Posty

Wyświetlam posty z etykietą stephen stills

[Recenzja] Crosby, Stills, Nash & Young - "Déjà Vu" (1970)

Obraz
To jeden z najbardziej popularnych albumów amerykańskiego rocka przełomu lat 60. i 70., a zarazem jeden z tych najlepiej go definiujących. W samych Stanach do dziś pokrył się już siedmiokrotną Platyną, a na całym świecie rozszedł w ilości blisko piętnastu milionów egzemplarzy. U podstaw tego sukcesu stało w wcześniejsze przygotowanie gruntu albumem "Crosby, Stills & Nash", nagranym niemal wyłącznie przez tytułowe trio, a także promujące go koncerty, które wymagały poszerzenia składu. Jako pierwszy zaangażowany został perkusista Dallas Taylor, który zagrał już w kilku utworach z debiutu. Następnie zaczęto rozglądać się za odpowiednim klawiszowcem. Muzycy planowali zatrudnić Steve'a Winwooda z Traffic i Blind Faith, jednak management zasugerował Neila Younga - kojarzonego głównie z gitarą, ale potrafiącego grać na różnych instrumentach. Dla zespołu był idealnym wyborem, zwłaszcza że występował już ze Stephenem Stillsem w Buffalo Springfield. Jako ostatni dołączył nastol

[Recenzja] Crosby, Stills & Nash - "Crosby, Stills & Nash" (1969)

Obraz
Polska pustynnieje, wysychają rzeki i rośnie ryzyko pożarów. A winni jesteśmy wszyscy. Nie tylko przez bezpośrednie szkodzenie środowisku, ale też złe wybory polityczne. Oczywiście, ocieplenie klimatu to problem globalny, ale w naszym kraju przez ostatnie siedem lat zrobiono bardzo mało dla dobra środowiska, a bardzo dużo dla dalszego uzależniania od kopalnych źródeł energii. Co zresztą - w połączeniu z nagłym, moralnie słusznym, ale fatalnie przygotowanym odcięciem się od surowców z bandyckiego reżimu na wschodzie - doprowadziło do pogłębiającego się kryzysu energetycznego. Zanim jednak nadejdzie bolesna zima, a upały nie są jeszcze tak dotkliwe, jak będą w kolejnych latach, możemy - jak sądzę - poczuć namiastkę kalifornijskiego klimatu. Jeśli sama pogoda nie wystarcza, to w stworzeniu odpowiedniego nastroju z pewnością pomoże debiutancki album tria Crosby, Stills & Nash. Nazwanie zespołu w ten sposób można uznać za megalomanię, jednak muzycy mieli dobry powód - ich nazwiska były

[Recenzja] Mike Bloomfield, Al Kooper & Stephen Stills - "Super Session" (1968)

Obraz
Mike Bloomfield, wówczas gitarzysta The Butterfield Blues Band, po raz pierwszy miał okazję grać z Alem Kooperem - późniejszym współzałożycielem Blood, Sweat & Tears - latem 1965 roku, gdy obaj wzięli udział w sesjach "Highway 61 Revisited" Boba Dylana. Muzycy pozostali w kontakcie i jakiś czas później narodził się pomysł wspólnego jamowania. Kooper wynajął na dwa dni studio w CBS Columbia Square. Bloomfield zjawił się wraz z dwoma muzykami swojego ówczesnego zespołu The Electric Flag - basistą Harveyem Brooksem (który zresztą także grał na wspomnianym albumie Dylana, a w przyszłości miał wspomagać m.in. The Doors i Milesa Davisa) oraz klawiszowcem Barrym Goldbergiem. Składu dopełnił ceniony perkusista sesyjny Eddie Hoh, a także niewymieniona z nazwisk sekcja dęta. Pierwszego dnia sesji wszystko przebiegało zgodnie z planem. Zebrany ad hoc  zespół zarejestrował kilka jamów, a także interpretacje "Stop" z repertuaru Howarda Tate'a (możecie kojarzyć wersję J