don Airey, grający wcześniej m.in. z Rainbow i Ozzym Osbourne'em), odpycha już przy pierwszym kontakcie, jeszcze przed poznaniem zawartej na nim muzyki. Kretyński tytuł i tandetna okładka szargają dobre imię jednej z legend hard rocka. Nie mam pojęcia dlaczego Gillan, Glover i Paice postanowili ośmieszyć zespół, który trzydzieści lat wcześniej zapewnił im nieśmiertelność. A co gorsze, pod względem muzycznym wcale nie jest tutaj lepiej. Zespół powierzył produkcję niejakiemu Michaelowi Bradfordowi - facetowi, który wcześniej współpracował m.in. z Madonną. Jego wpływ słychać przede wszystkim w takich potwornych kawałkach, jak "Doing It Tonight", nawiązującym do współczesnej muzyki pop, czy balladowym "Haunted", w którym pojawia się ckliwy duet wokalny Iana Gillana z Beth Hart i jeszcze bardziej kiczowate smyczki w tle. Ale na tym lista okropności wcale się nie kończy. Bo znalazł się tu jeszcze chociażby cukierkowaty "Never a World". Ale nawet gdy zespół próbuje grać bardziej w swoim stylu, wychodzą im utwory całkiem bezbarwne (np. "House of Pain", "Sun Goes Down"). Dość intrygująco wypadają natomiast stonowane "Walk On" i "Contact Lost", ale to zdecydowanie za mało, by uratować ten album. Album, który nigdy nie powinien się ukazać, a już na pewno nie pod szyldem Deep Purple.

Ocena: 3/10



Deep Purple - "Bananas" (2003)

1. House of Pain; 2. Sun Goes Down; 3. Haunted; 4. Razzle Dazzle; 5. Silver Tongue; 6. Walk On; 7. Picture of Innocence; 8. I Got Your Number; 9. Never a Word; 10. Bananas; 11. Doing It Tonight; 12. Contact Lost

Skład: Ian Gillan - wokal; Steve Morse - gitara; Roger Glover - bass; Don Airey - instr. klawiszowe; Ian Paice - perkusja
Gościnnie: Beth Hart - wokal (3); Paul Buckmaster - aranżacja instr. smyczkowych (3); Michael Bradford - gitara (6)
Producent: Michael Bradford


Komentarze

  1. "Contact Lost" choć ostatni na płycie, dla mnie jest numerem jeden. Natomiast skoczne "Doing It Tonight" akurat mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm aż tak surowo to bym tej płyty nie ocenił. Ale to moje zdanie. Mnie się akurat album nawet podoba. Oczywiście nie jest krążek na miarę np. Purpendicular, który uważam za najlepszy składu ze Stevem Morsem, ale jest tu sporo bardzo dobrej muzyki. Do najlepszych utworów z pewnoscią należy Sun Goes Down z intrygująca partią organów. Airey niestety nigdy nie zbliży się do poziomu Lorda, ale w tym kawałku wypada bardzo przekonująco. Uważam że ten numer powinien otwierać płytę. To właśnie ze względu na świetną grę Dona. Wiadomo, że po odejściu Lorda musiał przekonać starych fanów do siebie i właśnie dobrym początkiem mógł byc Sun Goes Down. Niestety otwieracz w postaci House of Pain z tych właśnie względów mnie nie przekonuje. Nie jest to zły numer, ale na tej płycie nie powinien być jako pierwszy. Silver Tongue to kolejny doskonały numer kawałek z ciekawym riffem Morse`a. Kawałek tytułowy to chyba ostatni dobry szybki rocker Purpli w ich karierze. Niestety patrząc na poprzednie tego typu numery to jest chyba jedynie średni. Ale i tak dobrze się go słucha. Lubię też skoczny Doing It Tonight, chociaz ta rapowa wstawka jest tu niepotrzebna i irytująca. Udane są również te wolniejsze fragmenty w postaci Walk On, Contact Lost czy Haunted. Całkowicie bezbarwnymi i słabymi utworami są natomiast Razzle Dazzle i Picture of Innocence. Średnimi wypełniaczami są I Got Your Number i Never a Word.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)