[Recenzja] Scorpions - "Animal Magnetism" (1980)
Na "Animal Magnetism" zespół wrócił do cięższego grania. To jednak prawdopodobnie czysto koniunkturalne posunięcie - był rok 1980, początek wielkiej popularności heavy metalu. A pod względem kompozytorskim tym razem jest jeszcze gorzej, niż poprzednio. "Make It Real", "Don't Make No Promises" i "Only a Man" to okropnie infantylne, sztampowe i banalne kawałki, ale chociaż z jakimś potencjałem komercyjnym. Bo już w takich "Hold Me Tight", "Twentieth Century Man" i "Falling in Love" do powyższych wad dochodzi kompletna nijakość. To jednak jeszcze nic przy "Lady Starlight" - okropnie przesłodzonej balladzie, z kiczowatą aranżacją, płaczliwym śpiewem Klausa Meine i żałośnie banalną gitarową solówką. Poziom niespodziewanie wzrasta pod koniec albumu. Dwa ostatnie, najcięższe utwory - energetyczny i chwytliwy "The Zoo", oraz wolny i posępny "Animal Magnetism" - należą do najlepszych k