Posty

[Recenzja] Jethro Tull - "Living in the Past" (1972)

Obraz
W 1972 roku grupa Jethro Tull miała za sobą już pięć lat sukcesów. Każdy z pięciu wydanych do tej pory albumów trafił do pierwszej dziesiątki brytyjskiego notowania, a dwa ostatnie - "Aqualung" i "Thick as a Brick" - odniosły tak wielki sukces także w Stanach. Nic dziwnego, że przedstawiciele wytwórni uznali, że to doskonały czas, aby podsumować dotychczasową działalność grupy składanką. Takie wydawnictwa przeważnie nic nie wnoszą, jedynie dublują materiał z regularnych albumów. W tym przypadku sytuacja przedstawia się nieco inaczej. "Living in the Past" to kompilacja utworów z singli (w większości niealbumowych), niepublikowanych wcześniej nagrań studyjnych i koncertowych, a także zawartości wydanej w 1971 roku EPki "Life Is a Long Song". Jest to zatem świetne uzupełnienie regularnych albumów. Niestety, niepozbawione wad. Każdy z pierwszych czterech albumów reprezentowany jest jednym utworem ("Thick as a Brick", z oczywistych wz

[Recenzja] Rory Gallagher - "Rory Gallagher" (1971)

Obraz
Rory Gallagher zyskał pewną popularność jako członek tria Taste. Dwa albumy zespołu - stricte bluesrockowy debiut oraz bardziej eklektyczny, zahaczający też o folk czy jazz "On the Boards" - pokazały go jako bardzo zdolnego gitarzystę, kompozytora i wokalistę. Gdy ze składu odeszła sekcja rytmiczna, wydawca namówił Gallaghera do kontynuowania kariery jako solista. Irlandczyk musiał tylko poszukać nowej sekcji rytmicznej. Odbył nawet kilka prób z Noelem Reddingiem i Mitchem Mitchellem, znanymi przede wszystkim ze współpracy z Jimim Hendrixem. Ostatecznie zdecydował się jednak na mało znanych instrumentalistów z Irlandii Północnej: basistę Gerry’ego McAvoya oraz perkusistę Wilgara Campbella. Szczególnie trafny okazał się wybór McAvoya, z którym Gallagher współpracował przez kolejne dwie dekady. Przez cały 1970 rok Rory komponował nowy materiał, dlatego gdy tylko skompletował nowy zespół, mógł od razu wejść do studia i zarejestrować swój solowy debiut. Sesja nagraniowa od

[Recenzja] John Mayall - "Jazz Blues Fusion" (1972)

Obraz
John Mayall najlepsze rezultaty osiągał nie wtedy, gdy z nowym materiałem wchodził do studia, lecz wtedy, gdy rejestrował go na żywo. Wystarczy przypomnieć przełomowy "The Turning Point". Artysta powrócił do tego rozwiązania kilka lat później. W drugiej połowie 1971 roku zebrał nowy, znacznie rozbudowany skład. Oprócz basisty Larry'ego Taylora, z którym współpracował już od paru dobrych lat, zaangażował muzyków o przede wszystkim jazzowym doświadczeniu: dość znanego trębacza Blue Mitchella, saksofonistę Clifforda Solomona i gitarzystę Freddiego Robinsona, a także perkusistę Rona Selico znanego z występu na "Hot Rats" Franka Zappy. Sekstet wyruszył w trasę po Stanach Zjednoczonych, prezentując głównie premierowe kompozycje lidera. Część występów została zarejestrowana, a ich fragmenty - z 18 listopada w Bostonie oraz 3 i 4 grudnia w Nowym Jorku - trafiły na album o wiele mówiącym tytule "Jazz Blues Fusion: Performed and Recorded Live in Boston and New

[Recenzja] Jethro Tull - "Thick as a Brick" (1972)

Obraz
Po wydaniu "Aqualung", przez wielu postrzeganego jako album koncepcyjny, Jethro Tull zaczął być zaliczany do nurtu rocka progresywnego. Ku niezadowoleniu wielu osób, w tym samego Iana Andersona. W zasadzie trudno się temu dziwić. Jethro Tull niewątpliwe był zespołem progresywnym w dosłownym znaczeniu - jego inspiracje od samego początku wybiegały poza rockowy idiom, a niektóre kompozycje wykraczały poza przyjęte schematy. Jednak z drugiej strony, dokonania grupy do tamtego momentu niewiele tak naprawdę miały wspólnego z bombastyczną twórczością Yes, Genesis czy Emerson, Lake & Palmer. Wręcz przeciwnie, cechowały się raczej prostotą i bezpretensjonalnością. Anderson, znany ze swojego humoru, postanowił w przewrotny sposób wykpić zaliczanie jego zespołu do nurtu, z którym się nie utożsamiał. Kolejny album, "Thick as a Brick" miał być parodią rocka progresywnego, na którym przerysowane zostaną te cechy prog-rockowych grup, do których faktycznie można mieć zast

[Recenzja] Taste - "Live at the Isle of Wight" (1971)

Obraz
Irlandzkie trio Taste zaliczyło obecność na jednym z największych festiwali muzycznych przełomu lat 60. i 70. - brytyjskim Isle of Wight Festival 1970. W trakcie pięciodniowej imprezy na scenie zaprezentowało się kilkudziesięciu wykonawców, w tym m.in. Jimi Hendrix, Miles Davis, The Doors, The Who, Jethro Tull, Ten Years After, Free czy Emerson, Lake and Palmer. Natomiast publiczność była jeszcze liczniejsza niż na słynnym Woodstocku rok wcześniej. Według szacunków koncerty oglądało od sześciuset do siedmiuset tysięcy widzów. Największe gwiazdy wystąpiły podczas ostatnich dwóch dni. Trio Rory'ego Gallaghera nie miało aż takiej renomy, więc występ odbył się trzeciego dnia, w piątek 28 sierpnia. Muzycy grali o dość wczesnej porze, przy dziennym świetle, gdy na terenie festiwalu nie było jeszcze największych tłumów. Pomimo tego dali autentycznie porywający występ. Już w następnym roku fragmenty koncertu Taste trafiły na album "Live at the Isle of Wight". Brzmienie jes

[Recenzja] John Mayall - "Thru the Years" (1971)

Obraz
O tym wydawnictwie wspominałem już w recenzji "Looking Back". "Thru the Years" to kolejna kompilacja zbierająca wyłącznie niealbumowe nagrania Johna Mayalla z czasów współpracy z Deccą. Jednak tym razem repertuar w mniejszym stopniu bazuje na utworach wydanych wcześniej na singlach, a bardziej na zupełnie premierowym materiale. Ponownie cofamy się w czasie do najwcześniejszych sesji Mayalla, któremu towarzyszyli wówczas John McVie na basie, Bernie Watson lub Roger Dean na gitarze oraz Martin Hart lub Hughie Flint na bębnach. Na "Looking Back" znalazły się strony B dwóch pierwszych singli, tutaj natomiast zamieszczono kawałki ze stron A: "Crawling Up a Hill" i "Crocodile Walk". Zaskakująco niewiele w nich bluesa, przypominają raczej kawałki ówczesnych grup rockowych. Zapewne na taki materiał naciskał wydawca. To fajna ciekawostka dla fanów, ale nie jest to zbyt interesujące granie. Trochę lepiej, bo bardziej bluesowo, prezentuje się

[Recenzja] Jethro Tull - "Aqualung" (1971)

Obraz
Jethro Tull od początku kariery odnosił spore sukcesy komercyjne. Gdyby jednak zespół zakończył działalność po wydaniu trzech pierwszych albumów, dziś miałby status podobny do, powiedzmy, Atomic Rooster czy East of Eden. Byłby to zatem zespoł kultowy w pewnych, niewielkich kręgach, ale obecnie kompletnie nieznany wśród przypadkowych słuchaczy, całkowicie ignorowany przez mainstreamowe media. Jednak czwarty album zespołu to prawdziwy kanon muzyki rockowej. Co ciekawe, jeśli patrzeć wyłącznie na notowania sprzedaży, "Aqualung" wcale nie był największym sukcesem grupy. W rodzimej Wielkiej Brytanii doszedł do 4. miejsca, a więc niżej od dwóch poprzedzających go albumów, natomiast w Stanach osiągnął 7. pozycję, który to wynik pobiły trzy kolejne longplaye. A jednak to właśnie "Aqualung" na przestrzeni lat sprzedał się w największej ilości egzemplarzy, w samych Stanach pokrywając się trzykrotną platyną. Przyniósł też kilka hitów, bez których już nie mógł obyć się żade