Posty

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

Obraz
Tytuł ósmego albumu Present - ukazującego się po piętnastoletniej przerwie wydawniczej - bardzo wyraźnie podkreśla, że to jeszcze nie koniec. Najprawdopodobnie to jednak właśnie koniec, biorąc pod uwagę, że w trakcie prac nad materiałem zmarł Roger Trigaux - gitarzysta, klawiszowiec i główny kompozytor grupy. To on pod koniec lat 70., gdy po nagraniu dwóch płyt z Univers Zero opuścił tamten zespół, założył Present i przez kolejne dziesięciolecia niestrudzenie stał na jego czele, pomimo braku komercyjnych sukcesów, o jakie zresztą grupy z kręgu Rock In Opposition wcale nie zabiegały. W nagraniach, oprócz Trigaux, udział wzięło wiele znaczących postaci sceny avant-progowej, jak perkusista Dave Kerman (5uu's, Thinking Plague, U Totem), gitarzysta François Mignot (Scherzoo) czy klawiszowiec Pierre Chevalier (Aranis, Univers Zero). Nie trudno więc zgadnąć, w jakim stylu utrzymany jest "This Is NOT the End". To rock progresywny w tej najbardziej awangardowej odmianie, przy czym

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

Obraz
Cykl "Ciężkie poniedziałki" S02E05 Od tego albumu zaczyna się ten właściwy Death. Na "Human" zespół jeszcze bardziej niż dotychczas komplikuje swoją muzykę, czego efektem jest płyta niezwykle, jak na ówczesny metal ekstremalny, błyskotliwa. Pomogła w tym niewątpliwie kolejna zmiana składu, jaka nastąpiła tuż po pierwszych przymiarkach do nagrania tego longplaya. Dążący do absolutnej perfekcji Chuck Shuldiner, nie po raz pierwszy i nie ostani, skonfliktował się z pozostałymi muzykami, w rezultacie czego musiał stworzyć zespół od podstaw. Propozycję dołączenia do Death przyjęli gitarzysta Paul Masvidal i perkusista Sean Reinert - obaj z właśnie formułującego się Cynic - a także Steve Di Giorgio, wcześniej basista Sadus i Autopsy. Ten ostatni nie dotrwał jednak do końca prac nad albumem i część partii basu w "Cosmic Sea" dograł już jego następca, Scott Carino. Di Giorgio wrócił do zespołu w 1993 roku. Nie ma sensu udawać, że na "Human" nie chodzi gł

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

Obraz
Cykl "Polskie ejtisy" #4 W momencie wydania debiutanckiego albumu grupa Republika była już prawdziwą gwiazdą na krajowej scenie. Zespół dorobił się czterech numerów jeden na wyznaczającej wówczas popularność Liście Przebojów Trójki: "Kombinat", "Sexy Doll", "Telefony" i "Biała flaga". Piąty, "Gadające głowy", dotarł zaledwie do miejsca piątego. Muzycy i ich otoczenie byli na tyle pewni swojej renomy, że żadnego z tych kawałków nie powtórzono na pierwszym długograju. "Nowe sytuacje", jak zresztą sugeruje tytuł, składają się wyłącznie z premierowego materiału. Kilka z nich zresztą też stało się wkrótce wielkimi przebojami - "Śmierć w bikini", "Znak równości" oraz "Arktyka" doszły na szczyt, "Halucynacje" do miejsca drugiego - a całkiem spory nakład płyty rozszedł się błyskawicznie i to pomimo ceny kilkukrotnie wyższej od innych ówczesnych wydawnictw.  Na repertuar oryginalnego w

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 1.04-7.04 Naprawdę sporo tym razem przesłuchałem albumów, aby wybrać ten najciekawszy. I ostatecznie padło na jeden z przesłuchanych najwcześniej, bo i najbardziej przeze mnie wyczekiwanych. Extra Life należy w końcu do grona tych rockowych zespołów, którym w XXI wieku udało się wypracować bardzo idiomatyczny styl. Debiutancki album "Secular Works" z 2008 roku przyniósł intrygującą fuzję klasycznego proga, math rocka oraz klasycznej muzyki mediewalnej. Kolejne dwie płyty nie były już tak porywające, a zespół zawiesił działalność. Dwa lata temu powrócił jednak z zaskakująco udanym "Secular Works, Vol. 2", bardziej dojrzałym i dopracowanym od pierwowzoru. Z oryginalnego składu pozostał wyłącznie śpiewający gitarzysta i klawiszowiec Charlie Looker, jednak to on był zawsze mózgiem Extra Life, a jego niekonwencjonalny, jak na rock, sposób śpiewania - inspirowany twórczością Guillauma de Machauta i ogólnie muzyką epoki ars nova - jest głównym wyróżnikiem ze

[Recenzja] Carme López - "Quintela" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 25.03-31.03 Stopniowo osłuchuję się z premierami ostatniego piątku - wśród których znalazło się wyjątkowo dużo potencjalnie interesujących tytułów - a tymczasem wracam jeszcze do poprzedniego tygodnia i płyty, która zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie. "Quintela" to debiutanckie dzieło Carme López, hiszpańskiej kompozytorki, performerki, nauczycielki oraz badaczki tradycyjnej muzyki z Galicji; tej na Półwyspie Iberyjskim. W nagraniach wykorzystany został tylko jeden instrument - dudy galicyjskie. Jego możliwości poszerzono jednak do maksimum, zarówno za pomocą niekonwencjonalnych technik gry, jak i zapewne korzystając ze wsparcia współczesnej technologii. Trudno uniknąć skojarzeń z Brìghde Chaimbeul, eksperymentującą z grą na dudach gaelickich. "Quintela" przynosi jednak muzykę na ogół trochę mniej przystępną. Nie dotyczy to prologu i epilogu płyty, w których López najbardziej zbliża się do Szkotki. Utwory "Cando a pena me mata, a alegria dame

[Recenzja] Ugly - "Twice Around the Sun" (2024)

Obraz
Brytyjska grupa Ugly należy do najbardziej obiecujących przedstawicieli sceny Windmill, którzy wciąż nie mają na koncie długogrającego albumu. Kapela istnieje od blisko dekady, ale wypuściła do tej pory jedynie kilkanaście singli i EPek. Najnowsze wydawnictwo, zgodnie z tytułem "Twice Around the Sun", zbiera nagrania z dwóch ostatnich lat. Do pięciu kawałków wypuszczonych już na singlach - od opublikowanych w 2022 roku "I'm Happy You're Here" oraz "Sha", przez zeszłoroczne "The Wheel" i "Hands of Man", po świeży "Shepherd's Carol", sprzed dwóch miesięcy - doszła tylko jedna nowa kompozycja, w dodatku znana z koncertowych wykonań. Jeśli więc ktoś śledził poczynania zespołu na bieżąco, to "Twice Around the Sun" nie przynosi żadnych zaskoczeń. W przypadku tej młodej brytyjskiej sceny trudno uniknąć porównań do jej głównych reprezentantów: black midi, Squid i Black Country, New Road. Tu najbliżej do tego osta

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

Obraz
Nie widzę w kwietniu żadnych oczywistych kandydatów na płyty tygodnia, ale wciąż któryś z poniższych - lub pominiętych w tym zestawieniu - albumów może mnie pozytywnie zaskoczyć. Z dobrych wiadomości widać w końcu jakieś wyraźniejsze przebudzenie sceny Windmill. Wprawdzie nowe wydawnictwa grup Ugly i Maruja to tylko EPki, z których większość materiału jest już znana z singli, ale dobre i tyle. W kwietniu pewnie odrobinę zmniejszy się częstotliwość nowych recenzji, po bardzo intensywnym marcu, gdy chciałem zmieścić jak najwięcej tekstów w ramach miesiąca kobiet. Najwyraźniej pomysł ten się spodobał, bo liczba wyświetleń w marcu była jedną z najwyższych (konkretnie drugą najwyższą). Myślę, że podobna akcja będzie powtarzana co roku. Oczywiście, w międzyczasie też nie zabraknie recenzji płyt z pierwszoplanową rolą kobiet. Może pojawią się też inne specjalne miesiące. Muzyczne premiery kwietnia 2024 2 kwietnia: Xploding Plastix - Thus EP 3 kwietnia: Ugly - Twice Around the Sun EP 5 kwiet

[Recenzja] Patti Smith Group - "Easter" (1978)

Obraz
Na przypadające w Wielkanoc zakończenie miesiąca kobiet nie mogłem wybrać innej płyty. Patti Smith - uznawana za jedną z najlepszych rockowych tekściarek i, co ważniejsze, jedną z prekursorek punk rocka - niewątpliwie zasłużyła na obecność w tym cyklu. Jej dwa poprzednie albumy, powszechnie ceniony debiut "Horses" oraz jeszcze lepszy od niego "Radio Ethiopia", zasługiwałyby nawet bardziej - i zapewne kiedyś też je zrecenzuję - ale tematycznie idealnie pasuje "Easter" i niewybaczalne byłoby nie wykorzystać takiej okazji na napisanie właśnie o nim. Tytuł nie jest przypadkowy. Smith przechodziła wówczas zainteresowanie religią, które zaczęło się od fascynacji popularnym wówczas rastafarianizmem. Stąd też w wielu tekstach pojawiają się wątki chrześcijańskie - a "Privilege (Set Me Free)" cytuje nawet Psalm 23 - choć taki "Ghost Dance" nawiązuje akurat do wierzeń rdzennej ludności amerykańskiej. Teksty na album powstawały w trakcie rekonwales

[Recenzja] Mary Lou Williams - "Mary Lou Williams" (1964)

Obraz
Mary Lou Williams to postać dziś już nieco zapomniana, a bardzo istotna. Była jedną z pierwszych kobiet - może nawet pierwszą instrumentalistką - którym udało się odnieść prawdziwy sukces w jazzie. Williams zyskała uznanie zarówno jako pianistka, jak i kompozytorka oraz aranżerka. W trakcie trwającej ponad pół wieku kariery jej muzyka stale ewoluowała, równolegle ze zmianami, jakie na przestrzeni dziesięcioleci zachodziły w jazzie. Prowadziło to do zarzutów, że nie wyrobiła sobie własnego stylu. Ona sama, jak najbardziej słusznie, uznawała to za komplement, choć jednocześnie dodawała: każdy, kto ma uszy, może mnie bez trudu zidentyfikować   [1] . Williams była muzycznym samoukiem. Zarobkowo na pianinie grała już w wieku sześciu lat, aby pomóc w utrzymaniu dziesięciorga swojego rodzeństwa. Zawodową muzyczką została jeszcze w latach 20., około piętnastego roku życia. Grywała jako solistka, udzielała się w zespołach i tworzyła aranżacje dla innych. Jednak jej kariera nabrała rozpędu dopie

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

Obraz
Aż trudno uwierzyć, że przy tylu jazzowych archiwaliach, ile ukazuje się każdego roku, do tej pory nie było żadnego wydawnictwa Alice Coltrane. To w końcu jedna z niewielu instrumentalistek w tym gatunku, którym w ubiegłym wieku udało się zrobić całkiem imponującą karierę. Na pewno pomogło w tym nazwisko i granie u boku słynnego męża, ale to po jego śmierci nagrała swoje najbardziej znaczące dzieła. Twórczo rozwinęła na nich koncepcje Trane'a, jeszcze silniej zanurzając się w muzyce Dalekiego Wschodu. Fantastycznym uzupełnieniem tych pierwszych prób znalezienia własnego stylu jest właśnie wydany nakładem Impulse! materiał koncertowy. "The Carnegie Hall Concert" to zapis występu z 21 lutego 1971 roku w tytułowej nowojorskiej sali, zorganizowanego na rzecz Integral Yoga Institute hinduskiego guru Swamiego Satchidanandy. Koncert zbiegł się z premierą albumu "Journey in Satchidanda" - pierwszego, na którym Alice, dotychczas znana przede wszystkim jako pianistka, ucz