[Recenzja] Mike Oldfield - "Crises" (1983)
Album "Five Miles Out" okazał się największym sukcesem komercyjnym Mike'a Oldfielda od czasu wydanego siedem lat wcześniej "Ommadawn". Nic więc dziwnego, że szybko doczekał się następcy. Wydany rok później "Crises" to bezpośrednia kontynuacja poprzednika. Schemat albumu jest dokładnie taki sam: jedna rozbudowana kompozycja na stronie A winylowego wydania, a także parę krótszych na stronie B. Wyraźny jest jednak zwrot w zdecydowanie piosenkowym kierunku. Nawet dwudziestominutowy utwór tytułowy nie przypomina wcześniejszych rozbudowanych form Oldfielda o raczej spójnej budowie - to raczej zlepek kilku krótszych, odrębnych nagrań o quasi-piosenkowym charakterze lub pełniących rolę interludiów. Nie klei się to w zbyt przekonującą całość. Zdarzają się fajne motywy (szczególnie te o celtyckim zabarwieniu), ale właściwie nic z nich nie wynika - mogłyby się pojawić w innym miejscu albo nie pojawić się wcale, a charakter całości pozostałby bez zmian. Byw