Posty

[Recenzja] Jethro Tull - "20 Years of Jethro Tull" (1988)

Obraz
W 1988 roku wypadło dwudziestolecie premiery debiutanckiego albumu Jethro Tull, "This Was". Ian Anderson postanowił hucznie uczcić dwie dekady profesjonalnej działalności swojego zespołu. Do sprzedaży trafiło podsumowujące dotychczasową karierę wydawnictwo "20 Years of Jethro Tull". Dostępnych było kilka wersji. Najbardziej budżetowe, w postaci pojedynczego kompaktu lub dwóch winyli, zawierają skromny wybór siedemnastu utworów. Duże wrażenie robi natomiast boks składający się z trzech kompaktów lub pięciu winyli, na których zebrano aż sześćdziesiąt dwa utwory, z których znaczna część była wcześniej trudna do znalezienia lub w ogóle niedostępna. Dziś sytuacja zmieniła się o tyle, że większość tego materiału dołączono na kompaktowych wznowieniach regularnych albumów. Jednak dla kolekcjonerów płyt winylowych taki zestaw wciąż jest niezwykle cennym uzupełnieniem dyskografii Jethro Tull. Winylowy boks składa się z pięciu tematycznych dysków: "The Radio Archives"

[Recenzja] Rory Gallagher - "Fresh Evidence" (1990)

Obraz
Rory Gallagher przeważnie nie spędzał dużo czasu w studiu. Z jednej strony było to spowodowane napiętym grafikiem koncertowym, a z drugiej - muzyk po prostu nie przepadał za graniem w studiu, w przeciwieństwie do występów na żywo. Wiele spośród jego albumów powstało w czasie krótszym niż dwa tygodnie. Ale nie "Fresh Evidence" - jego jedenaste i, jak się okazało, ostatnie studyjne wydawnictwo. Tym razem nagrania trwały pół roku. Było to spowodowane staranniejszym niż zwykle podejściem do produkcji. Gallagherowi zależało na uzyskaniu brzmienia vintage, które osiągnął używając starych mikrofonów zaworowych i innego dawnego sprzętu do nagrywania. Oswojenie się z taką techniką wymagało czasu. Ponadto, przez studio przewinęło się wielu gości, jak znani z wcześniejszych płyt Lou Martin i Mark Feltham, ale też sekcja dęta czy muzyk grający na akordeonie. Udział tylu dodatkowych muzyków odróżnia "Fresh Evidence" od wcześniejszych albumów Irlandczyka. Longplay przynosi także

[Recenzja] Jeff Beck - "Blow by Blow" (1975)

Obraz
Jeff Beck kojarzony jest przede wszystkim ze stylistyką bluesrockową. Jednak jego pierwsze solowe albumy bliższe są raczej bardzo popularnego w tamtym czasie fusion. Gitarzysta zainteresował się taką muzyką po zapoznaniu się z albumem "Spectrum" Billy'ego Cobhama, byłego perkusisty Milesa Davisa i Mahavishnu Orchestra. Po raz pierwszy usłyszał go podczas przejażdżki nowym sportowym autem Carmine'a Appice'a. Beck był pod tak dużym wrażeniem, że zrezygnował z dalszej pracy nad drugim studyjnym longplayem Beck, Begert & Appice, który ponoć został już częściowo nagrany. Zamiast tego przygotował swój pierwszy prawdziwy album solowy (sygnowany jego nazwiskiem "Truth" to tak naprawdę dzieło The Jeff Beck Group). W nagraniu "Blow by Blow" wspomogli go tacy muzycy, jak klawiszowiec Max Middleton (dawny współpracownik z czasów drugiego wcielenia Jeff Beck Group), basista Phil  Chen oraz perkusista Richard Bailey, który w ostatniej chwili zajął mi

[Recenzja] The Allman Brothers Band - "At Fillmore East" (1971)

Obraz
Rzadko się zdarza, by najpopularniejszy album danego wykonawcy był koncertówką. Jeszcze rzadziej, by takie wydawnictwo sprzedało się w nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy i było obecne na większości liczących się listach płyt wszech czasów. A tak właśnie wygląda sytuacja z The Allman Brothers Band i kultowym "At Fillmore East". Przed jego wydaniem zespół nie odnosił znaczących sukcesów, jednak media muzyczne coraz częściej donosiły o jego porywających występach na żywo. Do takich zdecydowanie należała seria koncertów z marca 1971 roku w nowojorskim Fillmore East. Gdy tylko ukazał się dwupłytowy album prezentujący fragmenty tego wydarzenia, spotkał się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem recenzentów oraz słuchaczy, którzy pobiegli wykupywać szybko wyczerpujący się nakład. Nie da się zaprzeczyć, że to doskonały dokument tamtych czasów, gdy na rockowych koncertach nie chodziło o odegranie kilku przebojów. Wykonawcy często stawali na mniej oczywisty repertuar, nierza

[Recenzja] Jethro Tull - "Crest of a Knave" (1987)

Obraz
Podczas 31. ceremonii Grammy Award, w ramach której rozdawano nagrody za 1988 rok, po raz pierwszy wprowadzono kategorię "Best Hard Rock/Metal Performance Vocal or Instrumental". Zdecydowanym faworytem była Metallica ze swoim czwartym albumem "...And Justice for All". Tymczasem statuetka powędrowała do grupy Jethro Tull za album "Crest of the Knave" - nie dość, że wydany już w 1987 roku, to mający niewiele wspólnego z hard rockiem, a jeszcze mniej z metalem. Decyzja o uhonorowaniu tego właśnie albumu spotkała się z ogromną krytyką. W wyniku tego już rok później nowa kategoria została podzielona na dwie osobne, "Best Hard Rock Performance" i "Best Metal Performance". Tego rozwiązania trzymano się aż do 2012 roku, gdy w związku ze słabnącym znaczeniem oraz popularnością cięższych odmian rocka powrócono do pierwotnego pomysłu. Jethro Tull, poza samą statuetką, zyskał potrzebny w tamtym czasie rozgłos. Niewłaściwe decyzje artystyczne I

[Recenzja] Rory Gallagher - "Defender" (1987)

Obraz
Przerwy pomiędzy kolejnymi albumami Gallaghera zaczęły się wydłużać. Na następcę "Jinx" wielbiciele artysty musieli czekać całe pięć lat. "Defender" nie przynosi jednak żadnych niespodzianek. Irlandczyk pozostał całkowicie obojętny na to, co działo się wówczas w muzyce. Zamiast tego proponuje album jeszcze mocniej osadzony w bluesie. Przykładem tego takie utwory, jak "Loanshark Blues", "Continental Op" (nie tak odległy od dużo starszego "In Your Town"), nieco cięższy "Road to Hell", rozpędzony "Doing Time", bardzo klasyczny "Don't Start Me Talkin'" (zaczerpnięty z repertuaru Sonny'ego Boya Williamsona II) czy akustyczny "Seven Days" (nagrany z pomocą dawnego kompana, pianisty Lou Martina). To granie całkowicie anachroniczne, ale świetnie tu słychać, że właśnie w takiej stylistyce Gallagher czuł się najlepiej. I o ile same kompozycje nie wyróżniają się właściwie niczym, tak zdecydowanie

[Recenzja] Billy Cobham - "Spectrum" (1973)

Obraz
"Spectrum" to debiutancki solowy album Billy'ego Cobhama, jednego z czołowych bębniarzy nurtu fusion. Panamski muzyk zaczynał karierę w będącej jednym z prekursorów jazz-rocka grupie Dreams. Już wtedy pokazał niemały talent, dzięki czemu do współpracy zaprosił go sam Miles Davis. Cobham wziął udział w kilku sesjach nagraniowych trębacza, a nagrane z nim utwory można usłyszeć m.in. na albumach "Jack Johnson", "Big Fun" oraz "Get Up with It". To właśnie w tym okresie poznał Johna McLaughlina, który wkrótce złożył mu ofertę dołączenia do Mahavishnu Orchestra. Po rozpadzie pierwszego wcielenia zespołu, Cobham postanowił zrobić coś na własny rachunek. Swoją debiutancką sesję w roli solisty zorganizował w nowojorskim Electric Lady Studios w maju 1973 roku. Nagrania trwały ledwie trzy dni, a album został zarejestrowany praktycznie na żywo, z nielicznymi dogrywkami. Perkusista zebrał całkiem ciekawy skład, w którym znalazł się jego kompan z  oryg