Posty

[Recenzja] King Crimson - "Absent Lovers" (1998)

Obraz
Trzecia z kolei koncertówka King Crimson z archiwalnym materiałem to zapis występu z 11 lipca 1984 roku. Był to ostatni koncert na trasie promującej album "Three of a Perfect Pair", a zarazem ostatni występ grupy przed dziesięcioletnią przerwą. Repertuar w znacznym stopniu opiera się na kompozycjach z "kolorowej trylogii" - obejmuje po sześć utworów z czerwonego "Discipline" i żółtego "Three of a Perfect Pair", oraz trzy z niebieskiego "Beat". Ze starszego repertuaru muzycy sięgnęli tylko po "Red" i "Larks' Tongues in Aspic (Part II)". Podczas pierwszej części koncertu (której odpowiada pierwsza płyta) wybrzmiały głównie bardziej skomplikowane, pokręcone utwory, w rodzaju "Larks' Tongues in Aspic (Part III)", "Thela Hun Ginjeet", "Industry" czy "Indiscipline" (wzbogacony solówką Billa Bruforda na elektronicznej perkusji). Podobny charakter ma otwierająca całość,

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard - "Murder of the Universe" (2017)

Obraz
Najnowszy album King Gizzard and the Lizard Wizard wywołuje raczej mieszane odczucia. Słychać, że muzycy wciąż mają mnóstwo pomysłów, ale chyba niepotrzebnie od razu je wszystkie realizują. Na "Flying Microtonal Banana" udało im się uzyskać doskonałe proporcje między wpadającymi w ucho melodiami, a eksperymentalnym - jak na retro rock - podejściem. Tymczasem na "Murder of the Universe" wszystko wydaje się zanadto przekombinowane, na czym cierpi przede wszystkim warstwa melodyczna. Album składa się z 21 ścieżek, jednak de facto mamy tutaj do czynienia z trzema kilkunastominutowymi utworami ("rozdziałami"), składającymi się z kilku części. Całkiem dobrze wypada "Chapter 1: The Tale of the Altered Beast", najbliższy poprzedniego albumu. Utrzymany w szybkim tempie, transowy, oparty na mikrotonowej skali, nadającej orientalnego charakteru, a także - czy też przede wszystkim - całkiem niezły melodycznie. Dodatkowo, pojawiają się tutaj wolniejsze

[Recenzja] Breakout - "Blues" (1971)

Obraz
Album "70a" charakteryzuje pewna dwubiegunowość. Z jednej strony wypełniają go popowe i rockowe utwory śpiewane przez Mirę Kubasińską, a z drugiej - bluesowe kompozycje śpiewane przez Tadeusza Nalepę. Brak spójnej wizji na to, w jakim kierunku ma podążyć zespół, doprowadziło do podzielenia go na dwa osobne projekty - solowy zespół Miry (z muzykami Breakoutu jako sidemanami), oraz dowodzony przez Tadeusza bluesowy Breakout. Grupa została praktycznie sformułowana na nowo, z Nalepą i perkusistą Józefem Hajdaszem jako jedynymi muzykami poprzedniego składu. Józef Skrzek odszedł jakiś czas wcześniej, po kłótni z Hajdaszem, do której doszło w trakcie... meczu (Skrzek następnie stworzył swój konkurencyjny Silesian Blues Band, znany lepiej pod później używanym skrótem SBB). Nowym basistą został Jerzy Goleniewski. Ponadto skład został rozszerzony o solowego gitarzystę Dariusza Kozakiewicza (obecnie występującego w zespole Perfect) i grającego na harmonijce Tadeusza Trzcińskiego.

[Recenzja] Miles Davis and the Modern Jazz Giants - "Bags Groove" (1957)

[Recenzja] King Crimson - "The Night Watch" (1997)

Obraz
"The Night Watch" to kolejna archiwalna koncertówka King Crimson. Tym razem jest to zapis jednego występu, który odbył się 23 listopada 1973 roku w Amsterdamie. Występ ten przeszedł do historii, bowiem to właśnie w jego trakcie zarejestrowano znaczną część albumu "Starless and Bible Black" - utwór tytułowy, "Fracture", "Trio" i fragmenty "The Night Watch". Na potrzeby tamtego longplaya, nagrania zostały specjalnie obrobione, aby brzmiały jak studyjne rejestracje. Dokonano też licznych dogrywek (szczególnie w ostatnim z nich, gdyż podczas koncertu w trakcie tego utworu uszkodzeniu uległ melotron). Tutaj natomiast, na dwóch płytach kompaktowych, umieszczony został zapis niemal całego występu, bez żadnych ingerencji w nagrany na żywo materiał. Zespół promował wówczas album "Larks' Tongues in Aspic", z którego wykonał wszystkie utwory. Niestety, ze względu na problemy techniczne, nie udało się zarejestrować otwierająceg

[Recenzja] Townes Van Zandt - "Our Mother the Mountain" (1969)

Obraz
Townes Van Zandt (zbieżność nazwisk z wokalistami Lynyrd Skynyrd przypadkowa) to jedna z najbardziej tragicznych postaci w historii muzyki. Od młodości zmagał się z psychozą maniakalno-depresyjną (czyli chorobą afektywną dwubiegunową), a leczenie wycofaną już metodą wstrząsów insulinowych spowodowało u niego trwałą utratę części pamięci. Jako muzyk za życia był praktycznie nieznany. Koncertował w podłych barach, przed przypadkową, z reguły niezainteresowaną publicznością. Szybko popadł w uzależnienia od alkoholu i heroiny, na co wydawał większość swoich zarobków. Zrzekł się nawet praw do swoich albumów za marne 20$, których brakowało mu na używki. Przez większość lat 70. mieszkał w chacie zbitej z desek, bez prądu, ani ogrzewania; zaś na trasie nocował głównie w podrzędnych, tanich motelach. Destrukcyjny tryb życia doprowadził go w końcu do śmierci - zmarł pierwszego dnia 1997 roku (jako oficjalną przyczynę podano arytmię serca). W ostatnich latach życia poprawiła się przynajmniej

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard - "Flying Microtonal Banana" (2017)

Obraz
Australijski septet King Gizzard & the Lizard Wizard wyrasta na jednego z najważniejszych i najciekawszych przedstawicieli retro rocka. Grupa istnieje od 2010 roku i od tego czasu zdążyła wydać już dziesięć albumów studyjnych (z których dwa najnowsze ukazały się w tym roku). Na każdym z nich muzycy eksplorują nieco inne rejony. Podstawą zawsze jest rock psychodeliczny i garażowy, a wzbogacały go już m.in. wpływy muzyki ze spaghetti westernów (drugi w dyskografii "Eyes Like the Sky"), jazz rocka (szósty "Quarters!", składający się czterech utworów trwających równo 10 minut 10 sekund) czy folku (siódmy "Paper Mâché Dream Balloon"). Głośniej o zespole zrobiło się w zeszłym roku, za sprawą ósmego longplaya, "Nonagon Infinity" (na którym wszystkie utwory płynnie się przenikają, włącznie z ostatnim, który "przechodzi" w pierwszy, tworząc iluzję nigdy nie kończącego się albumu). Dobra prasa i komercyjny sukces wydawnictwa dodały zespo

[Recenzja] Miles Davis Quintet - "Cookin'" / "Relaxin'" / "Workin'" / "Steamin'" (1957-61)

Obraz
Dzisiejsza recenzja wyjątkowo dotyczy aż czterech różnych albumów, wydanych na przestrzeni pięciu lat. Poświęcenie im wspólnej recenzji uzasadnione jest tym, że wszystkie zawierają materiał zarejestrowany podczas tych samych dwóch sesji - 11 maja oraz 26 października 1956 roku. Były to ostatnie nagrania Milesa Davisa i jego kwintetu, znanego jako Pierwszy Wielki Kwintet Milesa Davisa, dla wytwórni Prestige. Dokonano ich zresztą wyłącznie w celu wypełnienia kontraktu, gdyż Miles dostał lepszą ofertę od Columbia Records. Kwintet w tym samym czasie, ale w innym studiu, pracował już nad debiutem dla nowej wytwórni, "'Round About Midnight", opublikowanym w marcu 1957 roku. W lipcu* ukazało się natomiast pierwsze z omawianych tutaj wydawnictw - "Cookin' with Miles Davis Quintet".  W sumie właśnie to zrobiliśmy - przyszliśmy i ugotowaliśmy - tłumaczył ten tytuł Miles (w jazzowym slangu "gotowanie" oznacza jamowanie). Na płycie znalazły się wyłącznie