Posty

[Recenzja] Leaf Hound - "Growers of Mushroom" (1971)

Obraz
Cykl "Trzynastu pechowców" - część 4/13 Leaf Hound to jeden z tych zespołów, którym nie udało się zdobyć popularności w czasach swojej działalności, a które dziś cieszą się pewną popularnością wśród wielbicieli starego rocka. Historia zespołu sięga 1969 roku, kiedy to w Londynie uformowała się grupa Black Cat Bones. Przez jej skład przewinęło się wielu muzyków, m.in. Paul Kossoff i Simon Kirke, którzy niedługo później połączyli siły z Paulem Rodgersem i Andym Fraserem, tworząc oryginalny skład popularnego Free. Już po ich odejściu, Black Cat Bones nagrał swój debiutancki - i, jak się wkrótce okazało, jedyny - album, "Barbed Wire Sandwich". Wydawnictwo przyniosło materiał bardzo mocno osadzony w bluesie, stylistycznie zbliżony do wspomnianego Free (choć zabrakło równie rozpoznawalnego wokalisty). W 1970 roku tego typu granie zdążyło się już osłuchać publiczności, którą teraz bardziej pociągała ostrzejsza muzyka w stylu Led Zeppelin, Black Sabbath czy Deep Pur

[Recenzja] Queen - "Live at the Rainbow '74" (2014)

Obraz
Czasy stadionowych koncertów grupy Queen zostały już udokumentowane licznymi albumami koncertowymi. Gorzej sprawa przedstawia się z wcześniejszym okresem twórczości zespołu - przez ponad 30 lat jedynym wydanym oficjalnie koncertowym materiałem Queen z lat 70. był "Live Killers", zarejestrowany w 1979 roku, podczas trasy promującej siódmy album studyjny, "Jazz". Sytuację poprawia właśnie wydany "Live at the Rainbow '74", przynoszący - zgodnie z tytułem - materiał z 1974 roku. Zgodnie z dzisiejszymi standardami, wydawnictwo ukazało się w kilku różnych wersjach: 2 x CD z kompletnymi rejestracjami występów grupy z 31 marca i 20 listopada 1974 roku w londyńskim Rainbow Theater (każdy na osobnej płycie kompaktowej); 4 x LP z tym samym materiałem (każdy występ na dwóch płytach winylowych); 1 x CD z pełnym zapisem listopadowego występu; 2 x LP z fragmentami obu występów; 1 x DVD lub Blu-ray, z pełną rejestracją filmową listopadowego występu oraz fr

[Recenzja] Robert Plant - "Lullaby and... The Ceaseless Roar" (2014)

Obraz
Robert Plant od lat unika wszystkiego, co może kojarzyć się z Led Zeppelin. Zamiast tego proponuje łagodniejszą muzykę, mocno przesiąkniętą wschodnim klimatem. Na właśnie wydanym albumie "Lullaby and... The Ceaseless Roar" - podobnie jak na kilku poprzednich - w aranżacjach dominują instrumenty pochodzenia afrykańskiego o takich egzotycznych nazwach, jak bendir, djembe, tehardant, kologo i ritti; pojawia się też indyjska tabla. Wyraźniejsze, mocniejsze partie gitar słychać właściwie tylko w czterech utworach: "Embrace Another Fall", "Turn It Up", "Somebody There" i "Up on the Hollow Hill". Cóż, Robert Plant już nie jest młodzieńcem i mógłby sobie nie poradzić z śpiewem w mocniejszych kompozycjach. Za to do nastrojowych kompozycji jego obecny głos pasuje idealnie. Album rozpoczyna się od tradycyjnej pieśni bluegrassowej "Little Maggie". Stylistycznie utrzymanej gdzieś na pograniczu folku, country i muzyki etnicznej, o a

[Artykuł] Najważniejsze utwory Rush

Obraz
Kanadyjskie trio Rush nie jest w Polsce zbyt popularne, jednak odegrało istotną rolę w rozwoju muzyki hardrockowej i rocka progresywnego, wpływając na wielu innych wykonawców. Dlatego właśnie tej grupie poświęcam kolejną cześć cyklu "Najważniejsze utwory...". Rush: Geedy Lee, Alex Lifeson i Neil Peart. 1. "Working Man" (z albumu "Rush", 1974) Przykład wczesnego, stricte hardrockowego stylu grupy, pochodzący z czasów, gdy w skład grupy obok śpiewającego basisty Geddy'ego Lee i gitarzysty Alexa Lifesona wchodził perkusista John Rutsey. Tekst utworu, napisany przez Lee i Lifesona, opiera się na ich własnych doświadczeniach. Opowiada o monotonnym życiu robotnika, widzianym z perspektywy osoby marzącej o lepszym życiu. Zanim muzycy mogli żyć z grania, musieli chwytać się różnych zajęć. Utwór stał się jeszcze bardziej aktualny, gdy nikt w Kandzie nie chciał wydać ich - już nagranej - debiutanckiej płyty. "Working Man" był jednak wła

[Recenzja] Opeth - "Pale Communion" (2014)

Obraz
Nowy album Opeth stanowi kontynuację wydanego przed trzema laty "Heritage", na którym zespół zwrócił się w stronę retro-proga, całkowicie porzucając elementy deathmetalowe. Wystarczy zresztą spojrzeć na okładkę, która wywołuje bardzo silne skojarzenia z grafiką "Pictures at an Exhibition" tria Emerson, Lake & Palmer. Jednak tym razem zespół wyraźnie stara się osiągnąć pewien kompromis pomiędzy stylistyką poprzedniego wydawnictwa, a oczekiwaniami fanów na powrót do cięższego grania. Po raz kolejny Mikael Åkerfeldt stawia wyłącznie na śpiew, rezygnując całkowicie z growlowania, ale za to w warstwie instrumentalnej jest na pewno więcej ciężkich riffów. Co w sumie wychodzi na dobre, bo przynajmniej pozornie czyni ten album bardziej żywiołowym. Utwory tradycyjnie można podzielić na krótsze i bardziej rozbudowane formy. Ale tylko "Moon Above, Sun Below" przekracza długość dziesięciu minut. Pod względem budowy jest to utwór najbliższy dawnego Opeth, ch

[Recenzja] Opeth - "Heritage" (2011)

Obraz
Po kilkunastu latach stagnacji i nagrywania według jednego schematu, muzycy Opeth postanowili w końcu czymś zaskoczyć. "Heritage" to drugi album w karierze grupy, na którym w ogóle nie ma elementów metalowych. Przy czym poprzedni, "Damnation", jest efektem tej samej sesji co "Deliverance", z którym początkowo miał tworzyć jedno wydawnictwo. W dodatku tamten album nie przyniósł żadnych nowych rozwiązań - zawarte na nim kawałki brzmią dokładnie tak samo, jak łagodniejsze fragmenty pozostałych płyt. Tymczasem "Heritage" przynosi w końcu bardziej zróżnicowany materiał, niepozbawiony niespodzianek. Przede wszystkim roi się tu od patentów zaczerpniętych wprost z muzyki wczesnych lat 70. ubiegłego wieku. Nie wszystkim fanom taki zwrot przypadł do gustu. Rezygnacja z growlu, ciężkich riffów oraz perkusyjnego łomotu spotkała się z dużą krytyką. Nie brakowało też jednak osób zachwyconych rzekomą progresywnością tego materiału. Trudno jednak uznać za

[Recenzja] Opeth - "Blackwater Park" (2001)

Obraz
Twórczość szwedzkiego Opeth, szczególnie ta z lat 1995-2008 i dziewięciu wydanych wówczas albumów, znajduje wielbicieli zarówno wśród słuchaczy ekstremalnego metalu, jak i tzw. nowego proga. Progresywności sensu stricto nie ma w niej jednak wcale - żadnego łamania schematów, poszerzania granic rocka o nowe rozwiązania. Są tylko pewne nawiązania. Często w tytułach poszczególnych utworów lub albumów (Still Life i Blackwater Park to mało znane zespoły działające na początku lat 70., a "My Arms, Your Hearse", to cytat z tekstu "Drip Drip" Comus). Muzyczny wpływ sprowadza się właściwie wyłącznie do prób przywołania klimatu, jaki mają te bardziej przystępne nagrania Pink Floyd, Jethro Tull, Camel czy Caravan. A samo łączenie takich łagodniejszych fragmentów z brutalnymi odmianami metalu nie jest przecież wymysłem Szwedów. Trudno też mówić o jakimś rozwoju (progresji) na przestrzeni kolejnych płyt z wspomnianego okresu. Przesunięciu ulegały pewne akcenty, ale nie wp