[Recenzja] Metallica - "72 Seasons" (2023)
Z reguły trzymam się z daleka od współczesnych płyt rockowych dinozaurów. Premiera nowego albumu Metalliki to jednak na tyle istotne - bardziej ze względu na towarzyszący hype niż kwestie muzyczne - wydarzenie w mainstreamie, że trudno je zignorować. Najsłynniejszy przedstawiciel metalu nieczęsto wypuszcza nowe tytuły. "72 Seasons" to dopiero jego czwarte duże wydawnictwo w XXI wieku, jeśli pominąć osławione akompaniowanie Lou Reedowi na "Lulu". Inna sprawa, że przynajmniej bez dwóch poprzednich, "Death Magnetic" i "Hardwired… to Self-Destruct", dyskografia amerykańskiego kwartetu spokojnie mogłaby się obejść - muzycy przyjęli tam całkowicie konformistyczną postawę, grając w sprawdzonym, lubianym przez fanów stylu. Także na najnowszym wydawnictwie próbują przekonać słuchaczy, że znów mają po dwadzieścia-parę lat i grają dla młodzieży. Nawet teksty skupiają się na tematyce dojrzewania, co sugeruje już tytuł - chodzi oczywiście o siedemdziesiąt dwi