Posty

[Recenzja] Soundgarden - "Badmotorfinger" (1991)

Obraz
Jak każdy słuchający rocka nastolatek, na początku swojej muzycznej drogi przechodziłem fascynację Nirvaną. Kilka lat później największym uwielbieniem darzyłem Pearl Jam. Dziś jednak z zespołów grunge'owych najbardziej cenię Alice in Chains i Soundgarden. Choć w przypadku tego drugiego, nigdy nie udało mi się przekonać do jego najwcześniejszych dokonań (debiutanckiego "Ultramega OK" i jego następcy, "Louder Than Love"). Dla mnie Soundgarden zaczyna się od trzeciego albumu, "Badmotorfinger". Zresztą dla samego zespołu także było to przełomowe wydawnictwo, po którego premierze został zauważony w muzycznym świecie. Na tle wcześniejszej twórczości, "Badmotorfinger" wyróżnia się na pewno lepszym, mocniejszym brzmieniem. Ale przede wszystkim, muzycy rozwinęli się jako kompozytorzy. Takie utwory, jak "Rusty Cage", "Outshined", "Slaves & Bulldozers", "Jesus Christ Pose" czy "Holy Water" f

[Recenzja] Led Zeppelin - "DVD" (2003)

Obraz
Wideografia Led Zeppelin jest bardzo uboga, jak na zespół tego kalibru. Obejmuje zaledwie trzy pozycje, z których tylko jedną - będącą bohaterem tej recenzji - mogę polecić z czystym sumieniem. Ogromnym nieporumienieniem jest według mnie "The Song Remains the Same" - kinowy film z 1976 roku, po raz pierwszy wydany na DVD w 1999 roku. Teoretycznie powinno to być wspaniałe wydawnictwo, będące zapisem koncertów z 1973 roku, a więc z czasów, gdy zespół był na absolutnym szczycie. Niestety, pomiędzy ujęciami ze sceny (lub zamiast nich) pojawiają się bezsensowne sceny fabularne, których nie da się oglądać bez znużenia. Błędu tego nie powtórzono na "Celebration Day" (2012), będącym po prostu zapisem występu grupy z 10 grudnia 2007 roku, bez żadnych udziwnień. Jednak muzycy są już tutaj dość mocno posunięci w latach i nie ogląda (ani nie słucha) się tego występu tak dobrze, jak tych z lat 70. Zupełnie inaczej sprawa ma się z wydawnictwem zatytułowanym po prostu &qu

[Recenzja] Led Zeppelin - "The Song Remains the Same" video (1984)

Obraz
Jakiś czas temu, przeglądając dział z przecenami w pewnym sklepie, znalazłem dwupłytowe wydanie DVD filmu "The Song Remains the Same". Teoretycznie jest to zapis trzech występów Led Zeppelin w nowojorskim Madison Square Garden, które odbyły się latem 1973 roku (a więc na trasie promującej album "Houses of the Holy"). Teoretycznie, ponieważ ujęcia ze sceny przeplatają się z różnymi innymi sekwencjami. Pół biedy, jeśli są to ujęcia za kulis, fragmenty dokumentalne, czy nawet widok na Nowy Jork. Zupełnie pozbawione sensu są natomiast długie sekwencje fabularne z udziałem muzyków, które nie mają żadnego związku z koncertem. Tylko wydłużają przerwy pomiędzy poszczególnymi utworami, a czasem niepotrzebnie zastępują obraz ze sceny (przez całe "The Rain Song" w ogóle jej nie widać). Najbardziej irytującym fragmentem jest jednak "Heartbreaker" - co chwilę przerywany fragmentami materiału telewizyjnego o okradzeniu muzyków podczas trasy. Jeżeli po

[Recenzja] Led Zeppelin - "Coda" (1982)

Obraz
Historia Led Zeppelin skończyła się 25 września 1980 roku, wraz ze śmiercią Johna Bonhama (który w stanie upojenia alkoholowego udusił się własnymi wymiocinami). Pozostali muzycy zdecydowali się nie kontynuować działalności, co było najlepszym możliwym wyjściem. Zwłaszcza, że zarówno ostatni album grupy, "In Through the Out Door", jak i późniejsze dokonania Jimmy'ego Page'a i Roberta Planta, dobitnie pokazują, że zespół nie byłby już w stanie nagrać niczego na poziomie swoich wczesnych dokonań. Co prawda, muzycy na przestrzeni kolejnych dekad zagrali jeszcze pod szyldem Led Zeppelin kilka pojedynczych, okazjonalnych występów, ale dzięki godnej podziwu upartości Planta nigdy nie doszło do rozmieniania się na drobne przez sentymentalne trasy koncertowe czy nagranie nowego materiału. Na pocieszenie dla fanów, muzycy postanowili wydać jeszcze jeden album z premierowym - ale nagranym jeszcze przed śmiercią perkusisty - materiałem. "Coda" to zbiór nagrań

[Recenzja] Led Zeppelin - "In Through the Out Door" (1979)

Obraz
Po wydaniu "Presence" grupa zamilkła na ponad trzy lata. Muzycy w tym czasie pogrążali się w nałogach (John Bonham w alkoholowym, Jimmy Page w heroinowym), lub przeżywali osobiste tragedie (śmierć syna Roberta Planta). Przygotowanie nowego materiału spoczęło głównie na barkach Johna Paula Jonesa, który wraz z Plantem jest współautorem wszystkich siedmiu utworów z "In Through the Out Door" (pod pięcioma z nich podpisany jest także Page). Jones miał również istotny wpływ na brzmienie albumu, które jest znacznie bardziej wygładzone od wcześniejszych wydawnictw, w dużej części zdominowane przez syntezatory. Niestety, album rozczarowuje nie tylko brzmieniem. Nie ma na nim ani jednego utworu, który byłby w całości udany. Najlepiej wypada otwieracz, "In the Evening", oparty na bardzo prostym, ale chwytliwym riffie Page'a. Ostateczny efekt psuje jednak przekombinowana struktura i tandetne brzmienie klawiszy, zapowiadające już kolejną dekadę. Dalej j

[Recenzja] Led Zeppelin - "The Song Remains the Same" (1976)

Obraz
"The Song Remains the Same" to pierwsza koncertówka w dyskografii Led Zeppelin. Zawiera materiał zarejestrowany trzy lata wcześniej, podczas serii koncertów w nowojorskim Madison Square Garden (w dniach 27-29 lipca 1973 roku). Niestety, repertuar pozostawia nieco do życzenia. Utwory w rodzaju "Celebration Day", "The Song Remains the Same" i "The Rain Song" nie należą przecież do najlepszych w dorobku grupy. Zdecydowanie przydługie solo perkusyjne w "Moby Dick" też nie wpływa korzystnie na odbiór całości. A przecież zespół podczas wspomnianych koncertów wykonywał także takie klasyczne kompozycje, jak "Black Dog", "Heartbreaker" czy "Since I've Been Loving You", które dołączono dopiero na kompaktowej reedycji z 2007 roku. Jednak oryginalne winylowe wydanie także ma sporo do zaoferowania. Energetyczny "Rock and Roll" świetnie sprawdza się w roli otwieracza. Wspomniany "The Song Re

[Recenzja] Led Zeppelin - "Presence" (1976)

Obraz
Decyzja o nagraniu tego albumu została podjęta spontanicznie. Samochodowy wypadek Roberta Planta, w wyniku którego wokalista odniósł poważne obrażenia, zmusił zespół do odwołania wielkiej ogólnoświatowej trasy koncertowej, która miała rozpocząć się pod koniec sierpnia 1975 roku. Miało to jednak swoje zalety. Wycofany z życia publicznego Plant, w ramach rekonwalescencji zaszył się w Malibu, gdzie z nadmiaru wolnego czasu zajął się pisaniem tekstów. Wkrótce dołączył do niego Jimmy Page, który na spokojnie stworzył do nich muzykę. Przed końcem roku materiał na nowy album był już gotowy (duet sięgnął także po gospelową pieśń "Nobody Fault But Mine" - po raz pierwszy nagraną przez Blind Williego Johnsona w 1927 roku - znacznie ją jednak zmieniając, dzięki czemu brzmi jak ich własna kompozycja). Sesja nagraniowa odbyła się na przełomie listopada i grudnia. Zajęła zaledwie 18 dni, chociaż nie obyło się bez utrudnień - Plant wciąż był przykuty do inwalidzkiego wózka. "P