Posty

[Recenzja] The John Coltrane Quartet - "Africa/Brass" (1961)

Obraz
"Africa/Brass" to wyjątkowy album w dyskografii Johna Coltrane'a. Pierwszy, który zarejestrowano w bigbandowym składzie, z rozbudowaną sekcją dętą, w której pojawiły się takie nietypowe dla jazzu instrumenty, jak waltornia czy eufonium, znane też jako sakshorn barytonowy. W sumie w nagraniach wzięło udział dwudziestu jeden muzyków*. Trane początkowo planował, aby za orkiestrację kompozycji odpowiadał Gil Evans. Kiedy nic z tej współpracy nie wyszło, orkiestracją zajęli się Eric Dolphy - który w tamtym okresie często koncertował z kwartetem saksofonisty lub wspomagał go w studiu, także podczas tej sesji - oraz McCoy Tyner. Materiał nagrano podczas dwóch sesji, które odbyły się 23 maja (dwa dni przed nagraniem albumu "Olé Coltrane") i 7 czerwca 1961 roku. Na oryginalnym wydaniu znalazł się tylko jeden utwór z pierwszej sesji (interpretacja "Greenslaves") oraz dwa z drugiej (kompozycje lidera "Africa" i "Blues Minor"). Pozostałe

[Recenzja] Grateful Dead - "Live/Dead" (1969)

Obraz
"Live/Dead" to pierwsze z dosłownie setek koncertowych wydawnictw Grateful Dead. I zarazem najbardziej znane. Dwupłytowy album zawiera materiał zarejestrowany w pierwszym kwartale 1969 roku, w dwóch słynnych salach koncertowych w San Francisco - Fillmore West i Avalon Ballroom. Repertuar w niewielkim stopniu powtarza się ze studyjnymi albumami grupy. A nawet gdy zespół sięga po utwory, które zarejestrował wcześniej w studiu, służą one za punkt wyjścia do długich improwizacji. W takim graniu muzycy sprawdzali się najlepiej. Co udowadnia już rozpoczynający całość "Dark Star", który z niespełna trzyminutowej piosenki (wydanej na niealbumowym singlu) przeobraził się w 23-minutowy jam, pełen fantastycznych popisów solowych, tworzących kwaśny, psychodeliczny klimat. Bardziej zachowawcze jest tutejsze wykonanie "St. Stephen", nieznacznie dłuższe od studyjnej wersji z "Aoxomoxoa", choć i tutaj muzycy nieco pokombinowali w instrumentalnych fragmentac

[Recenzja] Gregg Allman - "Southern Blood" (2017)

Obraz
Gregg Allman w ostatnich latach życia planował nagranie albumu, który składałby się wyłącznie z premierowych kompozycji jego autorstwa. Wydawnictwo miało nosić tytuł "All Compositions By Gregg Allman" i byłoby jego pierwszym longplayem bez cudzych utworów. Niestety, pogarszający się stan zdrowia (od 2012 roku zmagał się z rakiem wątroby, którą przeszczepiono mu dwa lata wcześniej) znacznie utrudniał mu tworzenie i rejestrację materiału. W marcu 2016 roku dał radę wziąć udział w kilkudniowej sesji nagraniowej, podczas której zarejestrował partie wokalne do dziesięciu utworów. Wbrew wcześniejszym zamierzeniom, większość z nich to covery - Gregg wybrał utwory, które najlepiej oddawały jego ówczesny stan i samopoczucie, sięgając m.in. do repertuaru Tima Buckleya, Boba Dylana, Grateful Dead i Muddy'ego Watersa. Allman nie wrócił już nigdy do studia, by dokończyć pracę nad tym materiałem. To, co udało się wtedy zarejestrować, zostało dokończone już bez jego udziału (dodano

[Recenzja] The Allman Brothers Band - "Where It All Begins" (1994)

Obraz
The Allman Brothers Band w pierwszej połowie lat 90. wydawał nowe albumy z zadziwiającą, jak na zespół z takim stażem, częstotliwością. Kończący ten okres "Where It All Begins" - trzeci longplay z kolei i, jak się okazało, ostatni na prawie dekadę - zdradza, niestety, pewne ślady zmęczenia. Pomysł na ten materiał jest identyczny, jak w przypadku dwóch poprzednich wydawnictw. Już sam tytuł informuje, że to kolejny album nawiązujący do korzeni grupy. Pod względem kompozytorskim nie jest tak dobrze, jak na poprzednim "Shades of Two Worlds", ale nieco ciekawiej, niż na wcześniejszym "Seven Turns". Na pewno cieszy większa aktywność kompozytorska Gregga Allmana, który tym razem jest współautorem czterech z dziesięciu utworów. Bez wątpienia czterech najlepszych fragmentów tego longplaya. Wrażenie robią przede wszystkim dwa z nich: zadziorny i chwytliwy zarazem "Sailin' 'Cross the Devil's Sea", oraz "Temptation Is a Gun", bar

[Recenzja] Miles Davis - "E.S.P." (1965)

Obraz
Pierwsza połowa lat 60. była dla kwintetu/sekstetu Milesa Davisa okresem nieustannych zmian personalnych. Po odejściu Cannonballa Adderleya i Johna Coltrane'a, przez skład przewinęło się co najmniej pięciu saksofonistów. Pod koniec 1962 roku odeszli natomiast jednocześnie Wynton Kelly, Paul Chambers i Jimmy Cobb. W tym burzliwym okresie zostały zarejestrowane dwa albumy, "Someday My Prince Will Come" i "Seven Steps to Heaven" - oba mało istotne w dyskografii Milesa, w znacznej części składające z przeróbek standardów. Dopiero pod koniec 1964 roku ukształtował się skład, który pozostał stabilny aż do początku 1969 roku, nagrywając w międzyczasie kilka interesujących albumów. Skład ten często bywa nazywany Drugim Wielkim Kwintetem Milesa Davisa (drugim ze względu na chronologię, nie jakość), a poza liderem tworzyli go: Wayne Shorter - uznawany za drugiego najlepszego saksofonistę jazzowego, zaraz po Johnie Coltranie. Aktywny od 1959 roku, gdy zaczął nagry

[Recenzja] Grateful Dead - "Aoxomoxoa" (1969)

Obraz
Trzeci album Grateful Dead oryginalnie miał nosić tytuł "Earthquake Country" (nawiązujący do San Francisco Bay Area, gdzie często występują trzęsienia ziemi), lecz zmieniono go po sugestii grafika Ricka Griffina. Autor okładki, zafascynowany - co widać na powyższej grafice - palindromami, zasugerował tytuł, który będzie brzmiał tak samo czytany od prawej i lewej strony. Wspólnie z Robertem Hunterem - nowym współpracownikiem zespołu, od tamtej pory autorem większości tekstów - wymyślił nic nie znaczące słowo "Aoxomoxoa". A skoro mowa o okładce, warto dodać, że niektórzy twierdzą, że w umieszczonym na niej logo zespołu można dopatrzyć się zdania "We Ate the Acid". Cóż, liczba liter się zgadza, niektórych nie trzeba nawet zmieniać, ale żeby faktycznie coś takiego dostrzec, samemu chyba trzeba zażyć kwas. Choć w przeciwieństwie do swojego poprzednika, "Anthem of the Sun", longplay składa się głównie z konwencjonalnych utworów, w całości zare

[Recenzja] Czesław Niemen - "Niemen" (1971)

Obraz
Czerwony album Niemena, znany także jako "Niemen", "Niemen Enigmatic" lub "Człowiek jam niewdzięczny", to prawdopodobnie pierwszy dwupłytowy album w historii polskiej fonografii (obie płyty były sprzedawane także oddzielnie). Jak jednak wiadomo, większość dwupłytowych wydawnictw z premierowym studyjnym materiałem tylko by zyskała, gdyby skrócić je do jednej płyty. Czerwony Niemen bynajmniej nie jest tu wyjątkiem. Choć prawdę mówiąc, w tym wypadku nawet skrócenie o połowę niewiele by pomogło... Pod względem stylistycznym jest to kontynuacja rockowego kierunku obranego przez Niemena na poprzednim albumie, "Enigmatic". Jednak tym razem bez progresywnych naleciałości, za to z wyraźną inspiracją hard rockiem. Elektryczne organy i ostre partie gitary, podparte mocną grą sekcji rytmicznej, nie raz przywołują skojarzenia z Deep Purple. Pod względem instrumentalnym właściwie nie ma do czego się przyczepić, z wyjątkiem brzmienia, typowego dla ówcz

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard with Mild High Club - "Sketches of Brunswick East" (2017)

Obraz
King Gizzard & the Lizard Wizard w błyskawicznym tempie z mojej największej nadziei 2017 roku staje się największym rozczarowaniem. Grupa zaczęła ten rok bardzo dobrze albumem "Flying Microtonal Banana". Australijczycy udowodnili nim, że granie w stylistyce retro nie musi ograniczać się do kopiowania innych artystów, lecz jest w nim możliwe zaproponowanie czegoś oryginalnego i ambitnego. Po jego wydaniu, muzycy powinni zająć się promocją, a następnie udać na zasłużony odpoczynek i po jakimś roku zacząć, na luzie, zbierać pomysły na kolejne dzieło. Być może w takich warunkach stworzyliby coś jeszcze lepszego. Niestety, szanse na to kompletnie zaprzepaścili debilnym pomysłem, by w ciągu tego roku nagrać i wydać trzy lub cztery kolejne albumy. W takim tempie nie nagrywały nawet zespoły rockowe w latach 60. - normą były dwa albumy rocznie. I nawet taka częstotliwość nie sprzyjała nagrywaniu równych płyt. "Sketches of Brunswick East" to trzeci tegoroczny album