[Recenzja] Iron Maiden - "Virtual XI" (1998)
"Virtual XI" powstawał w nieco lepszej atmosferze, niż jego poprzednik. Sytuacja w zespole się ustabilizowała, a Steve Harris najwyraźniej uporał się z osobistymi problemami. Wyraźnie przełożyło się to na nowy materiał, który nie jest już tak posępny i monotonny - więcej w nim energii i radości. To nie koniec dobrych wiadomości. Utwory tym razem powstawały z myślą o Blazie Bayleyu, a więc instrumentaliście starali się, aby ukrywały one braki w umiejętnościach i możliwościach wokalisty. W dodatku całość jest o blisko dwadzieścia minut krótsza od "The X Factor", a dzięki temu aż tak bardzo nie męczy. Nie znaczy to jednak, że "Virtual XI" to dobry album. Kompozycje prezentują różny poziom. Energetyczny otwieracz "Futureal" przelatuje właściwie niezauważony, za to następujący tuż po nim "The Angel and the Gambler" męczy zdecydowanie za długo powtarzanym zbyt wiele razy refrenem i kiczowatymi klawiszami (w skróconej wersji singlowe