Posty

[Recenzja] Yes - "Yesshows" (1980)

Obraz
Druga koncertówka Yes. Tym razem tylko dwupłytowa. Nie powtarzają się tu żadne utwory z obecnych na "Yessongs". Materiał został zarejestrowany podczas różnych koncertów w latach 1976-78, w trakcie tras promujących albumy "Relayer", "Going for the One" i "Tormato". Repertuar pochodzi głównie z tych trzech albumów i poprzedzającego je "Tales from Topographic Oceans", ale jest też fragment znacznie starszego "Time and a Word". Całość została skompilowana przez Chrisa Squire'a i przygotowana do wydania już w 1979 roku, jednak pozostali członkowie nie byli zadowoleni z efektu i wstrzymali premierę. Blisko rok później przedstawiciele Atlantic Records zdecydowali się wydać album bez konsultacji z zespołem. "Yesshows" prezentuje dwa różne oblicza zespołu. Nieznacznie różniące się między sobą składem - na trasie promującej "Relayer", podobnie jak i na samym albumie, grał Patrick Moraz, zastąpiony późnie

[Recenzja] Yes - "Drama" (1980)

Obraz
Przełom dekad okazał się trudnym okresem dla Yes. Prace nad następcą "Tormato" doprowadziły do podziału zespołu na dwie frakcje. Jon Anderson i Rick Wakeman proponowali materiał o nieco lżejszym charakterze, zorientowanym na folk, podczas gdy Chris Squire, Steve Howe i Alan White optowali za cięższym brzmieniem i powrotem do bardziej złożonej muzyki. Wzajemne blokowanie swoich pomysłów zakończyło się opuszczeniem składu przez obrażonych Andersona i Wakemana. Odejście tego pierwszego oznaczało stratę w jednej chwili rozpoznawalnego frontmana i głównego pomysłodawcy materiału. Nic więc dziwnego, że gdy pozostała trójka zabrała się za kontynuowanie prac nad nowym albumem, szło im to bardzo opornie. Z pomocą przyszedł management zespołu, który w tamtym czasie zarządzał także synthpopowym duetem The Buggles. Trevor Horn i Geoff Downes właśnie wydali swój debiutancki album "The Age of Plastic", poprzedzony ogromnie popularnym singlem "Video Killed the Radio St

[Recenzja] Yes - "Tormato" (1978)

Obraz
"Tormato" jest dość kontrowersyjnym albumem w dyskografii Yes. Choć nagrany został przez klasyczny skład grupy - obejmujący Jona Andersona, Chrisa Squire'a, Steve'a Howe'a, Ricka Wakemana i Alana White'a - zawiera muzykę znacznie odbiegającą, przynajmniej pod względem formy, od najbardziej cenionych dzieł zespołu. Po sukcesie "Going for the One", muzycy postanowili nagrać album o jeszcze bardziej piosenkowym charakterze. "Tormato" to zbiór ośmiu utworów, z których tylko dwa przekraczają długość sześciu minut, a żaden nie trwa powyżej ośmiu. Wielu fanów poczuło się zdradzonych komercjalizacją zespołu. Dziś już wiadomo, że nie był to jednorazowy wybryk, ale w pewnym sensie przygotowanie gruntu pod to, co miało nastąpić w kolejnej dekadzie. Wiadomo też, że późniejsze powroty Yes do bardziej ambitnego grania były kompletnym nieporozumieniem. Z dzisiejszej perspektywy "Tormato" okazuje się całkiem przyjemnym albumem, choć nie do

[Recenzja] Yes - "Going for the One" (1977)

Obraz
Po kilku latach intensywnej działalności, na przemian w studiu i na trasach koncertowych, członkowie Yes postanowili zrobić sobie krótką przerwę od zespołu. W latach 1975-76 każdy z muzyków nagrał solowy album. Po zrealizowaniu indywidualnych ambicji, udali się wspólnie do szwajcarskiego Mountain Studios. Była to pierwsza sesja zespołu poza ich ojczystą Wielką Brytanią - podobnie jak wielu innych artystów w tamtym czasie, muzycy zdecydowali się zostać uchodźcami podatkowymi. Po raz pierwszy zespół pracował z zupełnie inną ekipą techniczną, bez swojego wieloletniego producenta Eddy'ego Offorda, któremu muzyka zespołu wydała się nagle nieco przestarzała . Podczas sesji doszło też do kolejnej zmiany w składzie. Jon Anderson, Chris Squire, Steve Howe i Alan White nie byli zadowoleni ze współpracy z Patrickiem Morazem. Klawiszowiec został wyrzucony, a na jego miejsce wrócił Rick Wakeman - początkowo jako muzyk sesyjny, jednak zaangażował się w prace tak mocno, że znów stał się cz

[Recenzja] Yes - "Relayer" (1974)

Obraz
Rick Wakeman opuścił Yes w wyniku artystycznych nieporozumień wynikłych w trakcie nagrywania "Tales from Topographic Oceans". Zespół dość długo szukał dla niego następcy. Chętnych było wielu, ale tylko dwóch kandydatów zdawało się pasować: byli to Vangelis i Patrick Moraz. Obaj doświadczeni, obracający się w podobnych klimatach muzycznych (pierwszy, poza solową działalnością, miał tez na koncie grę w prog rockowym zespole Aphrodite's Child, drugi występował w progowym The Refugee). Ostatecznie nowym klawiszowcem został Moraz. Kiedy jednak dołączył do składu, nowy album był już w znacznym stopniu nagrany, więc pozostało mu tylko dodanie klawiszowych partii w odpowiednich miejscach. Odcisnął jednak wyraźne piętno na charakterze całości. W przeciwieństwie do interesującego się przede wszystkim muzyką klasyczną Wakemana, na Moraza duży wpływ miał także jazz (którego słuchał od najmłodszych lat i zdarzało mu się go wykonywać), co słychać w jego grze. Zespół wyciągnął wn

[Recenzja] Yes - "Tales from Topographic Oceans" (1973)

Obraz
Ian Anderson, lider Jethro Tull - niespokrewniony w wokalistą Yes, Jonem Andersonem - bardzo nie lubił, kiedy określano jego muzykę rockiem progresywnym. Jako człowiek ze sporym poczuciem humoru, postanowił zakpić z krytyków, nagrywając album będący w założeniu parodią wydawnictw z tego nurtu. Zawartość "Thick as a Brick" miała pokazać w przerysowany sposób wszystkie błędy, jakie popełniają zespoły progresywne. Wyszło jednak zupełnie inaczej - Andersonowi udało się stworzyć naprawdę udany album w tym stylu, niemal nie popełniając typowych dla niego błędów. I, paradoksalnie, longplay stał się jednym z największych klasyków nurtu. A wspominam o tym akurat w tej recenzji, ponieważ zaledwie rok później muzycy Yes zupełnie niezamierzenie nagrali dokładanie taki album, jaki próbował stworzyć Ian Anderson. "Tales from Topographic Oceans" nie tylko pokazuje wszelkie możliwe wady rocka progresywnego, ale wręcz absurdalnie je eksponuje i uwypukla. Po sukcesie "Clo

[Recenzja] Yes - "Yesssongs" (1973)

Obraz
Kilka miesięcy po ogromnym sukcesie albumu "Close to the Edge", do sprzedaży trafiło kolejne wydawnictwo Yes. "Yessongs" to album koncertowy, zawierający fragmenty dwóch najświeższych wówczas tras koncertowych zespołu. Najbardziej zaskakujące są rozmiary tego wydawnictwa - oryginalne winylowe wydanie składa się z aż trzech płyt (kompaktowe reedycje składają się z dwóch płyt) o łącznej długości przekraczającej dwie godziny. Jeszcze większe zdziwienie następuje po spojrzeniu na zawartość, gdy okazuje się, że repertuar w zdecydowanej większości składa się z utworów oryginalnie wydanych na... trzech longplayach: "The Yes Album", "Fragile" i "Close to the Edge". Ten ostatni jest tu zdublowany w całości, z "The Yes Album" brakuje tylko dwóch mniej istotnych fragmentów ("Clap", "A Venture"), a z "Fragile" zabrakło miejsca dla całkiem przecież udanego "South Side of the Sky" i większości mi

[Recenzja] Yes - "Close to the Edge" (1972)

Obraz
Kształtowanie i doskonalenie własnego stylu zajęło grupie Yes dobrych kilka lat i wymagało pewnych zmian w składzie. Jednak w końcu, na początku 1972 roku, zespół był gotowy, by stworzyć prawdziwie wielkie dzieło. "Close to the Edge" to bez wątpienia jedno z największych osiągnięć w szeroko pojętej muzyce rockowej i jedna z wizytówek progresywnego nurtu. Niespełna czterdziestominutowe dzieło, składające się z trzech rozbudowanych utworów, dopracowanych w najmniejszym szczególe. W komponowanie materiału zaangażowani byli wszyscy muzycy (choć największy wkład mieli Jon Anderson i Steve Howe). Następnie cały zespół godzinami dyskutował nad każdym fragmentem, wymieniając się swoimi pomysłami aranżacyjnymi i wspólnie wybierając najlepszy. Taka metoda doskonale się tu sprawdziła, jednak jej zdecydowanym przeciwnikiem okazał się Bill Bruford, zafascynowany jazzem i preferujący bardziej spontaniczne podejście. Tuż po zakończeniu nagrań, zdecydował się opuścić Yes, przyjmując pro