Posty

Wyświetlam posty z etykietą radiohead

[Recenzja] Radiohead - "Kid A Mnesia" (2021)

Obraz
Radiohead postanowił uczcić dwudziestolecie swoich najbardziej ambitnych albumów, "Kid A" i "Amnesiac". Choć zaprezentowany na nich materiał był tworzony równolegle, oryginalnie zostały wydane jako osobne wydawnictwa, w odstępie siedmiu miesięcy. Pierwszy trafił do sprzedaży jeszcze w poprzednim stuleciu, w październiku 2000 roku, natomiast drugi już w XXI wieku, w maju 2001 roku. Teraz w końcu ukazują się razem, wraz z dodatkowym materiałem. Jak przystało na tego rodzaju wydawnictwo, "Kid A Mniesia" dostępny jest w kilku formatach: wersji cyfrowej, na trzech płytach kompaktowych, na trzech płytach winylowych (do wyboru w różnych wariantach kolorystycznych), a także na dwóch kasetach magnetofonowych. Co najbardziej dla mnie zaskakujące, tylko w tej ostatniej wersji znalazło się dodatkowo pięć utworów ze stron B singli, które pominięto w innych wydaniach. Prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem renesansu kaset, które pod względem jakości brzmienia, trwałości o

[Recenzja] Radiohead - "A Moon Shaped Pool" (2016)

Obraz
"A Moon Shaped Pool", ostatni jak dotąd album Radiohead, ukazał się dwa lata temu, po dotychczas najdłuższej, pięcioletniej przerwie wydawniczej. Oczekiwania były spore, zwłaszcza że znów nie było wiadomo, w jaką stronę pójdzie zespół. Czy będzie kontynuował mocno elektroniczny kierunek "The King of Limbs", czy może wróci do bardziej organicznego brzmienia z "In Rainbows". Muzycy zdecydowali się jednak na bezpieczne rozwiązanie i nagranie czegoś pomiędzy. "A Moon Shaped Pool" to album, będący swego rodzaju podsumowaniem dotychczasowego dorobku grupy. Ale tym samym niemal całkowicie pozbawiony jakichkolwiek zaskoczeń. Początek jest całkiem obiecujący, gdyż "Burn the Witch" - będący jednocześnie singlem promującym album - zaskakuje wysunięciem na pierwszy plan partii instrumentów smyczkowych, które owszem, od dawna były przez zespół używane, ale na zasadzie dodatku, nigdy tak uwypuklonego w miksie. Utwór jest intrygujący i wnosi co

[Recenzja] Radiohead - "The King of Limbs" (2011)

Obraz
Po bardziej konwencjonalnym, rockowym "In Rainbows", muzycy postanowili wrócić do dziwniejszych brzmień. "The King of Limbs" to album mocno elektroniczny, mocno zrytmizowany, wypełniony utworami dalekimi od piosenkowych, schematycznych form. Gitary, jeśli w ogóle się w nich pojawiają, to na dalszym planie, wtopione w elektroniczne brzmienia. Efekt jest dość intrygujący, ale po pewnym czasie ten krótki album - znalazło się na nim osiem utworów o łącznym czasie trwanie nieprzekraczającym czterdziestu minut - zaczyna razić brakiem świeżości i wyrazistych kompozycji, a także nieco wysiloną dziwnością. Utwory w rodzaju "Bloom" i instrumentalnego "Feral" przyciągają uwagę jedynie ciekawym brzmieniem, bo melodycznie są kompletnie nijakie. W przeszłości te wszystkie dziwaczne eksperymenty zwykle szyły w parze z dobrymi melodiami. Tutaj udaje się to właściwie tylko w "Morning Mr Magpie", "Little by Little" i "Lotus Flower&q

[Recenzja] Radiohead - "In Rainbows" (2007)

Obraz
Twórczością Radiohead zainteresowałem się po obejrzeniu filmu "In Rainbows - From the Basement". To zarejestrowany w 2008 roku występ zespołu w telewizyjnym studiu londyńskiego The Hospital Club - na żywo, ale bez udziału publiczności. Materiał został później wyemitowany w telewizji, a następnie jego fragmenty udostępniono do pobrania w sklepie iTunes, oraz na DVD dołączonym do japońskiego wydania albumu "In Rainbows". Na repertuar złożyło się tylko kilka starszych kawałków (głównie z "Hail to the Thief"), a reszta materiału pochodziła z właśnie wydanego - początkowo wyłącznie w formie cyfrowych plików do ściągnięcia za dowolną kwotę, po dwóch miesiącach także fizycznie - "In Rainbows". Podczas tego występu zespół wypadł naprawdę intrygująco i porywająco, m.in. dzięki wysunięciu na pierwszy plan sekcji rytmicznej (z wyrazistymi partiami basu) i dziwaczne elektroniki, bardziej zakręconych partii gitar i mniej wyeksponowanego śpiewu. Niestet

[Recenzja] Radiohead - "Hail to the Thief" (2003)

Obraz
Otwieracz albumu o orwellowskim tytule "2 + 2 = 5" brzmi tak, jakby zespół próbował pogodzić swoje aktualne wcielenie z wczesnymi dokonaniami. Gdy jednak wchodzą ostrzejsze gitary, robi się strasznie zwyczajnie i trywialnie. Znacznie ciekawiej wyszło to w "Go to Sleep" (z początku zdominowanym przez gitarę akustyczną i fajnie pulsujący bas, do których z czasem dołączają elektroniczne dodatki) i "There There" (znów świetny bas, wyraźne partie gitarowe i odrobina elektroniki), oba posiadają też lepsze melodie. Co ciekawe, wszystkie te utwory zostały wydane na singlach. Natomiast utwory dostępne wyłącznie na albumie, mają bardziej jednoznaczny charakter. Dzielą się na typowe dla grupy, smętne ballady z irytującym wokalem Thoma Yorke'a (np. "Sail to the Moon", "We Suck Young Blood", "Scatterbrain"), oraz odważne eksperymenty z brzmieniami elektronicznymi. A muzyka Radiohead zawsze była tym lepsza, im dalej odchodziła od

[Recenzja] Radiohead - "Amnesiac" (2001)

Obraz
Nagrany w trakcie tej samej sesji, co "Kid A", "Amnesiac" jest nieco bardziej przystępnym albumem. Tym razem nie zabrakło kawałków z komercyjnym potencjałem, czego najlepszym przykładem singlowe (bo z tego albumu dało się wybrać single) "Pyramid Song", "Knives Out" i "I Might Be Wrong". Dwa pierwsze to powrót do bardziej konwencjonalnego grania i smęcenia, z jakiego grupa była znana przed wydaniem "Kid A". Takich utworów jest tu zresztą więcej ("You and Whose Army?", "Morning Bell/Amnesiac"). Ale już "I Might Be Wrong" świetnie łączy nośną melodię z nowoczesną, elektroniczną aranżacją i ciekawym rytmem. Takich nagrań też jest tu więcej. Przede wszystkim wspaniały otwieracz "Packt Like Sardines in a Crushd Tin Box" z industrialną warstwą rytmiczną, fajnym brzmieniem elektroniki i zaskakująco dobrym, niższym śpiewem Thoma Yorke'a. Intrygująco wypada zanurzony w smyczkowych i elekt

[Recenzja] Radiohead - "Kid A" (2000)

Obraz
Po ogromnym sukcesie "OK Computer" mogli spocząć na laurach. Nagrywać kolejne przebojowe albumy w tym stylu i nie martwić się o zyski. Wybrali jednak inną drogę. Bardziej ambitną i odważną. Postanowili zbudować swój styl na nowo, odchodząc od dawnej przystępności i przebojowości, a także od typowo rockowego brzmienia. Poświęcili wiele czasu na tworzenie nowego materiału - napisali w sumie około czterdziestu utworów, z których nagrali około połowę. Dziesięć z nich ukazało się na albumie "Kid A", jedenaście kolejnych na wydanym rok później "Amnesiac". Wydając pierwszy z nich, niemal całkowicie zrezygnowano z tradycyjnych form promocji - żadnych singli, teledysków, nawet trasy koncertowej. Zamiast tego, wykorzystano na szeroką skalę możliwości internetu, co było prawdziwie nowatorskim rozwiązaniem. Choć "Kid A" ukazał się jeszcze w XX wieku, tak naprawdę wprowadził muzykę w XXI wiek. Pod względem ściśle muzycznym nie jest to zupełnie nowators

[Recenzja] Radiohead - "OK Computer" (1997)

Obraz
Jeden z najsłynniejszych albumów w historii, który po dwóch dekadach od wydania wciąż wywołuje wielkie - i skrajne - emocje. Multiplatynowa sprzedaż, stała obecność w praktycznie wszystkich profesjonalnych listach płyt lat 90. i wszech czasów, pierwsze miejsce w rankingu ogólnym strony Rate Your Music - to wszystko robi wrażenie, bez względu na to, czy podzielamy te zachwyty, czy jesteśmy nimi zdumieni. Jednocześnie utrudnia to obiektywną ocenę tego materiału. Dla jednych jego wielkość jest dogmatem. Dla innych jest to najbardziej przereklamowany album w dziejach, niesłuchalny gniot, który przyczynił się do upadku muzyki rockowej. Obydwa podejścia są oczywiście mocno przesadzone. Z jednej strony zestawienie tego albumu z dziełami w rodzaju "Dark Side of the Moon" czy "Kind of Blue" jest śmieszne i smutne zarazem, lecz z drugiej - nie jest to całkiem bezwartościowa muzyka. Do nagrania swojego trzeciego longplaya muzycy Radiohead podeszli całkiem ambitnie. Za c

[Recenzja] Radiohead - "The Bends" (1995)

Obraz
W trakcie dwóch lat, jakie dzieli wydanie "The Bends" od premiery debiutanckiego "Pablo Honey", muzycy Radiohead poczynili spore postępy jako kompozytorzy. To znów bardzo piosenkowy materiał, jednak tym razem zawierający więcej naprawdę dobrych i zgrabnych melodii. Chociażby w utworze tytułowym, wzorowym przykładzie pop rocka - jest przebojowo, ale bez popadania w sztampę. Zapamiętywanych melodii nie brakuje ani w tych łagodniejszych, częściowo akustycznych momentach albumu ("High and Dry", "Fake Plastic Trees"), ani tych bardziej hałaśliwych ("Planet Telex"), ani w łączących oba te podejścia ("My Iron Lung"). Niestety, im dalej, tym album staje się coraz bardziej przewidywalny, powtarzalny i nużący. Poszczególne utwory bronią się słuchane oddzielnie (choć te niewymienione z tytułów pozostają w cieniu tych, które tu wspominam), ale razem tworzą zbyt monotonny zbiór, w którym jedynym urozmaiceniem jest zmiana natężenia b

[Recenzja] Radiohead - "Pablo Honey" (1993)

Obraz
Radiohead to jeden z najbardziej przecenionych wykonawców w ogóle. A zarazem jedna z ostatnich rockowych grup, która coś do tej muzyki wniosła. Zachwyty nad jakością i innowacyjnością muzyki tego zespołu są grubo przesadzone, lecz trudno wskazać innego rockowego wykonawcę, który w ciągu ostatniego ćwierćwiecza autentycznie poszukiwałby swojego własnego brzmienia, podążając w coraz bardziej eksperymentalne rejony, a mimo tego cieszył się powszechnym uznaniem. To ostatnie w dużej mierze wynika oczywiście z obrazu współczesnego mainstreamu - na tle tej całej tandety i epigoństwa, jakie promują media, Radiohead jawi się nie tylko jako zespół ambitny i oryginalny, ale też po prostu potrafiący pisać dobre, niebanalne utwory. Choć początek jego kariery tego wszystkiego nie zapowiadał. Grupa zwróciła na siebie uwagę już debiutanckim singlem "Creep", za sprawą którego została okrzyknięta "brytyjską Nirvaną". Czas pokazał, że zarówno ten utwór, jak i cały album "P