Posty

[Recenzja] The Jeff Beck Group - "Rough and Ready" (1971)

Obraz
Możliwą przyczyną, dlaczego Jeff Beck nigdy nie zdobył aż takiej popularności, jak Eric Clapton i Jimmy Page, był rozpad The Jeff Beck Group tuż przed zaplanowanym udziałem w festiwalu Woodstock. Nie było już czasu na znalezienie nowych muzyków, występ musiał zostać odwołany. Jakiś czas później gitarzysta nawiązał współpracę z sekcją rytmiczną właśnie rozwiązanego Vanilla Fudge, basistą Timem Bogertem i Carminem Appice'em. Wówczas nic z tego nie wyszło przez samochodowy wypadek Becka. Bogert i Appice założyli zespół Cactus, który pochłonął ich na kolejne dwa i pół roku. Po tym czasie projekt Beck, Bogert & Appice doszedł w końcu do skutku. W między czasie brytyjski muzyk nie tylko zdążył wrócić do zdrowia, ale też zebrał zupełnie nowy skład i nagrał dwa kolejne albumy pod szyldem Jeff Beck Group. W odświeżonym zespole znaleźli się wokalista Alex Ligertwood, klawiszowiec Max Middleton, basista Clive Chaman, a także najbardziej w tym gronie znany Cozy Powell (późniejszy

[Recenzja] The Jeff Beck Group - "Beck-Ola" (1969)

Obraz
"Beck-Ola", drugi album The Jeff Beck Group (i pierwszy, który ukazał się pod tym szyldem), został zarejestrowany niespełna rok po bardzo udanym "Truth". W międzyczasie Beck pozbył się perkusisty Micky'ego Wallera, którego sposób gry uważał za zbyt miękki. Potrzebował bębniarza, którego gra będzie bardziej adekwatna do muzyki zespołu, coraz bardziej oddalającej się od bluesowych korzeni w stronę hard rocka (jakby próbując dogonić Led Zeppelin, który przecież sam sporo zawdzięczał Jeff Beck Group). Znalazł takiego muzyka w osobie Tony'ego Newmana, późniejszego członka May Blitz oraz współpracownika Davida Bowie. Z drugiej strony, do składu na stałe dołączył też pianista Nicky Hopkins, co nieco złagodziło brzmienie. Kolejna istotna różnica w porównaniu z "Truth" to fakt, że tym razem na album trafiły tylko dwie cudze kompozycje. Obie zresztą z repertuaru Elvisa Presleya, co wydaje się raczej dziwnym wyborem. "Jailhouse Rock" jest zag

[Recenzja] Jeff Beck - "Truth" (1968)

Obraz
Brytyjski gitarzysta Jeff Beck zaczynał karierę w grupie The Yardbirds, która dziś jest pamiętana nie tyle dzięki swoim dokonaniom, co muzykom, jacy przewinęli się przez jej skład. Dość wspomnieć, że poprzednikiem Becka w zespole był Eric Clapton, a następcą - Jimmy Page. Każdy z tej trójki zrobił później wielką karierę, a także pozostawił po sobie kilka wspaniałych albumów. Podobnie jak pozostała dwójka, Beck po odejściu z Yardbirds założył swój własny zespół. Co prawda The Jeff Beck Group nigdy nie cieszył się taką popularnością, jak Cream i Led Zeppelin, jednak jego debiutancki "Truth" - z przyczyn kontraktowych wydany wyłącznie pod nazwiskiem lidera - jest jednym z najlepszych albumów na pograniczu bluesa i rocka, a także jednym z fundamentów hard rocka. Zupełnie nie słusznie pozostaje w cieniu późniejszych dokonań Led Zeppelin, dla których niewątpliwie był drogowskazem. O przypadku nie może być mowy, gdyż w nagraniach uczestniczyli Jimmy Page i John Paul Jones. Od

[Recenzja] Lucifer's Friend - "...Where the Groupies Killed the Blues" (1972)

Obraz
Drugi album Lucifer's Friend rozpoczyna się bardzo podobnie do eponimicznego debiutu. "Hobo" to kolejny energetyczny kawałek wywołujący silne skojarzenia z zeppelinowym "Immigrant Song". Jednak w porównaniu z "Ride the Sky" z poprzedniego longplaya, uwagę zwraca bardziej wygładzone brzmienie i nieco jakby skomercjalizowany charakter. Nie słychać też organów Hammonda, które na pierwszym albumie odgrywają znaczącą rolę - zastąpiono je pianinem. W jeszcze większe zdumienie może wprawić "Rose on the Vine", rozpoczynający się właśnie od solowej partii pianina o bardzo podniosłym charakterze. Później utwór nabiera hardrockowego ciężaru, a gitarowy czad dość ciekawie dopełniają lekko jazzujące klawisze. Pojawiają się też instrumentalne interludia o innym charakterze, przez które jednak całość wydaje się nieco przekombinowana. Ogólnie hard rocka na tym albumie nie ma wiele, bo oprócz tych dwóch nagrań pojawia się jeszcze tylko w tytułowym "

[Recenzja] Lucifer's Friend - "Lucifer's Friend" (1970)

Obraz
Lucifer's Friend nie zdobył nigdy wielkiej popularności, jednak bez wątpienia należy do hardrockowej czołówki. Korzenie zespołu sięgają 1969 roku, kiedy to brytyjski wokalista John Lawton (późniejszy członek Uriah Heep), po rozpadzie swojego ówczesnego zespołu, przeprowadził się do Niemiec. Tam poznał czwórkę instrumentalistów występujących pod szyldem The German Bonds. Muzycy postanowili połączyć siły, po czym przybrali nazwę Asterix i już na początku 1970 roku wydali swój debiutancki longplay. Zawartość eponimicznego albumu to jednak bardzo przeciętny hard rock. Sprawnie wykonany, jednak kiepski kompozytorsko. W dodatku brzmiący dość archaicznie na tle ówczesnych dokonań czołowych przedstawicieli ciężkiego grania (zwłaszcza partie wokalne, tkwiące w poprzedniej dekadzie). Najwyraźniej tak samo uważali muzycy, którzy szybko odcięli się od tego wydawnictwa, zmieniając nazwę na Lucifer's Friend i nagrywając swój "drugi debiut" (znów zatytułowany tak samo, jak zesp

[Artykuł] Najważniejsze utwory Alice in Chains

Obraz
Był Pearl Jam, był Soundgarden - pora na kolejnego przedstawiciela tzw. wielkiej czwórki grunge'u, Alice in Chains. Pomimo śmierci oryginalnego wokalisty, Layne'a Staleya'a, grupa istnieje do dziś i wciąż nagrywa nowe albumy - raz trochę lepsze ("Black Gives Way to Blue"), raz słabsze ("The Devil Put Dinosaurs Here"), ale zawsze utrzymane w stylu wypracowanym już na pierwszych albumach. Na poniższej liście dominują oczywiście utwory z początków działalności grupy (z naciskiem na klasyczny album "Dirt"), choć nie zabrakło miejsca dla jej najnowszych dokonań. Oryginalny skład: Sean Kinney, Jerry Cantrell, Layne Staley i Mike Starr. 1. "We Die Young" (z albumu "Facelift", 1990) Utwór otwierający debiutancki album grupy, a zarazem pierwszy promujący go na singlu. Autorem muzyki i tekstu jest gitarzysta Jerry Cantrell.  Pamiętam dokładnie, kiedy przyszedł mi do głowy ten riff - wspominał kompozytor. Naprawdę utknął

[Recenzja] Uriah Heep - "Return to Fantasy" (1975)

Obraz
Po podsumowaniu dotychczasowej kariery koncertowym "Live", klasyczny skład Uriah Heep nagrał i wydał jeszcze dwa albumy. Najpierw ukazał się taki sobie "Sweet Freedom", na którym kompletnie zabrakło świeżych pomysłów i wyrazistych utworów. Następnie pojawił się przeokropny "Wonderworld", na którym zespół popadł w jeszcze większy banał niż kiedykolwiek wcześniej. W tamtym czasie muzycy bez wyjątku pogrążeni byli w różnych nałogach. Zdecydowanie w najgorszym stanie był Gary Thain, więc postanowiono usunąć go ze składu (mniej więcej rok później zmarł po przedawkowaniu heroiny). Jego miejsce zajął John Wetton, który szukał nowego zajęcia po rozwiązaniu King Crimson. Nie znaczy to jednak, że zespół, decydując się na takiego basistę, miał zamiar grac bardziej ambitną muzykę. Zresztą Wetton, będąc naprawdę utalentowanym instrumentalistą, jest też muzykiem, dla którego nie ma żadnego znaczenia, czy gra wartościową artystycznie mieszankę rocka z elementami m