[Recenzja] Deep Purple - "Abandon" (1998)



"Abandon"  to typowy wypełniacz dyskografii. Muzycy uznali że pora wydać nowy album, więc napisali szybko kilkanaście kawałków, nagrali je i opublikowali. Tak przynajmniej brzmi ten materiał, jakby za wydaniem longplaya nie kryły się żadne artystyczne powody, a jedynie chęć szybkiego wypełnienia kontraktu. "Abandon" jest przynajmniej bardziej spójny od swojego poprzednika. Dominuje na nim wyjątkowo, jak na ten zespół, ciężkie i nowoczesne granie. Niestety, przez kanciaste riffy Morse'a utwory brzmią zbyt ociężale, brakuje w nich energii, nie mówiąc już o dobrych melodiach. Śmieszą próby przypodobania się młodszej publiczności (pseudo-rapowane partie Gillana w "Any Fule Kno That"), czasem razi strasznym banałem ("Whatsername", "'69"), a gwoździem do trumny jest nowa wersja "Bloodsucker" z "In Rock", w której dzikie wrzaski Gillana brzmią bardzo kuriozalnie, jak niezamierzona autoparodia.

Najbardziej jednak denerwuje, że kilka utworów naprawdę miało potencjał, jednak zespół kompletnie nie miał pojęcia, jak go wykorzystać. "Don't Make Me Happy" mógłby być ładną bluesrockową balladą, ale już po niespełna minucie zaczyna się niepotrzebne kombinowanie - ostrzejsze wstawki są bardzo toporne i całkiem rujnują ten utwór. W quasi-bluesowych solówkach Morse'a jest natomiast za dużo efekciarstwa, a za mało bluesowego wyczucia. Jeszcze bardziej zepsuto "Fingers to the Bone", który mógł być naprawdę ładnym folkowym utworem - jest tu nawet całkiem zgrabna melodia. Niestety, przez większość utworu pomiędzy folkowe motywy powciskano prostackie, toporne dźwięki przesterowanej gitary, a w środku pojawia się niepasująca do niczego wstawka z harmonijką i pianinem. Nie rozumiem, skąd u zespołu wzięła się nagle ta niechęć do zagrania w całości spokojnego utworu (kolejnym przykładem zestawienia łagodnych fragmentów z siermiężnym riffowaniem jest "Watching the Sky", akurat dość marny melodycznie).

Muzycy nie wykorzystali także potencjału intrygującego wstępu "Seventh Heaven", który okazuje się jedynie zmyłką przed kolejnym nijakim riffem. Początkowy motyw powraca jeszcze w środkowej części, ale znów nie wynika z niego nic ciekawego, jest tylko wstępem do okropnie nudnego, technicznego popisu Morse'a. O dziwo, połączenie nowoczesnego, topornego riffu z klasycznym brzmieniem elektrycznych organów daje całkiem ciekawy efekt w "She Was". Dodatkowo utwór wyróżnia się ciekawą, nietypową partią wokalną. Jednak muzycy znaleźli sposób, aby i ten utwór zepsuć - tym razem niepotrzebnym zwolnieniem i uspokojeniem w środku. Podobny patent, z połączeniem nowoczesnego brzmienia i klasycznych rozwiązań, wykorzystano w "Evil Louie". To naprawdę solidny hardrockowy kawałek z udanym, melodyjnym śpiewem Gillana. Oczywiście zespół musiał i tym razem coś spaprać - koszmarnie wypada kolejna techniczna popisówka gitarzysty, pełniąca rolę solówki.

Gdyby zespół poświęcił więcej czasu na komponowanie i aranżowanie utworów, a także poszukał gitarzysty, który potrafi grać, a nie tylko popisywać się techniką, mógłby wyjść naprawdę niezły album. Zamiast tego wyszedł longplay pełen zmarnowanego potencjału. Smutne tym bardziej, że to ostatnie studyjne wydawnictwo Deep Purple z Jonem Lordem, który odszedł z zespołu kilka lat później.

Ocena: 4/10



Deep Purple - "Abandon" (1998)

1. Any Fule Kno That; 2. Almost Human; 3. Don't Make Me Happy; 4. Seventh Heaven; 5. Watching the Sky; 6. Fingers to the Bone; 7. Jack Ruby; 8. She Was; 9. Whatsername; 10. '69; 11. Evil Louie; 12. Bludsucker

Skład: Ian Gillan - wokal; Steve Morse - gitara; Roger Glover - gitara basowa; Jon Lord - instr. klawiszowe; Ian Paice - perkusja
Producent: Deep Purple


Komentarze

  1. Niedawno wróciłem do tego albumu po kilku latach i niestety nadal uważam że to gniot. Za nic nie moge się do niego przekonać. Pomimo kilku niezłych fragmentów: Don't Make Me Happy, Watching the Sky czy Fingers to the Bone płyta mnie przytłacza. Jest za ciężka i zbyt monotonna, nic specjalnego się na niej nie dzieje. Totalne rozczarowanie po rewelacyjnym Purpendicular.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten skoczek to jest chyba symbol Deep Purple, a miasto na dole poziom, na jaki spadają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie bardzo fajny album. Chyba ostatni dobry. Po Abandon Purple to geriatric rock. Często wracam do Abandona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gusty jednak są różne (czy gorze czy lepsze nie oceniam) bo jakimś cudem spodobał mi się "Any Fule Kno That" (odpowiada mi rytmika w stu procentach i brak szarżowania głosu tak jak w "Bludsucker"). Jednak album na dłuższą metę męczy i jest nieporównywalnie słabszy od poprzednich Deep Purple.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)