Posty

[Recenzja] Scorpions - "Animal Magnetism" (1980)

Obraz
Na "Animal Magnetism" zespół wrócił do cięższego grania. To jednak prawdopodobnie czysto koniunkturalne posunięcie - był rok 1980, początek wielkiej popularności heavy metalu. A pod względem kompozytorskim tym razem jest jeszcze gorzej, niż poprzednio. "Make It Real", "Don't Make No Promises" i "Only a Man" to okropnie infantylne, sztampowe i banalne kawałki, ale chociaż z jakimś potencjałem komercyjnym. Bo już w takich "Hold Me Tight", "Twentieth Century Man" i "Falling in Love" do powyższych wad dochodzi kompletna nijakość. To jednak jeszcze nic przy "Lady Starlight" - okropnie przesłodzonej balladzie, z kiczowatą aranżacją, płaczliwym śpiewem Klausa Meine i żałośnie banalną gitarową solówką. Poziom niespodziewanie wzrasta pod koniec albumu. Dwa ostatnie, najcięższe utwory - energetyczny i chwytliwy "The Zoo", oraz wolny i posępny "Animal Magnetism" - należą do najlepszych k

[Recenzja] Scorpions - "Lovedrive" (1979)

Obraz
Album "Lovedrive" przyniósł niemieckiej grupie długo oczekiwany sukces komercyjny. Po raz pierwszy w karierze, zespołowi udało się trafić do notowań. I to nie tylko w swojej ojczyźnie (11. miejsce), ale także na dwóch najważniejszych rynkach - w Wielkiej Brytanii (36. miejsce) i USA (55. miejsce). W Europie w sprzedaży pewnie pomogła przyciągająca uwagę okładka, zaprojektowana przez firmę Hipgnosis, znaną przede wszystkim ze współpracy z Pink Floyd (magazyn Playboy ogłosił ją najlepszą okładką roku). W Stanach zdecydowano się jednak ją ocenzurować. W promocji pomógł też pewnie fakt, że w nagraniu albumu wziął udział Michael Schenker, którego właśnie wyrzucono z UFO, za nadużywanie alkoholu i narkotyków. To jednak nie on został następcą Uliego Jona Rotha, a Matthias Jabs, który gra w zespole do dzisiaj. Za sukcesem "Lovedrive" stała jednak przede wszystkim komercjalizacja. Wygładzono brzmienie, a część utworów wyraźnie skrojono pod amerykańskie stacje radio

[Recenzja] Scorpions - "Tokyo Tapes" (1978)

Obraz
W pierwszych latach swojej profesjonalnej kariery, grupa Scorpions zdobyła popularność jedynie w Japonii (gdzie właściwie każdy zachodni wykonawca, który odwiedzał ten kraj, odnosił sukces). Nic dziwnego, że właśnie tam zarejestrowana została pierwsza koncertówka zespołu. "Tokyo Tapes" to zapis występów z 24 i 27 kwietnia 1978 roku w stolicy Japonii. Były to jedne z ostatnich koncertów Scorpions z Ulim Jonem Rothem, który postanowił odejść z przyczyn artystycznych (nie odpowiadał mu komercyjny kierunek, w jakim chcieli iść Klaus Meine i Rudolf Schenker). Na repertuar "Tokyo Tapes" składają się głównie utwory z czterech albumów Scorpions z Rothem. Ich wybór pozostawia sporo do życzenia. Kawałki w rodzaju np. "Backstage Queen", "Steamrock Fever" czy "Robot Man" zdecydowanie nie należą do ich najlepszych fragmentów (szkoda, że na ich miejscu nie znalazły się "This Is My Song", "Life's Like a River" i &quo

[Recenzja] Scorpions - "Taken by Force" (1977)

Obraz
"Taken by Force" to pierwszy studyjny album Scorpions z perkusistą Hermanem Rarebellem, a zarazem ostatni, na którym zagrał Uli Jon Roth. Gitarzysta chciał pozostać przy dotychczasowej stylistyce, podczas gdy Klaus Meine i Rudolf Schenker dążyli do bardziej komercyjnego grania, co uniemożliwiło im dalszą współpracę. Jak wiele zespół przez to stracił, pokazują kolejne albumy zespołu. Roth był przecież nie tylko dobrym gitarzystą, ale także najlepszym kompozytorem w zespole. Również na "Taken by Force" dostarczył kilka kompozycji, będących mocnymi punktami albumu (w przeciwieństwie do poprzednich albumów, nie zaśpiewał w żadnej z nich): energetyczny "I've Got to Be Free", z bardzo hendrixowskimi, nieco funkowymi zagrywkami na gitarze; ciężki "The Sails of Charon", z jednymi z jego najlepszych solówek i riffów; a także przebojowy "Your Light", oparty na funkowej rytmice. Z kompozycji Schenkera najlepsze wrażenie sprawia "

[Recenzja] Scorpions - "Virgin Killer" (1976)

Obraz
Album "Virgin Killer" pamiętany jest głównie za sprawą swojej pierwotnej okładki, zawierającej zdjęcie nagiej dziesięcioletniej dziewczynki w dość niejednoznacznej pozie. W połączeniu z tytułem grafika nabiera jeszcze bardziej perwersyjnego charakteru. Choć zdaniem muzyków tytułowym zabójcą dziewic jest czas, a okładka została narzucona przez wydawcę.  RCA poszło na całość  - mówił w jednym z wywiadów Klaus Meine . Dzisiaj, kiedy myślisz o dziecięcej pornografii, nigdy byś czegoś takiego nie zrobił. Nie robiliśmy tego [jednak] z myślą o pornografii, lecz o sztuce. Ale firma płytowa popchnęła nas w taką stronę, bo świadomie chciała wywołać kontrowersje. Miało to pomóc w sprzedaży albumu . W wielu krajach album ukazał się z zupełnie inną okładką, przedstawiającą samych muzyków, najpewniej radujących się z faktu, że ominęły ich konsekwencje za oryginalny projekt. Sprawa odżyła jednak w XXI wieku, gdy brytyjska organizacja Internet Watch Foundation wymusiła zablokowanie ar

[Recenzja] Scorpions - "In Trance" (1975)

Obraz
Na okładce "In Trance", trzeciego albumu Scorpions, po raz pierwszy pojawiło się charakterystyczne logo grupy. Natomiast zdobiące ją zdjęcie wyznaczyło standard dla kolejnych wydawnictw grupy, które - zgodnie z zamysłem wydawcy - miały przyciągać uwagę kontrowersyjnymi grafikami. W Stanach okładka została ocenzurowana, co również stało się swego rodzaju tradycją. Co jednak najważniejsze, sama muzyka także okazała się drogowskazem dla dalszych poczynań Scorpions. Muzycy zdecydowanie odcięli się od swoich korzeni, decydując się na granie prostych, melodyjnych piosenek. Ale przede wszystkim, właśnie na tym albumie zespół zaczął się specjalizować w balladach, które zajmują równo połowę wydawnictwa. Kompozycja tytułowa, z łagodnymi zwrotkami i zaostrzonym, chwytliwym refrenem, stała się wzorem, który muzycy do znudzenia powielali na swoich kolejnych longplayach. Choć utwór brzmi nieco sztampowo i nieporadnie, jest jednym z ciekawszych momentów "In Trance". Bardz

[Recenzja] Scorpions - "Fly to the Rainbow" (1974)

Obraz
Kariera grupy Scorpions zaczęła się naprawdę dobrze. Debiutancki album "Lonesome Crow" pokazał zespół od dość ambitnej strony. Niestety, jego dalsza działalność to stopniowe obniżanie lotów. Wszystko zaczęło się sypać wkrótce po premierze debiutu. Najpierw posypał się skład. Odejście perkusisty Wolfganga Dziony'ego nie było wielką stratą; szybko znaleziono następcę, którym został Joe Wyman. O wiele boleśniejsza była strata Michaela Schenkera - gitarzysty, który miał największy wpływ na charakter i jakość pierwszego longplaya. Jego talent i umiejętności daleko wyprzedzały pozostałych muzyków. Nic więc dziwnego, że wykorzystał szansę, jaka nadarzyła się podczas wspólnych koncertów z brytyjską grupą UFO. Zespół przyjechał do Niemiec w niepełnym składzie, gdyż gitarzysta Bernie Marsden (później członek Whitesnake) zgubił swój paszport. Pozostali muzycy zostali zmuszeni wypożyczać gitarzystę od swojego supportu. I tak zachwycili się jego grą, że zaproponowali mu stały